Kto znajdzie się w składzie komisji ds. wpływów rosyjskich? Poseł KO podaje szczegóły

2024-05-21 08:59 aktualizacja: 2024-05-21, 12:40
Marcin Bosacki. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Marcin Bosacki. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Poseł KO Marcin Bosacki powiedział, że komisja ds. wpływów rosyjskich będzie się składać z fachowców, czyli prawników, politologów, historyków i specjalistów od służb specjalnych. Zapewnił, że nie będzie w niej polityków.

"Komisja ds. wpływów rosyjskich będzie się składać z fachowców, czyli z prawników, politologów, historyków, specjalistów od służb specjalnych; nie będzie tam polityków" - powiedział w TVP Info Bosacki.

Według niego nowa komisja ds. wpływów rosyjskich, w odróżnieniu - jak mówił - od jej odpowiedniczki powołanej przez rząd PiS, będzie "mocno pracować" i nie będzie zbierała dowodów pod z góry narzuconą tezę. "Podobnie jak w komisjach śledczych, nie mamy żadnej z góry założonej tezy - my badamy rzeczywistość. Jestem przekonany, że komisja złożona z fachowców do zbadania rosyjskich wpływów w Polsce będzie badała na podstawie dokumentów i świadków rzeczywistość, a jest ona jedynie częściowo znana".

Zdaniem Bosackiego "komisja będzie musiała mieć dostęp do dokumentów niejawnych, w tym o najwyższej klauzuli, czyli ściśle tajne".

Bosacki zastrzegł, że komisja nie będzie koncentrowała się na poprzednim obozie władzy. Według niego praca komisji ma zakończyć się zarówno personalnym wskazaniem, kto był rosyjskim szpiegiem, jak i rozwiązaniami systemowymi.

W poniedziałek Donald Tusk powiedział, że następnego dnia w trakcie posiedzenia rządu poinformuje o składzie osobowym komisji i innych szczegółach związanych z jej powołaniem. Według premiera nie będzie to komisja, która ma za zadanie zaimponować opinii publicznej spektaklami. "Zależy mi na tym, żeby ta komisja pracowała intensywnie, w dyskrecji. Tam nie będzie mediów" - powiedział. Podkreślił, że sprawą bezpieczeństwa państwa jest wyeliminowanie wszystkich zagrożeń, które wiążą się z wpływem Rosji na polską politykę, niezależnie od tego, o jakim szczeblu mowa.

Powołanie komisji ds. wpływów rosyjskich zapowiedział 9 maja w Sejmie premier Donald Tusk. Następnego dnia założenia projektu nowelizacji ustawy o komisji były jednym z tematów, jakie zostały poruszone na posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych.

Dzień później premier informował, że został przygotowany projekt ustawy ws. powołania komisji do badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce; jak wskazał, projekt przygotował minister-koordynator służb specjalnych, a obecnie szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Na mocy projektowanej ustawy ma powstać "konstytucyjna i skuteczna" komisja, która będzie badała wpływy rosyjskie i białoruskie w Polsce. Później Siemoniak poinformował, że projekt ustawy będzie tematem posiedzenia Rady Ministrów 21 maja. 14 maja Tusk poinformował jednak, że nie będzie komisji sejmowej, a powoła komisję rządową.

Z informacji przekazanych przez premiera Tuska wynikało, że rządowa komisja prawdopodobnie rozpocznie pracę już od tego tygodnia. Swój raport końcowy ma przedstawić w ciągu dwóch miesięcy. Premier podkreślił, że w komisji nie będzie polityków, ale urzędnicy, eksperci i przedstawiciele służb.

Wcześniej, z inicjatywy PiS, badaniem rosyjskich wpływów zajmowała się komisja sejmowa, która w swoim raporcie cząstkowym z 29 listopada ub.r. zarekomendowała, by w związku z uznaniem w latach 2010-2014 r. rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa za służbę partnerską Donaldowi Tuskowi, Jackowi Cichockiemu, Bogdanowi Klichowi, Tomaszowi Siemoniakowi, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi nie były powierzane stanowiska publiczne odpowiadające za bezpieczeństwo państwa. Tego samego dnia Sejm odwołał członków komisji.(PAP)

kgr/