Prawdziwe tłumy witały pierwszą złotą i kolejną brązową medalistkę paryskich igrzysk w Domu Polskim. "Aleksandra, Aleksandra", a także "Dziękujemy, dziękujemy" - niosło się po całym obiekcie. Chwilę wcześniej kibice mogli podziwiać na wielkich telebimach wygraną siatkarzy w półfinale z USA. Szybko jednak przenieśli się do głównej sali, aby powitać bohaterki.
Mirosław, Kałucka, a także ich trenerzy Mateusz Mirosław i Piotr Maruszewski byli wyraźnie poruszeni taką liczbą fanów. Witał ich prezes PKOl Radosław Piesiewicz, który mówił, że dziewczyny zrobiły to, co zapowiadały jeszcze podczas ślubowania w Warszawie.
Zarówno złota, jak i brązowa medalistka nie kryły wzruszenia, gdy razem z fanami, innymi kadrowiczami i przedstawicielami misji mogły razem odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego. Trener Maruszewski posłużył się cytatem z jednego z SMS-ów, który dostał po sukcesie.
"Ktoś mi napisał, że w Polsce mówi się: cały czas mamy pod górkę. To pokazaliśmy, że pod górkę jesteśmy najlepsi, najszybsi" - powiedział, a sala wybuchła śmiechem.
Mirosław powtarzała, że medal jest spełnieniem sportowych marzeń. "Ścianki są kolorowe, materace miękkie, nie bójcie się i wysyłajcie dzieci na wspinaczkę" - powiedziała.
Pytana przez dziennikarza PAP, czy jest gotowa na taką popularność jak np. Adam Małysz, odpowiedziała: "nie wiem, czy da się na to być gotowym".
"Póki co cieszę się tym, co jest tutaj. Staram się być tu i teraz. Nie wybiegam w przyszłość i nie zastanawiam się, jak to będzie, gdy wrócę do kraju" - powiedziała mistrzyni olimpijska.
Na wiadomość od prezesa PKOl, że to jej należy się pierwsze mieszkanie jako nagroda za złoty medal, odpowiedziała: "poproszę z najlepszym widokiem".
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)