Najsłynniejsze płótna Józefa Chełmońskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie

2024-09-27 08:07 aktualizacja: 2024-09-27, 14:17
 Józef Chełmoński, Babie lato, 1875, Muzeum Narodowe w Warszawie
Józef Chełmoński, Babie lato, 1875, Muzeum Narodowe w Warszawie
U wejścia, w klimat wystawy „Chełmoński” wprowadzają słynne obrazy malarza „Przed karczmą”, „Bociany” oraz „Żurawie”. Ekspozycja w warszawskim Muzeum Narodowym jest dostępna dla publiczności od 27 września 2024 r.

„Obrazy Józefa Chełmońskiego, takie jak najbardziej znane "Bociany” i "Kuropatwy" należą do kanonu polskiej sztuki XIX wieku” - zaznacza Ewa Micke-Broniarek, która wraz z Wojciechem Głowackim sprawuje pieczę kuratorską nad wystawą.

Chełmoński od dziecka znał wieś. Urodził się 7 listopada 1849 r. na ziemi łowickiej we wsi Boczki, w której jego ojciec dzierżawił folwark. Dzieciństwo na wsi stworzyło podstawy do malarskiego przedstawiania życia wsi polskiej, później ukraińskiej. Pierwsze obrazy na wystawie ukazują Chełmońskiego jako malarza - kronikarza życia wsi, widzianej zarówno z perspektywy chłopskiej zagrody, jak i folwarku czy dworu. Wiejskie pejzaże i sceny rodzajowe pozostawały też stałym motywem jego późniejszej twórczości.

Pierwszy obraz, z którym publiczność spotyka się na wystawie, to jedna z najsłynniejszych i najlepszych - zdaniem historyków sztuki - scen rodzajowych malarza „Przed karczmą” z 1877 r. Płótno namalowane zostało podczas pobytu artysty w Paryżu. Karczma na obrazie to przysadzista, kryta strzechą pobielona chałupa. Z komina unosi się dym, w oddali widać wiejskie chaty, biedną furmankę z koniem i pochylony krzyż przydrożny. Wszystko tonie w błocie, w czarnych bruzdach ziemi i zaspach topniejącego śniegu.

Obraz, który zyskał uznanie sędziów paryskiego Salonu, uderza kontrastami; bura ciżba ludzka w zestawieniu z bielą ścian chałupy i śniegu świadczą o niezwykłej wrażliwości malarza na światło i przeniknięty nim pejzaż i rozświetlone powietrze.

„Jest to swoista epicka opowieść o zmierzchu na wsi, późną wiosną, gdy wieczory długie i nie ma "za czym iść w pole"” - pisze w książce pt. „Chełmoński” Sławomir Gowin.

Dwa dzieła eksponowane rok wcześniej na oficjalnej wystawie w 1876 r. – „Sprawa u wójta” i „Odwilż na Ukrainie” zwróciły uwagę Émila Zoli. „Francuski pisarz - zdaniem kuratora Wojciecha Głowackiego - dostrzegł w nich "odcisk prawdy"”.

W podobnym tonie wypowiadali się inni krytycy, podkreślając egzotykę przedstawionych scen. Artysta sięgał na ogół po motywy malownicze, pełne ruchu i emocji. Przedstawiał błotniste drogi, karczmy, jarmarki i nieznanych francuskiej publiczności bohaterów – polskie chłopstwo, szlachtę, Żydów.

„Walor "szczerości" w realistycznym a niekiedy naturalistycznym wręcz przedstawianiu wiejskiego życia, narażał go na niekiedy na kąśliwe uwagi krytyków, w rodzaju "Jaki brzydki kraj!"” - pisze Gowin.

A przecież „Ukraina była jego rajem - wspominała malarka i poetka Pia Górska. "Wolność, bezgraniczne przestrzenie(…) lasy, jary, chałupy - to wszystko wraz z barwnie ubranym ludem, czerstwymi dziewczętami, zgrają lirników, końskimi targami i chłopską rozśpiewaną gromadą zlewało się w jego pamięci w czarujący kraj swobody i bajki”.

Widoki wiejskiej chaty, chałupy, przydrożnego zajazdu, karczmy należały do ulubionych motywów podejmowanych przez Chełmońskiego.

