Julia Nawalna: Putin nie jest naszym prezydentem

2024-03-19 11:59 aktualizacja: 2024-03-19, 16:16
Julia Nawalna na demonstracji przeciwko Putinowi w Berlinie, fot. PAP/DPA/Carsten Koall
Julia Nawalna na demonstracji przeciwko Putinowi w Berlinie, fot. PAP/DPA/Carsten Koall
Julia Nawalna, wdowa po zmarłym w łagrze przywódcy opozycji Aleksieju Nawalnym, podziękowała Rosjanom, którzy przyszli na jej apel w południe 17 marca do lokali wyborczych, demonstrując sprzeciw wobec Kremla. Władimir Putin nie jest naszym prezydentem - zapewniła Nawalna.

Na nagraniu wideo opublikowanym we wtorek przez niezależny portal Meduza, Nawalna skomentowała akcję "w południe przeciw Putinowi". Miała ona, według zamysłu, pokazać, że ludzi sprzeciwiających się polityce Putina jest w Rosji wielu. Na nagraniu widać kolejki, które ustawiły się przed lokalami wyborczymi w miastach Rosji.

Nawalna oświadczyła, że ludzie przyszli na jej wezwanie do lokali wyborczych w niedzielę w południe, ponieważ "groźby i zastraszanie nie przyniosły skutku". "Pokazaliśmy sobie i innym, że Putin nie jest naszym prezydentem" - dodała, zapewniając, że "wyniki wyborów nie mają znaczenia".

Wezwała zwolenników opozycji, by działali dalej, powołując się na hasło Nawalnego o "15 minutach dziennie na walkę z reżimem". Te 15 minut - przekonywała - każdy powinien poświęcić na "napisanie kilku zdań, porozmawianie z kimś i przekonanie go". Zapowiedziała, że będzie zabiegać o to, by "nikt na świecie nie uznał Putina za prawomocnego prezydenta" Rosji.

O rządzących Rosją opozycjonistka powiedziała, że mają oni "ogromne domy, jachty i miliardy, które ukradli" , jak również "armię i propagandę", jednak "nie mają najważniejszego - miłości do Rosji i chęci, by zmienić nasz kraj na lepsze".

Julia Nawalna wzięła udział w demonstracji przeciwko Putinowi w dniu wyborów przed ambasadą Rosji w Berlinie. Weszła potem do lokalu wyborczego na terenie ambasady, mimo ryzyka zatrzymania i na karcie do głosowania napisała nazwisko swego męża.

Po ogłoszeniu przez władze Rosji, że Putin zdobył w wyborach prezydenckich ponad 87 proc. głosów, gratulacje złożyli mu m.in. przywódcy Chin, Indii i Turcji.

sma/