„Byłem w Polsce, gdzie kręciłem film, gdy nadawano trzy ostatnie odcinki "Sukcesji". Nie mogłem zalogować się na swoje konto w Maksie. Wtedy moja żona zapytała na Instagramie, czy ktoś mógłby udostępnić mi swoje konto, żebym mógł obejrzeć mój serial. I ludzie to zrobili. Wszyscy zaczęli oddawać swoje maile i hasła. Byłem więc w stanie obejrzeć ósmy i dziewiąty odcinek, ale potem, przed premierą ostatniego odcinka, przeniosłem się do innego hotelu i nie mieli tam telewizora z usługą Smart TV, więc dziesiątego nie mogłem już zobaczyć” – zdradza Kieran Culkin w programie Stephena Colberta.
Jak mówi dalej Culkin, po prostu przegapił najlepszy moment na obejrzenie finału serialu, który dzięki roli Romana Roya przyniósł mu popularność. Po zdjęciach w Polsce wrócił do domu, pojechał na wakacje i tak mijał czas, a on wciąż nie obejrzał finału i do tej pory się to nie zmieniło.
„Dotarły do mnie jego świetne recenzje. Poza tym czytałem przecież jego scenariusz, byłem na planie w trakcie zdjęć, występowałem w nim, z grubsza wiem, co się w nim wydarzyło. Nie było w tym nic celowego, że nie widziałem finałowego odcinka. Przynajmniej na początku, bo teraz to już celowo go nie oglądam” – tłumaczy gwiazdor.
W filmie „Prawdziwym bólu” Kieran Culkin wciela się w rolę jednego z kuzynów, którzy razem wybierają się do Polski, by uczcić pamięć ukochanej babci. Podczas tej podróży, odkrywają nie tylko nieznane dotąd miejsca oraz fakty z historii ich rodziny, ale próbują też odbudować trudne i pełne napięć relacje. Obok Culkina występuje Jesse Eisenberg, który jest również autorem scenariusza filmu oraz jego reżyserem. "Prawdziwy ból" zadebiutuje w polskich kinach 8 listopada. (PAP Life)
kal/ag/ pap/