Minister obrony Izraela: jeżeli rozejm upadnie, rząd Libanu stanie się celem takim jak Hezbollah

2024-12-03 13:28 aktualizacja: 2024-12-03, 15:41
Zniszczenia po wysadzenie izraelskich min na południu Libanu, fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Zniszczenia po wysadzenie izraelskich min na południu Libanu, fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Jeżeli rozejm w Libanie upadnie, izraelskie wojsko nie będzie już czyniło rozróżnienia między Hezbollahem a państwem libańskim i skończy z ulgowym traktowaniem tego drugiego - ostrzegł we wtorek minister obrony Israel Kac. Dodał, że rząd w Bejrucie i libańska armia muszą skuteczniej naciskać na Hezbollah.

Obowiązujący od 27 listopada rozejm w Libanie zakłada przejęcie kontroli nad południem kraju przez regularną armię tego państwa i wycofanie się stamtąd zarówno Hezbollahu, jak i Izraela.

Kac wezwał rząd w Bejrucie, by "upoważnił wojsko do egzekwowania" swojej części porozumienia - utrzymania Hezbollahu z dala od południa kraju i demontażu na tym terenie infrastruktury tej grupy.

"Jeżeli tego nie zrobią, a całe to porozumienie upadnie, (...) jeżeli wrócimy do wojny, to uderzymy mocno, wejdziemy dalej i - co najważniejsze, i co musza wiedzieć - nie będzie już specjalnego traktowania libańskiego państwa" - powiedział Kac podczas spotkania z żołnierzami na północy Izraela.

Jeżeli do tej pory rozróżnialiśmy między państwem libańskim i Hezbollahem, po załamaniu się zawieszenia broni nie będziemy już tego robić - zapowiedział.

Hezbollah od dekad kontroluje południe Libanu. Wspierana przez Iran szyicka organizacja była uważana za poważniejszą siłę militarną niż armia Libanu. Hezbollah jest również partią polityczną o dużych wpływach w libańskiej polityce. Na dużych obszarach kraju organizacja stworzyła bardziej rozbudowaną infrastrukturę społeczną (szkolnictwo, opieka zdrowotna) niż ta oferowana przez słabe libańskie państwo.

Prowadzone od roku regularne ataki między Hezbollahem a Izraelem w ostatnich dwóch miesiącach przybrały formę otwartej wojny. Izrael podkreślał, że jego celem nie jest państwo libańskie, armia tego kraju czy cywile, ale infrastruktura i bojownicy Hezbollahu. Wojsko deklarowało, że stara się minimalizować straty cywilne. Jednak wśród blisko 4 tys. ofiar ponad roku izraelskich ataków znajdowało się - według libańskich władz i mediów - wielu cywilów.

Obowiązujące od ubiegłego tygodnia zawieszenie broni zostało formalnie przyjęte przez władze Izraela i Libanu. Umowa była jednak konsultowana z Hezbollahem, który się na nią zgodził. Rząd w Bejrucie ma zadbać o jej wdrożenie, a armia - wyegzekwować rozbrojenie się Hezbollahu na południu kraju i wycofanie z tego obszaru.

Od momentu wejścia w życie rozejmu obie strony oskarżają się o jego łamanie. Izrael przeprowadził kilkadziesiąt ataków, w których zginęło kilka osób, tłumacząc, że reaguje na "zagrożenia naruszające zawieszenia broni". Według izraelskiego wojska celem uderzeń byli m.in. bojownicy Hezbollahu działający w pobliżu składów broni czy wyrzutni rakiet.

Izraelskie siły zbrojne poinformowały we wtorek rano, że przeprowadziły kolejny atak na "siatkę terrorystów" w Dolinie Bekaa na północnym wschodzie Libanu.

 

Z Jerozolimy Jerzy Adamiak (PAP)

adj/ szm/ sma/