Niewątpliwie najgłośniejszym wydarzeniem minionych miesięcy był "Barbenheimer". Pojęciem tym określano szaleństwo towarzyszące premierze dwóch skrajnie różnych obrazów – osadzonej w realiach Barbielandu "Barbie" Grety Gerwig oraz "Oppenheimera" Christophera Nolana o fizyku Robercie Oppenheimerze, nazywanym "ojcem bomby atomowej". Zainteresowanie tytułami podsycała gruntownie przemyślana, realizowana z rozmachem kampania marketingowa obejmująca m.in. billboardy, media społecznościowe oraz kolekcje ubrań i dodatków inspirowanych filmami. Przyczyniła się ona do tego, że wyłącznie w pierwszy weekend w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie obraz zarobił 155 mln dol., co było największym otwarciem w dziejach filmów zrealizowanych przez kobiety. Tłumy widzów ubranych – w zależności od osobistych preferencji – na różowo lub czarno odwiedziły również polskie kina. Wiele osób deklarowało, że obejrzy oba tytuły tego samego dnia. Dane z box office’u wskazują, że od dnia premiery, tj. 21 lipca, obraz Gerwig zgromadził łącznie ponad 2 mln 800 widzów, co plasuje go na szczycie listy najchętniej oglądanych produkcji w br. Dokładne wyniki "Oppenheimera" nie są znane, ponieważ dystrybutor United International Pictures nie udostępnia na bieżąco takich danych. Natomiast szacunki wskazują, że film mógł przyciągnąć ok. 2 mln osób. Nie wiadomo też, jaką publiczność zebrali "Napoleon" Ridleya Scotta i "Czas krwawego księżyca" Martina Scorsese.
Polskie kina podbiła również animowana adaptacja "Chłopów" Władysława Reymonta w reż. Doroty Kobieli-Welchman i Hugh Welchmana. Od października obejrzało ją blisko 1 mln 700 tys. widzów. Wcześniej, we wrześniu, obraz został polskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy. Amerykański dystrybutor Sony Pictures Classics ogłosił, że obraz zgłoszono do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej także w kategoriach najlepszy film, film animowany, scenariusz adaptowany, muzyka i piosenka oryginalna. "Oprócz wszystkich walorów artystycznych, które posiada film, porusza on również ważne i wciąż aktualne tematy społeczne – opresję wobec kobiet, ich zależność, a nawet przynależność do mężczyzny, przemoc seksualną i mobbing. Ta historia - oparta na książce, która dostała Nagrodę Nobla - będzie zrozumiała na całym świecie, ponad granicami i ponad podziałami politycznymi, miejmy nadzieję" – oceniła Komisja Oscarowa obradująca pod przewodnictwem producentki Ewy Puszczyńskiej. W styczniu dowiemy się, czy "Chłopi" otrzymają nominacje do Oscarów.
Prawie 1 mln osób obejrzało animację studia Pixar o dwóch żywiołach "Między nami żywiołami" Petera Sohna, a 770 tys. – "Asteriksa i Obeliksa: Imperium smoka" Guillaume’a Caneta, w którym nieustraszeni bohaterowie muszą rozprawić się z Juliuszem Cezarem. Sukces frekwencyjny odniosła doceniona w Wenecji Nagrodą Specjalną Jury "Zielona granica" Agnieszki Holland, która przyciągnęła ponad 750 tys. widzów. Film nawiązujący do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, w którym przeplatają się trzy perspektywy – uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych – wywołał kontrowersje wśród polityków PiS, którzy stwierdzili, że reżyserka przedstawiła wypaczony obraz rzeczywistości i obraziła funkcjonariuszy Straży Granicznej. "Nie chcieliśmy uprawiać propagandy sprawiedliwości. Zależało nam, by film odzwierciedlał, jak trudne są wybory, których dokonujemy" – podkreśliła Holland w Wenecji.
