Na czwartkową rozprawę w Sądzie Okręgowym w Gdańsku oskarżony Stefan W. został doprowadzony z pobliskiego aresztu śledczego. W największej sali budynku sądu siedział w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu za szklaną szybą. Był pilnowany przez dwóch funkcjonariuszy. Przez całą rozprawę nie wypowiedział żadnego słowa.
Sędzia Sądu Okręgowego Aleksandra Kaczmarek poinformowała, że Stefan W. przed rozprawą został przebadany przez lekarzy i jego stan fizyczny pozwala na uczestnictwo w rozprawie.
Natomiast do 31 maja biegli psychiatrzy mają wydać opinię pod kątem jego zdolności psychicznej do uczestnictwa w procesie.
W trakcie czwartkowej rozprawy zostało przesłuchanych trzech świadków: mężczyzna, który widział jak Stefan W. przeskoczył przez barierki, ochroniarz, który stał pod sceną oraz funkcjonariusz policji, który był ówczesnym komendantem komisariatu przy ul. Białej w Gdańsku.
Z zeznań tego ostatniego wynika, że w nocy po zamachu skontaktował się z nim naczelnik wydziału kryminalnego mówiąc, że zatrzymany z Targu Węglowego jest osobą, wobec której wcześniej komendant podejmował czynności.
Świadek zeznał, że te czynności polegały na powiadomieniu, że oskarżony po wyjściu na wolność planował popełnić kolejne przestępstwo polegające na dokonaniu rozboju na placówki bankowe.
Informacja o tym, że Stefan W. planował popełnić przestępstwo, podwładnemu komendantowi przekazała matka Stefana W., która - jak zeznawał świadek - przyszła na komisariat, kiedy Stefan W. kończył odbywanie kary więzienia za napady na placówki bankowe.
"Z informacji z zakładu karnego wynikało, że służba więzienna przeprowadziła rozmowy wychowawcze z oskarżonym i po wyjściu z zakładu zamierza on opuścić województwo pomorskie. Nie było wskazanego konkretnego celu, dokąd się uda" - zeznał funkcjonariusz policji.
Dodał, że wykonał "niestandardową czynność", która polegała na rozesłaniu informacji do wszystkich jednostek policji w kraju o tym, że Stefan W. wychodzi na wolność.
Kolejnym świadkiem przesłuchiwanym przez skład sędziowski pod przewodnictwem sędzi SO Aleksandry Kaczmarek, był były ochroniarz, który w noc zabójstwa pilnował sceny, na której odbywał się finał WOŚP.
Zeznał, że zauważył mężczyznę na scenie, który "rzucił się na pana prezydenta, po czym podniósł ręce do góry i coś krzyczał".
W trakcie rozprawy SO przesłuchał również Marka G., który 13 stycznia, w trakcie finału WOŚP stał niedaleko sceny, na której zamordowano Pawła Adamowicza.
Zeznał, że stał za barierkami kilka metrów obok oskarżonego, a przed godz. 20 (przed "światełkiem do nieba") zobaczył jak Stefan W. przeskoczył przez barierkę i wbiegł po schodach na scenę. Nie zauważył, aby oskarżony miał nóż czy identyfikator pozwalający na wejście na teren koncertu.
Podkreślił, że barierki, przez które przeskoczył oskarżony, "to dogodne miejsce, bo nie stał tam żaden ochroniarz" - stwierdził.
Do tych zeznań, po zakończonej w poniedziałek rozprawie, odniósł się Piotr Adamowicz, brat zamordowanego Pawła Adamowicza, który występuje w sprawie w charakterze oskarżyciela posiłkowego. Powiedział, że te zeznania dowodzą, że Stefan W. wybrał odpowiednie miejsce do obserwowania tego, co dzieje się wokół sceny, oraz że był skoncentrowany i opanowany. "To potwierdza, że to wszystko było przemyślane znacznie wcześniej, miejsce idealne do rozpoczęcia ataku" - skomentował Adamowicz.
Przed Sądem Okręgowym nie stawił się świadek Sebastian I., który razem ze Stefanem W. siedział w jednej celi, kiedy ten odsiadywał wyrok za napady na banki. Sąd za niestawienie się nałożył na niego karę porządkową w wysokości 1000 złotych.
Sędzia Kaczmarek odczytała zeznania świadka - Anety K., która miała być przesłuchiwana na poprzedniej rozprawie, ale przebywa na stałe za granicą. Kobieta wraz ze swoim partnerem 23 grudnia 2018 r. spotkała Stefana W. w jednym ze sklepów spożywczych. Zapamiętała go, ponieważ Stefan W. awanturował się z ekspedientkami. Stefan W. miał odgrażać się pracownicom, że zrobi im krzywdę i zniszczy lokal. Partner Anety K., aby załagodzić sytuację, zaproponował Stefanowi, aby wyszli przed sklep.
"Mówił, że władza wpakowała go do więzienia, że swoje odsiedział, ale nic poważnego nie zrobił, bo to wina władzy" - odczytywała zeznania świadka sędzia Kaczmarek.
Prokuratura oskarża Stefana W. o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach powrotu do przestępstwa. Stefanowi W. grozi od 12 lat do dożywotniej kary więzienia.
W opinii biegłych, gdy Stefan W. 13 stycznia 2019 r. wszedł na scenę WOŚP i zaatakował nożem Pawła Adamowicza miał ograniczoną poczytalność. Może to wpłynąć na wysokość kary więzienia. Sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.
Kolejna rozprawa odbędzie się 23 maja br.(PAP)
Autor: Piotr Mirowicz
kgr/