Kobiety oczami Andrzeja Wróblewskiego. Żonę uczynił Wenus swoich czasów, strudzone kobiety niezłomnymi bohaterkami

2024-04-23 15:27 aktualizacja: 2024-04-23, 15:33
Spotkanie prasowe poświęcone wystawie malarstwa Andrzeja Wróblewskiego, fot. PAP/Radek Pietruszka
Spotkanie prasowe poświęcone wystawie malarstwa Andrzeja Wróblewskiego, fot. PAP/Radek Pietruszka
Kobiety zajmowały istotne miejsce w twórczości Andrzeja Wróblewskiego, jednego z najwybitniejszych polskich artystów powojennych. Bohaterkami jego obrazów są kobiety nierzadko spracowane, zrezygnowane, a jednak w swojej zwyczajności piękne i silne. „Na przełomie lat 40. - jako dziewiętnastolatek, a potem dwudziestoparolatek - na początku lat 50., podejmuje dyskurs feministyczny, o którym nikomu się nie śniło” - mówi PAP Life Anna Muszyńska, kuratorka wystawy „Andrzej Wróblewski (1927-1957). W pierwszej osobie”, która jest jednym z wydarzeń towarzyszących Biennale Sztuki w Wenecji.

Jedną z najważniejszych modelek Andrzeja Wróblewskiego była jego żona Teresa, którą poślubił w 1953 roku. Para doczekała się trójki dzieci - syna Andrzeja oraz dwóch córek, bliźniaczek: Marty i Hanny. Teresa jest niewątpliwie jego muzą, którą artysta utrwalił w licznych szkicach i obrazach. Jak podkreśla Anna Muszyńska, słynnym płótnem „Plaża” z 1955 roku, artysta uczynił swoją żonę „Wenus tamtych czasów”. Ale żona malarza nie jest jedyną bohaterką jego dzieł, w której odnajdywał inspirację. Swoją wrażliwość zdradzał także portretując matki.

„Wróblewski zaczął przedstawiać postaci kobiet wraz z narodzinami jego pierworodnego syna. Widział swoją żonę nierzadko zatroskaną, zmęczoną, zapracowaną, pełną poświęceń dla spraw codziennych, ale jednocześnie odnosił się do tego z wielkim szacunkiem i po raz kolejny z realizmem. Zatem, również postać kobiety u Wróblewskiego jest niezwykle dosłowna, ale i piękna na swój sposób. Piękna, bo prawdziwa” - zauważa w rozmowie z PAP Life Katarzyna Mieczkowska, dyrektor Muzeum Narodowego w Lublinie.

Bohaterką jego prac, ujętą w takich obrazach, jak: „Portret sosowaty, Portret z czerwoną gębą”, jest także pewna kobieta o mocnej sylwetce i zamyślonej, łagodnej twarzy. W tej jednej postaci ukazanej przez Wróblewskiego skupia się cała opiekuńczość, troska. Najbardziej wymownym symbolem tej troski jest obraz „Uwaga, nadchodzi! Nalot”. Sportretowana na nim matka, niczym skała, mocarna zapora, chroni swoim ciałem niczego nieświadome dzieci.

„W późniejszym okresie, gdy odchodzimy już od tematów domowych, kobiece postaci, które prezentował w słynnych +Kolejkach+, były często osobami smutnymi, bez wyrazu, który jednocześnie wyrażał bardzo wiele: pustkę, brak relacji międzyludzkich, brak wiary w to, co nas otacza” - zauważa Mieczkowska.

Grażynę Torbicką, która wzięła udział w wernisażu wystawy Wróblewskiego w Wenecji, ujął obraz „Garbata. Kobieta we wnętrzu”. „Wróblewski był bardzo wrażliwym człowiekiem. Jest jeden obraz kobiety, która ma w sobie taką czułość, jest piękna w swoim spojrzeniu, przy jednoczesnej skromności zewnętrznej” - przyznaje Torbicka. Fakt, że Wróblewski tak chętnie czynił bohaterkami swoich dzieł kobiety zwykłe, zmęczone, boleśnie doświadczone, nierzadko zrezygnowane, zdradza nie tylko jego wrażliwość. Był bacznym obserwatorem codzienności, ale uciekał od banału.

„Niewątpliwie był przewrotnym artystą. Jak wspominał Wajda, Wróblewski potrafił odwrócić się od salaterki z wisienkami, które malowane były na Akademii Sztuk Pięknych wtedy i pokazać coś zupełnie innego - zdaje się wiadro z węglem” - dodała dziennikarka.

Wystawa „Andrzej Wróblewski (1927-1957). W pierwszej osobie” potrwa do 24 listopada 2024 r. Prace Polaka można oglądać w przestrzeniach wystawienniczych Procuratie Vecchie na Placu Św. Marka.

 

Autorka: Monika Dzwonnik

sma/