Ponad 700 tys. osób wybrało się do kina na "Indianę Jonesa i artefakt przeznaczenia" Jamesa Mangolda. Piąta i zarazem ostatnia część przygód Indiany Jonesa była jednym z bardziej oczekiwanych tytułów tego roku. Dla widzów oznaczała ona spotkanie z ich ulubionym bohaterem po piętnastu latach od premiery "Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki". Dla Harrisona Forda – pożegnanie z legendarną rolą i przypieczętowanie Honorowej Złotej Palmy, którą odebrał w maju w Cannes. Natomiast dla Mangolda – sprawdzianem, czy może godnie zastąpić Stevena Spielberga. "Ten film to próba spojrzenia na klasycznego bohatera przez pryzmat współczesności. Nie mam złudzeń. Moim zadaniem było przekształcenie humoru w rodzaj smutku. Staraliśmy się przedstawić realistyczną, uczciwą ocenę tego, gdzie byłby archeolog w tym momencie swojego życia, a zarazem zagwarantować publiczności to, co obiecuje tytuł - wspaniałą przygodę, pełną zwrotów akcji" – stwierdził reżyser, cytowany przez EW.
Niewiele niższy wynik frekwencyjny – ok. 618 tys. osób – uzyskali "Teściowie 2" Kaliny Alabrudzińskiej. W kontynuacji kultowej komedii znana z poprzedniej części para – Weronika i Łukasz – planuje ślub nad brzegiem morza. Przyszłej parze młodej zależy, by ich rodzice uczestniczyli w ceremonii odprężeni i wypoczęci, dlatego wcześniej fundują im kilkudniowy pobyt w położonym przy plaży luksusowym spa. Rodzice Weroniki – Wanda i Tadeusz – przybywają na miejsce z psem Mirelką i zapasami jedzenia, a wytworna mama Łukasza Małgorzata z kilkanaście lat młodszym partnerem. Historia ogniskuje się wokół Weroniki i Małgorzaty, które odkrywają, że mimo różnych charakterów i statusów społecznych, mają ze sobą coś wspólnego. "W scenariuszu "Teściów 2" autorstwa Marka Modzelewskiego to kobiety mają wyraźniejszy głos. Kobiety, które stawiają siebie zawsze na końcu, jeśli chodzi o potrzeby – zawsze ważniejszy jest bowiem partner, dzieci, ich rodzice – tutaj postanawiają pójść po swoje. Zawsze chciałam opowiedzieć o dojrzałych związkach, tutaj mogłam ten temat poruszyć" – powiedziała PAP we wrześniu Alabrudzińska.
Ponad 450-tys. publiczność zainteresował "John Wick 4", z Keanu Reevesem w roli tytułowej. "Ceny idą w górę, więc także stawka za głowę legendarnego zabójcy, Johna Wicka przebiła już sufit. Stając do ostatecznego pojedynku, który może dać mu upragnioną wolność i zasłużoną emeryturę, John wie, że może liczyć tylko na siebie. Dla niego, to nic nowego. To co zmieniło się tym razem, to fakt, że przeciwko sobie ma całą międzynarodową organizację najlepszych płatnych zabójców, a jej nowy szef Markiz de Gramond jest równie wyrafinowany, co bezlitosny" – czytamy w opisie dystrybutora filmu Monolith Films. Podobny wynik do "Johna Wicka 4" uzyskały "Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży" Francisa Lawrence’a, czyli prequel słynnej trylogii stworzonej na kanwie powieści Suzanne Collins. W obsadzie znaleźli się m.in. Rachel Zegler, Tom Blyth, Viola Davis i Peter Dinklage.
Dobrze radzi sobie w kinach także "Wonka" Paula Kinga, który od premiery, tj. 14 grudnia, zobaczyło już ponad 379 tys. widzów. Wraz z tym filmem reżyser powrócił do jednego ze swoich ulubionych obrazów okresu dzieciństwa - "Willy’ego Wonki i fabryki czekolady" Mela Stuarta z 1971 r. Nową adaptację książki Roalda Dahla "Charlie i fabryka czekolady" stworzył w 2005 r. Tim Burton. King wraz ze współautorem scenariusza Simonem Farnabym skupili się na wydarzeniach, do których doszło, zanim Wonka został właścicielem najwspanialszej fabryki czekolady. Tytułowego bohatera poznajemy jako młodego mężczyznę, którego marzeniem są własne linie produkcyjne. Jest całkowicie zafascynowany słodkim wyrobem i wierzy, że w niedalekiej przyszłości podzieli się nimi ze światem. Jednak zanim to się stanie, musi stawić czoło trzem zazdrosnym cukiernikom. (PAP)
autorka: Daria Porycka
nl/