PAP Life: Jako Jass biegasz, strzelasz, rzucasz się na ziemię. Czy przygotowywałaś się do tej roli kondycyjnie?
Magdalena Różczka: Zarówno przed „Rojstem ‘97”, jak i teraz, przed „Rojstem Millenium”, bardzo solidnie przygotowywałam się fizycznie. To były próby z kaskaderami, ale też moja codzienna praca na treningach, bieganie albo cokolwiek innego. Prywatnie jestem odwrotnością Jass. Ja po prostu nie za bardzo lubię ćwiczyć, więc moim celem tych wszystkich działań było również to, żeby po prostu nie mieć żadnej kontuzji. Doświadczyłam w życiu różnych momentów i wiem, że bez solidnej rozgrzewki można skręcić kostkę, podbiegając dwa kroki na prostej drodze. Dlatego, kiedy przeczytałam, co mnie będzie czekać w „Rojście” to momentalnie zapisałam się na wszystkie zajęcia, jakie znam, żeby wzmocnić się fizycznie.
PAP Life: Akcja „Rojsta’97” i „Rojsta Millenium” dzieje się pod koniec lat 90. Jak wyglądało wtedy twoje życie?
M.R.: Pod koniec lat 90. miałam 20 lat, byłam studentką, ale jeszcze nie aktorstwa, bo kilka innych kierunków zaliczyłam po drodze. Natomiast to już był ten moment, kiedy to aktorstwo do mnie docierało. W październiku 2000 zaczęłam studia w warszawskiej Akademii Teatralnej.
PAP Life: Od tego czasu wiele się wydarzyło w twoim życiu. Masz w dorobku kilkadziesiąt ról w filmach i serialach. Ale postać Anny Jass różni się od tych, które grałaś do tej pory. Chciałaś zmienić swój aktorski wizerunek?
M.R.: Faktycznie, to jest najbardziej odległa ode mnie postać ze wszystkich, które grałam. Jass jest bardzo skupiona, bardzo introwertyczna, a ja jestem ekstrawertyczna, bywam chaotyczna, nieuporządkowana. Dlatego zagranie Jass było dla mnie wspaniałym wyzwaniem i doświadczeniem.
PAP Life: Dlaczego nie zagrałaś w pierwszym sezonie „Rojsta”? Czekałaś na taką postać jak Anna Jass?
M.R.: Pierwszy „Rojst” to był debiut Jana i po prostu pomyślałam, że musi to zrobić sam, bo i tak miał z każdej strony doradców. Wyobrażałam sobie, że jeśli i ja zacznę mu doradzać - oczywiście w dobrej wierze i z chęci niesienie pomocy - to mogę mu coś zepsuć. Poza tym dużo ludzi opowiada, że niemożliwe jest pracować razem na planie i być ze sobą w zgodzie. Więc dla mnie ważniejszy był spokój w domu i to, żeby Jana wspierać od tej strony, a nie mieszać się w jego pracę.
PAP Life: Nie rozmawialiście o tym, co się działo na planie?
M.R: Ależ my cały czas wszystko przegadujemy, każdą pracę, każdy pomysł, oglądamy razem materiały. Myślę, że wtedy podjęłam dobrą decyzję. Kiedy kilka lat później powstawał „Rojst’97”, pomyślałam sobie, że po pierwsze musimy spróbować, czy faktycznie to jest aż tak trudne dla par być razem w pracy i okazało się, że nie. Albo jesteśmy wyjątkiem, który potwierdza regułę, albo to jest zwyczajnie możliwe, że nam się super pracuje razem. Janek wspaniale prowadzi aktorów, na planie panuje fantastyczna atmosfera.
PAP Life: Jesteś aktorką, która dyskutuje na planie, nie zgadza się z pewnymi pomysłami, czy słucha reżysera?
M.R.: Zazwyczaj jestem poszukującą i wątpiącą aktorką, ale w przypadku „Rojsta” to jest tak świetnie napisane i przygotowane, że nie toczyłam żadnych dyskusji. Po prostu dostałam coś wspaniałego. Tak, jakbyś dostała wazon o idealnym kształcie i musisz tam tylko nalać wodę. Wystarczy jej nie wylać.
PAP Life: W drugim sezonie „Rojsta” dołączyła twoja córka, Wanda. W „Millenium” jej postać jest zamieszana w handel kobietami. Macie też wspólne, bardzo emocjonalne sceny. Jak ci się grało z 15-letnią córką?
M.R.: Granie w jednej produkcji było naprawdę super. Wanda jest bardzo dojrzałą i mądrą osobą. Mam wrażenie, że ze wszystkim świetnie dawała sobie radę, zupełnie jak dorosła, profesjonalna aktorka. Jestem bardzo z niej dumna. Najtrudniejsze, szczególnie dla mnie, było patrzeć sobie w oczy w bardzo emocjonalnych scenach. Raz nawet byłam tak wzruszona, że nie mogłam z siebie wydusić słowa przez 20 minut.
PAP Life: Wielu aktorów mówi, że nie chciałaby, żeby ich dziecko wybrało aktorstwo, bo to wyjątkowo trudny zawód.
M.R.: Jest bardzo trudny, ale nie znam zawodu, który byłby łatwy. A po drugie niczego nie doradzam moim dzieciom. Chcę, żeby odnalazły swoją pasję i z tej pasji uczyniły zawód. Tego im życzę. Najważniejsze, żeby były szczęśliwe. Jeżeli będą chciały zostać aktorkami, to proszę bardzo.
PAP Life: Masz trzy córki, angażujesz się w wiele projektów charytatywnych, a teraz jesteś teraz na planie „Heweliusza”, w którym grasz jedną z głównych ról. Jak to wszystko udaje ci się pogodzić?
M.R.: Powiem więcej, poza „Heweliuszem” robię teraz jeszcze serial dla Polsatu. Dostałam tak dobre scenariusze, że po prostu nie potrafiłam odmówić. To jest przygoda mojego życia i nastawiłam się, że będę ciężko pracować. Ale tak naprawdę, bardzo zajęta jestem od stycznia do połowy marca, później do końca roku będę dużo mniej pracować. Więc odpowiadając na twoje pytanie, myślę, że spędzam w domu dużo więcej czasu, niż osoby pracujące na etacie, od rana do 17. Ja już 15 lat temu bardzo wyraźnie określiłam swoje priorytety, zrezygnowałam wtedy z pracy w teatrze, bo chcę być blisko swoich dzieci, obserwować, jak się zmieniają, czytać im bajki. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Poza tym od dawna angażuję się w różne akcje charytatywne, wspieram fundacje. A od tego roku zaczęła działać moja fundacja Ukochani, która będzie się zajmować dziećmi w rodzinnej pieczy zastępczej. Wszystko to, co wypełnia moje życie – rodzina, fundacja, praca - sprawia, że czuję się szczęśliwa. (PAP Life)
Rozmawiała Iza Komendołowicz
Magdalena Różczka – pochodzi z Nowej Soli, w 2004 roku ukończyła aktorstwo na warszawskiej Akademii Teatralnej. Wcześniej studiowała informatykę i socjologię, pracowała jako protokolantka w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze. Popularność przyniosła jej rola Monii w „Lejdis”. Mam w dorobku wiele ról w filmach i serialach, m.in. „Czas honoru”, „Lekarze”, „1800 gramów”, „Tajemnica zawodowa”. W dwóch sezonach „Rojsta” – „Rojst’97” oraz „Rojst Millenium” (na Netflixie od 28 lutego) wciela się w postać policjantki Anny Jass. Prywatnie związana z reżyserem Janem Holoubkiem. Jest mamą trzech córek.
nl/