Prawnicy Aleca Baldwina w piątek złożyli w imieniu aktora wniosek o arbitraż w amerykańskiej komercyjnej organizacji Judicial Arbitration and Mediation Services. Domagają się w nim zwolnienia aktora z wszelkiej odpowiedzialności finansowej za tragedię, która wydarzyła się na planie „Rust” oraz tego, by nie obciążać go kosztami sądowymi. Miałoby to wynikać z umowy, którą przed rozpoczęciem zdjęć Baldwin podpisał z firmą Rust Movie Productions LLC, która produkowała feralny western. Choć Alec Baldwin wymieniany jest jako jeden z producentów filmu, jego rola miała się ograniczać do doradzania w kwestiach artystycznych i oczywiście do wcielenia się w postać głównego bohatera. Gwiazdor przyznał, że otrzymał za to od firmy producenckiej honorarium w wysokości 250 tys. dolarów, z czego 100 tys. zainwestował w film.
Ten ruch Baldwina i jego adwokatów nie spodobał się Brianowi Panishowi, prawnikowi męża zabitej operatorki Matthew Hutchinsa. Według „New York Post” i „Deadline” adwokat określił najnowszą próbę uniknięcia przez gwiazdora odpowiedzialności za wypadek jako „haniebną” i „bezwstydną”.
Tym bardziej, że we wspomnianym wniosku Baldwin sugeruje, że Matthew Hutchins doprowadził do sytuacji, w której nie można już dokończyć filmu, z którego zyski mogłyby pokryć jego roszczenia finansowe w ramach ugody. Prace nad dokończeniem "Rust" blokuje wniesiony w połowie lutego pozew, w którym mąż operatorki oskarża Baldwina i inne osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na planie o lekkomyślne podejście do procedur, a ponadto cięcie kosztów produkcji, co doprowadziło do „bezsensownej i tragicznej” śmierci Halyny Hutchins. „Jedynym powodem zakończenia produkcji filmu było zabicie przez Aleca Baldwina Halyny Hutchins” - stwierdził Brian Panish w rozmowie z „Deadline”.
Wiadomo, że za broń, której używano na planie „Rust”, bezpośrednio odpowiedzialna była zbrojmistrzyni Hannah Gutierrez-Reed, a także asystent reżysera David Halls. Wydaje się więc, że to przede wszystkim oni powinni odpowiadać za to, że w filmowym rekwizycie znalazły się nie ślepe, a ostre naboje. Jednak to Baldwin wycelował wówczas w Halynę Hutchins i pociągnął za spust… Choć on nadal twierdzi, że nie pociągnął, a jedynie odwiódł i puścił kurek zabytkowego colta. A w złożonym właśnie wniosku stwierdził, że zrobił to na polecenie… Halyny Hutchins, która chciała dopracować kadr przed rozpoczęciem kręcenia sceny. Za co miałby więc odpowiadać?
Mąż zastrzelonej: Baldwin sięgnął po broń i mierzył z niej, choć nie upewnił się, że jest bezpieczna
Zdaniem męża zastrzelonej operatorki Baldwin odpowiada chociażby za to, że sięgnął po broń i mierzył z niej, choć nie upewnił się, że jest bezpieczna. Zdaniem Matthew Hutchinsa profesjonalny, dbający o bezpieczeństwo aktor nie robi takich rzeczy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy na krótko przed wypadkiem, wielu członków ekipy "Rust" określiło warunki na planie jako niebezpieczne, a kilku zrezygnowało z pracy. Zdaniem Jasona Bowlesa, adwokata zbrojmistrzyni Hannah Gutierrez-Reed, już samo wycelowanie broni w Halynę Hutchins było naruszeniem protokołu bezpieczeństwa.
Baldwin i jego obrońcy mają jednak inne zdanie. „Ktoś jest winien tego, że w broni znalazła się ostra amunicja, która doprowadziła do tej przerażającej tragedii. Tym kimś nie jest jednak Alec Baldwin" - stwierdził w oświadczeniu cytowanym przez „New York Times” adwokat aktora Luke Nikas. W piśmie przedstawił Baldwina jako ofiarę, która ufała, że inni dobrze wykonują swoją robotę. (PAP Life)
mar/