Wokół karczmy skupiała się lokalna społeczność. Tam toczyło się życie wsi; rozsądzano spory, sprzed karczmy wyjeżdżano na polowania, pod karczmę podchodziły wilki. Karczmy były nieodłącznym elementem pejzażu Polesia, Podola, Mazowsza. Temat powracał w wielu pracach malarza. Na obrazach „Sprawa u wójta”, „Roztopy”, „Na folwarku”, „Wołyńskie miasteczko” Chełmoński, jak uważny obserwator, przedstawiał typowy dla polskiej wsi przekrój społeczności. W „Sprawie u wójta” pojawiają się takie postaci jak wójt, pisarz gminny, Żyd, ludzie ze dworu. Obraz wiejskiego życia uzupełniają widoki jarmarków lub końskich targów.

Konie należą również do stałych motywów malarstwa Chełmońskiego. Konie w galopie, w zaprzęgach, brawurowe sanny, powroty z balu, wyjazdy na polowania. Artysta był świetnym jeźdźcem i po prostu kochał konie. Na wielu obrazach oddał ich piękno, ogromną siłę, delikatny charakter i żywiołowy temperament. Ukazywał je w szalonym pędzie, pokonujące kresowe bezdroża, pełne błota i śniegu. Słynne są jego „Trójki” i „Czwórki”.

Kiedy staje się przed „Czwórką” w Galerii w krakowskich Sukiennicach iluzja rozpędzonego zaprzęgu jest tak potężna, że widz najczęściej się cofa o kilka kroków.

To wielkoformatowe płótno, które powstało w 1881 r. w Paryżu, przedstawia zaprzęg czterech koni powożony przez chłopa z Podola; za nim widać siedzącego mężczyznę spokojne palącego fajkę. Chełmoński namalował zaprzęg bałagulski, który był bardzo popularny na kresach dawnej Rzeczpospolitej.

Konie, ważny i piękny obszar zainteresowań Chełmońskiego był przezeń podejmowany niezwykle odważnie; artysta stosował swoiste zasady kompozycji, skróty perspektywiczne w ujęciu sylwetek koni i ludzkich postaci.

Dla części ówczesnej publiczności było to zbyt śmiałe traktowanie tematu. „Nie, nie! Za dużo życia!” - krzyczała publiczność monachijskiego Kunstvereinu na widok rozwianych grzyw, ogonów, kopyt karych koni na obrazach Chełmońskiego” - wspomina w swojej książce o Chełmońskim Sławomir Gowin.

A jednak to w Monachium wielkie uznanie krytyki zdobyła „Trójka” z 1880 roku czy późniejsza o rok „Czwórka”. Z czasem i monachijską publiczność przekonała siła tego obrazu. Można dodać, że jednego z największych rozmiarami w twórczości Chełmońskiego.

Poświęcenie płótna monumentalnych rozmiarów scenie rodzajowej było rodzajem prowokacji artysty. Ale przyniosło to dobre efekty; publiczność „kupiła” wizję malarza i zaczęła też kupować jego obrazy. Prace Chełmońskiego sprzedawały się coraz lepiej, dzięki temu pobyt malarza w Monachium nie był obarczony troską o byt.

„Czwórka” Józefa Chełmońskiego jest najbardziej znanym i najczęściej przywoływanym przykładem wybitnych osiągnięć naturalizmu w malarstwie polskim.

Na obecnej wystawie pokazywana jest „Czwórka”, ale ze zborów warszawskiego Muzeum Narodowego. Inne eksponowane obrazy o podobnej tematyce to m.in. „Targ na konie w Bałcie”, „Dojeżdżacz”, „Końskie wywczasy” oraz wypożyczona z muzeum w San Francisco „Polska furmanka”.

Inna wieś, niż w pełnych realizmu obrazach z początków twórczości, pojawia się w obrazach powstałych po powrocie artysty z wojaży zagranicznych do kraju. Spokojne, prześwietlone słońcem, melancholijne pejzaże widać na dwóch, bodaj najsłynniejszych, obrazach Chełmońskiego: „Bociany” z 1900 roku i na wcześniejszym „Babie lato” z 1875 r. Były to dzieła nastrojowe, odwołujące się do emocji, skłaniające ku kontemplacji.

