Na wspólnej konferencji prasowej marszałek Senatu podziękowała Cichanouskiej za kolejne ważne spotkanie. "Rozmawialiśmy o tym, co wydarzy się 26 stycznia, czyli na temat pseudowyborów prezydenckich na Białorusi i zobowiązaliśmy się, że tutaj, z polskiego Senatu wyjdzie mocny sygnał i głos, że my tych wyborów nie uznajemy" - powiedziała Kidawa-Błońska.
Podkreśliła, nie można mówić o wolnych wyborach, kiedy tak wiele osób siedzi w więzieniach za poglądy polityczne, za chęć przywrócenia demokracji. Wyraziła nadzieję, że mocny głos o tym, że wybory na Białorusi nie są uznawane wyjdzie także z Sejmu i parlamentów innych państw europejskich.
Marszałek Senatu zaznaczyła, że w czwartkowej rozmowie poruszony także temat odpowiedzialności Alaksandra Łukaszenki "za zbrodnie, które popełnił". "Nie może być tak, że to nie zostanie przez nas osądzone. Każdy, kto łamie prawa człowieka, każdy kto łamie prawa demokratyczne, musi za to ponieść karę i musi być za to osądzony" - oświadczyła Kidawa-Błońska.
"Doszliśmy także do porozumienia, że nie możemy uznawać żadnego dokumentu, który podpisał Łukaszenka z Putinem. Takie dokumenty dla nas nie obowiązują. To nie jest dla nas żadne prawo" - podkreśliła marszałek Senatu.
Cichanouska dziękowała narodowi polskiemu i polskim politykom za wsparcie i solidarność z narodem białoruskim. "Bardzo się cieszę, że Polska uczyniła Białoruś jednym ze swoich priorytetów podczas prezydencji w Radzie UE" - podkreśliła liderka białoruskiej opozycji.
Zaznaczyła, że uzgodniono porozumienie w polskim parlamencie co do tego, że wybory z 26 stycznia "będą postrzegane jako rzeczywista farsa". "Jestem przekonana, że pewnego dnia Białoruś dołączy do Polski w rodzinie niezależnych, wolnych krajów Unii Europejskiej" - powiedziała Cichanouska.
Liderka białoruskiej opozycji w środę spotkała się z premierem Donaldem Tuskiem, rozmawiała też z ministrem ds. Unii Europejskiej Adamem Szłapką oraz z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. W czwartek Cichanouska rozmawiała też z szefem MSZ Radosławem Sikorskim, a wieczorem spotka się z prezydentem Andrzejem Dudą.
W środę Cichanouska zabrała głos podczas wspólnego posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych oraz komisji ds. UE, a także senackiej komisji spraw zagranicznych, gdzie również nawiązała do zaplanowanych na 26 stycznia wyborów na Białorusi.
"Nie musimy czekać na dzień wyborczy, by wiedzieć, jaki będzie wynik, nie ma warunków do przeprowadzenia uczciwych wyborów na Białorusi. Zachęcam polski Sejm i Senat, by odrzucił tę farsę, tak jak uczyniło już wiele parlamentów i rządów. Reżimu nie można legitymizować, to nie będą wybory, to będzie proces bardziej wojskowy niż demokratyczny. Nie ma autonomicznych kandydatów, nie ma obserwatorów, nie ma kontrkandydatów, ponieważ siedzą w więzieniu" - powiedziała Cichanouska.
Alaksandr Łukaszenka został po raz pierwszy prezydentem Białorusi w 1994 r. i od tamtej pory ani razu nie oddał władzy. Poprzednie wybory prezydenckie na Białorusi odbyły się w 2020 r. Zamiar ubiegania się o urząd prezydenta ogłosił wówczas mąż Cichhanouskiej, Siarhiej, który po złożeniu tej deklaracji został pozbawiony wolności i wciąż jest wśród więzionych na Białorusi polityków.
Swiatłana Cichanouska w 2020 r., po uwięzieniu męża, zastąpiła go w walce w wyborach prezydenckich. Pomimo protestów i oskarżeń o fałszerstwo wyborcze, Łukaszence przyznano oficjalnie w tamtych wyborach 80,1 proc. głosów, a Cichanouska miała uzyskać poparcie 10,1 proc. głosujących. Opozycja uznała te wyniki za sfałszowane, a przez kraj przetoczyła się fala protestów z żądaniem uczciwych wyborów. Były to największe masowe protesty w historii Białorusi. Na wystąpienia społeczeństwa obywatelskiego władze odpowiedziały represjami na wielką skalę. Sama Cichanouska po wyborach została zmuszona przez władze do emigracji. (PAP)
ero/ mok/gn/