Wspinaczka. Trener Mateusz Mirosław: widzieliśmy ten moment tysiąc razy w głowach

2024-08-07 17:35 aktualizacja: 2024-08-07, 17:36
Polka Aleksandra Mirosław z mężem i trenerem Mateuszem Mirosławem cieszą się ze zwycięstwa po finale wspinaczki na czas. Fot. PAP/Adam Warżawa
Polka Aleksandra Mirosław z mężem i trenerem Mateuszem Mirosławem cieszą się ze zwycięstwa po finale wspinaczki na czas. Fot. PAP/Adam Warżawa
Rekordzistka świata Aleksandra Mirosław zdobyła złoty medal igrzysk w Paryżu we wspinaczce sportowej na czas. Brąz wywalczyła Aleksandra Kałucka. "Widzieliśmy ten moment tysiąc razy w głowach, to spełnienie marzeń" - powiedział trener mistrzyni olimpijskiej, a prywatnie jej mąż Mateusz Mirosław.

Mirosław w finale o 0,08 s pokonała Chinkę Lijuan Deng. To pierwsze polskie złoto w stolicy Francji. W walce o brąz Kałucka wykazała się spokojem i była lepsza od 25-letniej Indonezyjki, od kilku lat będącej w światowej czołówce, Rajiah Sallsabillach.

"Przygotowania do igrzysk w Paryżu zaczęliśmy dzień po Tokio. Na tym momencie nasz dotychczasowy plan się kończy, nie planowaliśmy nic dalej, więcej. Teraz potrzebny jest odpoczynek, bo od trzech lat główny i jedyny cel to były te igrzyska" - mówił szkoleniowiec mistrzyni olimpijskiej.

Mateusz Mirosław podkreślił, że w środę było bardzo dużo radości. "Cieszyliśmy się dziś tym momentem. Byliśmy tu i teraz, a teraz cieszymy się z tego, co osiągnęliśmy" - powiedział szkoleniowiec.

W jego ocenie Chinka w finale pobiegła "maksa", a Ola "tyle ile było potrzeba, aby wygrać".

"Jeżeli trzeba by było biec szybciej, Ola pobiegłaby szybciej" - ocenił. Jego zdaniem atmosfera na trybunach była niesamowita "Za każdym razem, gdy się odwracałem, to widziałem Polaków i to było coś wyjątkowego. Spotykałem ich tutaj także na ulicach. Widzimy ten doping, bardzo za to dziękujemy" - mówił.

Zdaniem męża-trenera mistrzyni olimpijskiej największy moment stresu był przed finałami i eliminacjami. "W trakcie zawodów nie ma już stresu. Wtedy ja nie mam już nic do zrobienia. Te biegi już i tak się odbędą, a ja staram się tym cieszyć i dopingować" - stwierdził Mirosław.

Przyznał w rozmowie z PAP, że widział ze swoją żoną ten moment "tysiąc razy w głowach". "To się teraz ziściło. To spełnienie marzeń. To wspaniały moment. Sen ziścił się na jawie" - powiedział.

Pytany ile lat pracy to kosztowało odpowiedział, że jego dziesięć, a Oli "dużo, dużo więcej".

"Całe życie jest podporządkowane pod sport, ale nie koniecznie trzeba wszystko optymalizować. Tego się nauczyliśmy po Bernie (brąz w 2023 roku - PAP). Optymalizacja życia w stu procentach nie jest konieczna. Trzeba zawsze mieć moment dla siebie, moment relaksu i trzymać balans. Nie jesteśmy robotami" - wskazał.

W jego ocenie w Polsce trwa bum na wspinaczkę, który rozpoczął się po igrzyskach w Tokio. "Jest zainteresowanie. Ono rośnie. Im więcej ludzi uprawia wspinaczkę, tym lepiej" - podsumował.

Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)

ał/