W piątek w Berlinie spotkali się: prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Omawiali możliwość zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie. Nieobecność przedstawicieli Polski została przez niektórych zinterpretowana jako fakt, że nasz kraj "wypada z dyplomatycznej gry" w kwestii Ukrainy.
W ocenie Koniecznego, brak zaproszenia przedstawiciela Polski na takie spotkanie, to decyzja "niebezpieczna ze względu na przyszłość Ukrainy i na przyszłość naszego regionu".
Poseł Lewicy podkreślił, że "Polska jest tym krajem w Europie, który konsekwentnie domaga się sprawiedliwego pokoju, a nie po prostu zakończenia działań wojennych". Dodał, że taka postawa odróżnia Polskę od innych państw Zachodu.
"(Na spotkaniu) nie było głosu, który jednoznacznie upominałby się o to, żeby przyszły pokój miał charakter sprawiedliwy. Na Zachodzie panuje zmęczenie wojną oraz poczucie, że trzeba ją zakończyć za wszelką cenę, nawet jeżeli to będą daleko idące ustępstwa wobec Rosji. Natomiast Polska i polskie społeczeństwo jako jedyne w Europie jednoznacznie upomina się o to, aby ten pokój miał sprawiedliwy charakter" - powiedział Konieczny.
"Jeżeli nie jesteśmy zapraszani na tego typu spotkania, to może oznaczać, że Zachód tego głosu po prostu nie chce słuchać" - ocenił poseł Lewicy.
W piątek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że kraje, które "nie pomagają Ukrainie w wojnie obronnej z Rosją, np. są przeciwne wspieraniu jej uzbrojeniem", nie widziały niejawnych załączników do przedstawionego przez Kijów planu zwycięstwa z Rosją. Zełenski wyjaśnił, że załączniki "przekazano dzisiaj tym krajom, które konkretnie mają te punkty, aby wzmocnić Ukrainę". "Jeśli w danym kraju, nawet u naszych bliskich partnerów, tego nie ma, aby nas wzmocnić, to po co dawać załącznik? Ufamy im - ale po co?" - powiedział.
nl/ mrr/ sma/