„Babie lato”, najbardziej popularny obraz Chełmońskiego, choć jednocześnie nie traktowany przez krytyków jako wybitne dzieło malarza, przedstawia wiejską dziewczynę, pastuszkę odpoczywającą na polu z nitkami babiego lata w dłoni. Czarny kundelek pilnie strzeże pasącego się nieopodal stada; wokół panuje cisza i spokój ciepłego jesiennego popołudnia, czas jakby zatrzymał się w miejscu.

Obraz urzekający nastrojem Lucjan Siemieński opatrzył złośliwym komentarzem, że dziewczyna, która nie dość, że nie jest sylfidą, to powinna mieć umyte nogi.

Z kolei „Bociany” są uznane za dzieło doskonałe, wybitne. Obraz przedstawia siedzącego na polu mężczyznę i stojącego obok chłopca. Obaj patrzą na lecące bociany. W oddali widać wieś. Obok stoją zaprzężone do pługa woły. Jest to spokojna scena odpoczynku i pokrzepienia się jedzeniem z przyniesionych przez chłopca dwojaków.

„Bociany” namalował Chełmoński podczas pobytu w Kuklówce na Mazowszu. W tej wsi malarz zakupił w 1889 r. niewielki dworek. Był to czas jesieni życia artysty i czas wyciszonego, subtelnego nastroju w jego obrazach. I tak jak u progu twórczości, i w jej rozkwicie, tak teraz przyroda oraz wiejskie krajobrazy stały się bohaterami jego płócien. Tworzył kadrowane z bliska pejzaże, wiernie odtwarzał bogactwo roślin i zwierząt.

Malarz darzył też szczególnym sentymentem ptaki; były dla niego symbolem swobody, nieograniczonej wolności. Malował czajki, sójki, żurawie, jastrzębie, dropie. Dostrzegał ich kruchość, bezbronność wobec sił przyrody. „Z głębokim wzruszeniem namalował stadko kuropatw zagubione w śnieżnym pustkowiu. Tragiczny wymiar ich beznadziejnej wędrówki w poszukiwaniu pożywienia i ochrony przed zimnem podkreślił, konfrontując mimetycznie odtworzone sylwetki ptaków na pierwszym planie z bezkresną przestrzenią ziemi i nieba” - pisze w swoim eseju w katalogu wystawy Wojciech Głowacki.

Słynne „Dropie” namalował Chełmoński w roku 1886 pod koniec pobytu w Paryżu. Płótno przedstawia stadko ptaków o świcie na oszronionych polach. Zrudziałe trawy, siwe niebo, mgły w oddali utrzymane w subtelnej kolorystyce tchną chłodem, zagubieniem i nostalgią. Ten obraz zamykał paryski okres twórczości malarza.

„W krajobrazach z okresu zamieszkiwania w Kuklówce Chełmoński próbował stworzyć niejako syntezę całej natury, ukazać to wszystko, co w niej żywe, ruchliwe, zmienne, jak i to, co odwieczne i nieprzemijające. Takie podejście skłaniało do interpretacji dzieł artysty w duchu XIX-wiecznego symbolizmu. Jego estetykę kształtowało odrzucenie racjonalistycznego modelu świata, przekonanie o tym, że nieuchwytny, lecz intuicyjnie wyczuwalny pierwiastek duchowy przenika wszelkie zjawiska” - zaznacza w komentarzu do wystawy Ewa Micke-Broniarek.

Ekspozycja będąca efektem trwających od 2022 roku badań naukowych, obejmuje 119 obrazów i rysunków, pochodzących ze zbiorów własnych MNW jak i wypożyczonych z dwudziestu placówek muzealnych i kolekcji krajowych i zagranicznych.

Wystawa „Chełmoński” w Muzeum Narodowym w Warszawie, której kuratorami są Ewa Micke-Broniarek i Wojciech Głowacki, będzie dostępna dla publiczności od 27 września 2024 r. do 29 stycznia 2025 r. (PAP)

Autorka: Anna Bernat

abe/ dki/ ep/