PAP: Mer Lwowa Andrij Sadowy poinformował, że rosyjskie rakiety trafiły w piątek rano w obiekty w okolicach lotniska we Lwowie. Czy były to obiekty cywilne czy wojskowe? Czy ktoś ucierpiał w wyniku tego ataku?
Andrij Deszczycia: Na tę chwilę, mamy tylko informację, że pociski spadły w rejonie lotniska, nie mam informacji, czy została uszkodzona jakaś infrastruktura lotniskowa. To jest lotnisko cywilne, międzynarodowe, z którego startowały rejsy między innymi do Warszawy.
Również we Lwowie było słychać wybuchy, jak wygląda sytuacja w samym mieście?
A.D.: Sytuacja jest niepokojąca, ponieważ w mieście i w zachodniej Ukrainie znajduje się bardzo dużo osób, które uciekły przed wojną ze wschodnich regionów Ukrainy. Te osoby będą musiały podjąć jakieś decyzje. Na tę chwilę Lwów nie został jeszcze zbombardowany, ale Rosja zbliża się i ostrzeliwuje obiekty coraz bliżej granicy z Polską.
Ile teraz osób przebywa we Lwowie i najbliższej okolicy?
A.D.: Według różnych szacunków we Lwowie i okolicznych miasteczkach to może być nawet kilka milionów osób, sam Lwów to jest około 1 mln osób.
Jakiej pomocy teraz najbardziej potrzeba tym osobom?
A.D.: Jeśli chodzi o pomoc humanitarną to wciąż potrzeba żywności, różnego rodzaju leków, coraz bardziej potrzebna jest też pomoc dla dzieci, w tym odzież i środki sanitarne.
Na Ukrainie dochodzi do coraz większej liczby ataków na ludność i obiekty cywilne. Czy to próba zastraszenia, złamania oporu ukraińskich władz, prezydenta Wołodymyra Zełenskiego?
A.D.: Putin jest bardzo sfrustrowany tym, że nie może osiągnąć swoich celów, zaczyna walczyć z cywilami, zabijać dzieci i ostrzeliwać miejsca, gdzie gromadzą się ludzie. Prawdopodobnie teraz już boi się ukraińskiego wojska. Chcemy jak najszybciej osiągnąć porozumienie o wstrzymaniu ognia i utworzeniu korytarzy humanitarnych, żeby oszczędzić ludzkie życie, żeby dać ludziom możliwość opuszczenia tych ośrodków, które zostały otoczone przez wojska rosyjskie albo dotkliwie zbombardowane. Rosjanie nadal twierdzą, że na Ukrainie toczą się tylko ćwiczenia wojskowe i nic nadzwyczajnego się nie dzieje, ale tak naprawdę dochodzi do ludobójstwa na naszych oczach w XXI wieku.
Jak pana zdaniem można powstrzymać rosyjską inwazję? W czwartek szef dyplomacji USA Antony Blinken mówił, że nie widzi żadnych znaczących starań Rosji, by zakończyć tę wojnę na drodze dyplomacji; NATO jednoznacznie powiedziało, że wojska Sojuszu nie wejdą na Ukrainę, gdyż byłby to początek III wojny światowej. Tymczasem codziennie dochodzą do nas dramatyczne informacje jak te o bombardowaniu teatru w Mariupolu, gdzie chronili się mieszkańcy.
A.D.: Ja w ogóle nie rozumiem tych przywódców Zachodu, którzy mówią, że jeżeli zdenerwujemy Putina, który i tak jest po prostu zbrodniarzem wojennym, że to może doprowadzić do III wojny światowej. A to, co teraz jest, to co widzimy to nie jest III wojna światowa? Ile ma jeszcze zginąć osób, ile ma jeszcze zginąć dzieci, żeby można było to nazwać III wojna światową? Ile trzeba jeszcze zbombardować i zniszczyć domów, teatrów, samochodów i autobusów? Ilu jeszcze trzeba uchodźców z Ukrainy, już wyjechało ponad 3 mln Ukraińców, trzeba 4, 5 mln? My mamy już III wojnę światową, ta wojna została rozpętana przez Rosję.
Musimy zatrzymać Putina, musimy się zjednoczyć, NATO i UE powinny mieć świadomość tego, że tylko wspólnym frontem możemy zatrzymać Putina. Zamknięta powinna być przestrzeń lotnicza nad Ukrainą i jeszcze więcej broni powinno być przekazane Ukrainie, a my sobie poradzimy z tą bronią, żeby wygonić Rosjan z naszej ojczyzny.
Czy są jeszcze jakieś niewykorzystane sankcje, instrumenty gospodarcze, które powinny zostać wykorzystane, by powstrzymać Rosję?
