"NYT": amerykańskie instytucje stosują samocenzurę, by nie drażnić Chińczyków

2022-02-21 06:47 aktualizacja: 2022-02-21, 09:31
Fot. PAP/Roman Pilpey
Fot. PAP/Roman Pilpey
Amerykańskie instytucje coraz częściej stosują samocenzurę, aby nie rozgniewać rządu ChRL. Przykładem tego mogą być zarówno politycy, sportowcy jak też Hollywood. Gazeta nazywa to sukcesem chińskiej kampanii tłumienia sprzeciwu.

Jak zauważył w niedzielę „New York Times” przed olimpiadą władze ChRL ostrzegały przybywających sportowców przed wypowiadaniem się na tematy, które stawiają Pekin w złym świetle. W ślad za tym przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi poleciła zawodnikom, aby nie antagonizować chińskich władz.

Jednocześnie dziennik wyjaśnił, że niektórzy amerykańscy ustawodawcy próbowali zająć się problemem, ale najprawdopodobniej nie przyniosłoby to większych efektów. Nie mogą bowiem mówić Hollywood, NBA czy komukolwiek innemu, co mają robić.

„NYT” podaje też inne przykłady samocenzury

„NYT” podaje też inne przykłady samocenzury. Profesjonalny zapaśnik i aktor John Cena przepraszał w minionym roku, po mandaryńsku, za nazwanie Tajwanu państwem. Pekin traktuje wyspę jako część swego terytorium.

W 2019 roku dyrektor wykonawczy zespołu koszykarzy Houston Rockets wyraził ubolewanie za tweetowanie poparcia dla prodemokratycznych protestów w Hongkongu.

„Amerykańskie firmy i instytucje chcą mieć dostęp do ogromnego rynku, populacji 1,4 mld ludzi. Zważywszy na autorytarne przywództwo Chin, oznacza to granie według zasad Komunistycznej Partii Chin, (…) której przywódcy prześladują dysydentów, rozprawiają się z demokracją w Hongkongu, łapią i przetrzymują etnicznych Ujgurów i grożą wojną z Tajwanem” – pisze „NYT”.

Były dyrektor generalny Disneya Bob Iger, pytany niegdyś przez pisarkę Karę Swisher o relacje Hollywood z Chinami przyznał: "Starasz się nie narażać na szwank tego, co nazywam wartościami. Ale są kompromisy, na które firmy muszą pójść, by być globalnymi".

„Chińscy inwestorzy powiedzieli producentom filmu, że flaga tajwańska stanowi problem"

Gazeta nowojorska wspomina o mającym wejść na ekrany filmie "Top Gun: Maverick", sequelu filmu wyprodukowanego w roku 1986. W oryginale, grany przez Toma Cruise'a, lotnik Marynarki Wojennej USA Pete Mitchell, nosił kurtkę z naszywkami, flagami Tajwanu i Japonii. W nowej wersji ich nie ma.

„Chińscy inwestorzy powiedzieli producentom filmu, że flaga tajwańska stanowi problem, ponieważ Chiny nie uważają Tajwanu za niepodległy byt. W związku z historycznymi napięciami Japonii z Chinami, kierownictwo filmu usunęło też flagę japońską” – dodał „New York Times”.

Zwrócił uwagę, że chińska kinematografia nie boi się przyjmować antyamerykańskiej postawy. Odwołuje się do filmu "Wolf Warrior 2" z 2017 roku, gdzie chiński bohater Leng Feng ratuje afrykańskich wieśniaków przed amerykańskim najemnikiem Big Daddym. Głosił on supremację swojego narodu na chwilę przed tym, jak Leng triumfuje i zabija go.

Chińscy bohaterowie w filmie, który powstał przy wsparciu rządu ChRL, byli częściej bezinteresowni i bohaterscy

W opinii PEN America nawet filmy produkcji USA mogą sprawiać wrażenie, że Chiny są lepsze. W "Transformers: Age of Extinction" z 2014 roku amerykańscy urzędnicy są przedstawieni "w niepochlebnych tonach". Chińscy bohaterowie w filmie, który powstał przy wsparciu rządu ChRL, byli częściej bezinteresowni i bohaterscy. Film przyniósł ponad miliard dolarów dochodu, z czego 300 milionów dolarów pochodziło z Chin.

„Variety” nazwało film "wspaniałym i patriotycznym, jeśli przypadkiem jesteś Chińczykiem".

„Amerykańskie instytucje mogą być zmuszone do dokonania wyboru: odrzucić cenzurę lub utrzymać dostęp do Chin. W tej chwili wygrywa pragnienie dostępu” - konstatował „NYT”.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

dsk/