Janina Ochojska, europosłanka i założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej, poinformowała późnym wieczorem w środę, że uczestniczyła w "interwencji Grupy Granica, w czasie której trzech Syryjczyków, uprzednio 5-krotnie wypchniętych z Polski, zostało wreszcie przewiezionych do ośrodka". "Tylko światła kamer, nasza obecność i wywalczone zabezpieczenie z Tryb. Praw Człowieka uchroniły ich przed kolejną wywózką" - napisała na Twitterze.
Wydarzenie na granicy z udziałem Ochojskiej
Do tej sprawy odniosła się w czwartek rzeczniczka Straży Granicznej. Jak relacjonowała, ok. godz. 22 do placówki SG w Szudziałowie wpłynęły pełnomocnictwa dotyczące trzech nieznanych cudzoziemców. Godzinę później, jak dodała, funkcjonariusze tej samej placówki dostali zgłoszenie od anonimowej osoby, przedstawiającej się jako mieszkanka pogranicza, o trzech osobach, które miały nielegalnie przekroczyć granicę.
"Pojechaliśmy w miejsce zgłoszenia. Na miejscu było osiem samochodów osobowych, duża liczba dziennikarzy, z ustawionymi kamerami, europosłanka Ochojska i trzech mężczyzn" - powiedziała. Jak dodała, mężczyźni, według przekazanych przez nich informacji, są narodowości syryjskiej, jednak nie mieli dokumentów potwierdzających tożsamość.
Według rzeczniczki Janina Ochojska żądała, "aby funkcjonariusze się jej legitymowali", a towarzyszące europosłance osoby utrudniały wykonywanie funkcjonariuszom obowiązków służbowych, podstawiając im telefony blisko twarzy, aby nagrywać rozmowę. "Inne osoby blokowały przejście z tymi cudzoziemcami do pojazdu służbowego" - dodała.
Por. Michalska zaznaczyła, że cudzoziemcy byli wypoczęci, czyści, w nowych ubraniach i butach, mieli białe kartki z napisaną w języku angielskim prośbą o azyl. Jak wyjaśniła, zostali zabrani na placówkę SG w Szudziałowie, gdzie potwierdzili, że chcą w Polsce składać wnioski o ochronę międzynarodową. Zostaną one przyjęte w obecności tłumacza.
"Tak wyglądała ta scena. Z naszego punktu widzenia to była ustawka, ponieważ zanim zostali wezwani do tych osób funkcjonariusze, dotarły pełnomocnictwa, a na miejscu czekały na nas kamery" - zaznaczyła. Jak dodała, nie wiadomo, gdzie ci cudzoziemcy byli wcześniej.
"Zrobiono to po to, aby nagrać to, jak postępujemy z cudzoziemcami. Najgorsze było to, że zamiast z nami współpracować - o czym my zawsze mówimy: jesteśmy otwarci na współpracę z fundacjami - to te osoby utrudniały nam nasze działania" - dodała rzeczniczka SG.(PAP)
Autorka: Agnieszka Ziemska
kgr/