A.D.: Tak, chociażby zamknięcie tranzytu, który idzie z Zachodu przez Polskę i Litwę, a następnie przez Białoruś do Rosji. Rosja wciąż kupuje z Niemiec towary. Mamy też informacje, że są to towary podwójnego wykorzystania, mogą być też wykorzystywane na potrzeby sprzętu wojskowego. Musimy całkowicie zamknąć granice z Rosją, tak samo jak całkowicie musimy zamknąć połączenia lotnicze z Rosją.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zaproponował w czwartkowej rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem, by Ankara była miejscem jego rozmów pokojowych z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jak w obecnej sytuacji odczytywać taki komunikat Erdogana, czy taka rozmowa prezydentów Ukrainy i Rosji byłaby w ogóle możliwa?
A.D.: Przywołam słowa naszego ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby, który powiedział, że trwa walka, gdzie ma dojść do spotkania prezydenta Zełenskiego i Putina - taka konkurencja jakbyśmy mieli wybierać miejsca kolejnych Igrzysk Olimpijskich. Niektóre państwa mają dobre zamiary, niektóre chcą się popisać, tym że mogą doprowadzić do takiego spotkania. Rozważamy różne opcje. Najpierw jesteśmy najbardziej zainteresowani tym, żeby doprowadzić do rozejmu czy zawieszenia broni, do stworzenia korytarzy humanitarnych. Rozważamy też spotkanie Zełenskiego i Putina, ale zobaczymy na jakich warunkach.
Zatem jakie warunki musiałyby być spełnione, by mogłoby dojść do tego spotkania?
A.D.: Żeby Putin przestał zabijać ludzi, a drugi warunek żeby wycofał wojska z Ukrainy i przekazał Ukrainie całe jej terytorium łącznie z Donbasem i Krymem.
Jak po rosyjskiej inwazji na Ukrainę powinna zmienić się architektura świtowego bezpieczeństwa?
A.D.: Powinniśmy myśleć o nowej strukturze bezpieczeństwa światowego, chodzi nie tylko o Ukrainę. Jak może dalej funkcjonować Rada Bezpieczeństwa ONZ, jeżeli jeden z członków tej Rady jest uznawany za agresora? Tym bardziej, że członkowie Rady Bezpieczeństwa mają prawo weta i mogą zablokować każda decyzję o pomocy, wstrzymaniu wojny, Rosja zawsze będzie z tego korzystać.
Chcę też zwrócić uwagę na podejmowanie decyzji w strukturze NATO-wskiej, decyzje te mają być podejmowane jednomyślnie. Ale mamy różne państwa w tym sojuszu i niektórzy układają z Rosją dobre relacje, zamykają oczy na to, co dzieje się na Ukrainie, na ludobójstwo na Ukrainie i blokują decyzje całego NATO. Są takie państwa, które mogłyby nam pomóc, ale ponieważ decyzja ma być jednomyślna, to z tego korzystają te państwa, które są skorumpowane przez Rosję tak jak Niemcy, które blokują wszystko, czy jak Węgry, które uzależniają swój stosunek do Ukrainy od spraw związanych z mniejszością węgierską. To jest nie do pomyślenia, żeby teraz w czasie wojny trzeba było podejmować decyzje jednomyślnie i ta architektura bezpieczeństwa musi być zmieniona.
Czy wtorkowa wizyta premierów Polski, Czech i Słowenii w Kijowie miała przede wszystkim znaczenie symboliczne czy też przyniosło realne wsparcie dla Ukrainy?
A.D.: Ta wizyta miała znaczenie zarówno symboliczne, ale też praktyczne. To był gest wsparcia Ukrainy i dodanie ducha walki oraz sygnał, że państwo i administracja ukraińska funkcjonuje normalnie. Wizyta stanowiła też sygnał do Zachodu, że trzeba wspierać Ukrainę i Ukraińców oraz podejmować szybkie, twarde decyzje dot. wsparcia Ukrainy. Ponadto w Kijowie zostały omówione konkretne plany jak pomóc Ukrainie w czasie wojny i po jej zakończeniu.
Wicepremier Jarosław Kaczyński przedstawił w Kijowie propozycję wysłania do Ukrainy misji pokojowej w ramach NATO lub innego porozumienia międzynarodowego.
A.D.: Taka misja jest potrzebna, jeżeli chcemy powstrzymać wojnę na Ukrainie. Powinna to być misja pokojowa, ale też militarna, bo mamy do czynienia ze zbrodniarzami ze strony agresora, którzy mają broń i samą misją pokojową narażamy życie jej uczestników. Ta misja musi być międzynarodowa, czy tej misji będzie przewodniczyć NATO, to już muszą zdecydować organizacje, które powołają tę misję. (PAP)
Rozmawiał: Karol Kostrzewa
gn/