Katastrofa w kopalni Pniówek. Kolejny podejrzany w śledztwie

2024-07-29 10:37 aktualizacja: 2024-07-29, 13:38
Akcja ratownicza po wybuchu metanu, 2022 r., Fot. PAP/Zbigniew Meissner
Akcja ratownicza po wybuchu metanu, 2022 r., Fot. PAP/Zbigniew Meissner
Gliwicka prokuratura, która wyjaśnia okoliczności katastrofy w kopalni Pniówek, gdzie w 2022 r. w wyniku wybuchów metanu zginęło 16 górników i ratowników górniczych, przedstawiła zarzut niedopełnienia obowiązków i sprowadzenia niebezpieczeństwa osobie z wyższego dozoru w tej kopalni.

Według śledczych podejrzany wiedział o fałszowaniu wpisów dotyczących pomiarów stężeń metanu. Prokuratura zaznacza, że zarzut nie ma bezpośredniego związku z samą katastrofą, bo jej przyczyny nie zostały jeszcze ustalone. To już siedemnasty podejrzany w tym śledztwie i pierwsza osoba pełniąca tak ważne stanowisko w kopalni.

Jak opisała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Karina Spruś, sprawując bezpośredni nadzór nad pracą podległych mu pracowników, będąc odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i higienę pracy, w szczególności za prawidłową pracę metaniarzy, podejrzany nie dopełnił obowiązku i prowadził ją w sposób "sprowadzający niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób, tj. przebywających w rejonie ściany N-6 pracowników albo dla mienia w wielkich rozmiarach w ruchu zakładu górniczego (...)".

Według ustaleń śledztwa, podejrzany wiedział, że w książkach metaniarza Rejonu III dotyczących ściany N-6 dochodzi do poświadczania nieprawdy. Uniemożliwiało to Zespołowi ds. Rozpoznawania i Zwalczania Zagrożenia Metanowego i Zagrożenia Wyrzutem Gazów i Skał dokonanie prawidłowej oceny zagrożenia wybuchowego, pożarowego oraz powstania atmosfery beztlenowej i podjęcie w związku z tym odpowiednich działań profilaktycznych i opracowanie systemowych środków zmierzających do ich zwalczania w rejonie eksploatowanej ściany – podała prokuratura.

Skutkowało to utrzymywaniem się w rejonie tej ściany "nierozpoznanego poziomu opisanych zagrożeń, tworząc tym samym stan zagrożeniowy ciągły, działając w opisanych wyżej okolicznościach jako szczególnie niebezpiecznych tj. o czyn z art. 165 § 1 pkt 5 k.k. w zw. z art. 12 § 1 k.k" - dodali śledczy w komunikacie.

Podejrzany trafił pod dozór policji. Ma zakaz kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi, został też zawieszony w czynnościach służbowych. Prok. Spruś zaznaczyła, że przedstawiony mu zarzut nie ma bezpośredniego związku z samą katastrofą, ponieważ jej przyczyny nadal nie zostały ustalone.

"Aktualnie trwają czynności zmierzające do powołania biegłego, który na podstawie zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego wyda kompleksową opinię zarówno w kwestii sposobu i prawidłowości prowadzenia eksploatacji ściany N-6, kształtowania się zagrożenia wentylacyjno–metanowego oraz pożarem endogenicznym, a także oceny sposobu i prawidłowości prowadzenia akcji ratowniczej" - przekazała.

Na początku grudnia 2023 r. gliwicka prokuratura poinformowała o zarzutach przedstawionych czterem pierwszym pracownikom, zatrudnionym w Pniówku jako metaniarze-pomiarowcy. Chodzi o poświadczanie nieprawdy w dokumentacji dotyczącej pomiarów stężeń metanu od stycznia 2022 r. do dnia tragicznego wypadku w kwietniu 2022 r. W ocenie prokuratury nie ma podstaw do przyjęcia, że ich zachowanie miało bezpośredni wpływ na zaistnienie katastrofy i jej skutki. Później podobne zarzuty usłyszało kilkunastu innych pracowników.

Według nieoficjalnych informacji ze śledztwa metaniarze, którzy mieli obowiązek dokonywania pomiarów stężeń metanu w wyrobiskach, które nie były objęte automatyczną metanometrią, czasem nie robili obchodu swojego rejonu i wpisywali do raportu fikcyjne dane. W wypowiedziach publikowanych w mediach górnicy z Pniówka anonimowo przyznawali, że wpisywali w dokumenty fałszywe, zaniżone dane. Tłumaczyli to obawą przed utratą pracy lub przeniesieniem do cięższych zajęć; wskazywali też na naciski ze strony przełożonych – przekroczenie dopuszczalnych stężeń metanu oznacza zatrzymanie pracy w kopalni.

Po katastrofie na polecenie prokuratury policja zabezpieczyła wiele nośników danych m.in. twarde dyski komputerów w dyspozytorni kopalni, raporty z działu wentylacji czy pamięć z ręcznych metanomierzy używanych przez pracujących pod ziemią metaniarzy. To kluczowe dowody w śledztwie.

20 kwietnia 2022 r. roku w wyniku serii wybuchów metanu w kopalni Pniówek życie straciło 16 górników i ratowników górniczych, którzy po pierwszym wybuchu ruszyli z pomocą poszkodowanym. Siedmiu z nich pozostało za tamami, które po katastrofie odgrodziły rejon pożaru od pozostałych wyrobisk. Aby dotrzeć do zaginionych, trzeba było wydrążyć nowy, niespełna 350-metrowy chodnik, równoległy do otamowanej ściany wydobywczej. Prace trwały kilka miesięcy. Od 9 do 13 września 2023 r. ratownicy przebili się w rejon katastrofy i rozpoczęli jego przeszukiwanie. 11 września odnaleźli ciała pięciu zaginionych - członków zastępu ratowniczego, którzy po pierwszym wybuchu zeszli z pomocą poszkodowanym. 13 września odnaleziono szóstego zaginionego, a 21 października – ostatniego z górników.

Prokuratorskie śledztwo wszczęto krótko po katastrofie pod kątem art. 163 i 220 Kodeksu karnego. Chodzi o nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci wybuchu, które skutkowało śmiercią. Art. 220 kk mówi natomiast o niedopełnieniu obowiązków w zakresie bhp i narażeniu w ten sposób pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Trzy dni po katastrofie w Pniówku, w nieodległej kopalni Zofiówka po silnym wstrząsie i wypływie metanu zginęło 10 górników - także ten wypadek jest przedmiotem prokuratorskiego śledztwa. Obydwie katastrofy były największymi od lat górniczymi tragediami.

 

autor: Krzysztof Konopka

sma/