Prezes PGZ: mamy czasy, kiedy to, co robimy, zaczęło być postrzegane jako ważne i potrzebne

2022-05-24 18:51 aktualizacja: 2022-05-24, 19:39
Przedstawiciele polskich firm zbrojeniowych wzięli udział w konferencji Defence24 Day. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Przedstawiciele polskich firm zbrojeniowych wzięli udział w konferencji Defence24 Day. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Przedstawiciele polskich firm zbrojeniowych wzięli udział w konferencji Defence24 Day. Jednym z tematów spotkania, które  rozpoczęło się w Warszawie był wpływ ustawy o obronie ojczyzny oraz zapisanego w niej wzrostu liczebności armii i wydatków obronnych na zamówienia w krajowych spółkach zbrojeniowych.  "Pandemia pokazała, że nie potrzeba wojny, by łańcuchy dostaw zostały nadwyrężone. Konflikt na Ukrainie pokazuje, jak ważny jest lokalny przemysł dla bieżącego utrzymania zdolności" - mówił na spotkaniu  Prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Sebastian Chwałek. 

Chwałek zauważył, że - jak pokazuje wojna na Ukrainie - zakłady zbrojeniowe są jednym z pierwszych celów napastnika, dlatego umieszczenie ich poza zasięgiem broni potencjalnego agresora zwiększa szanse na niezakłócone dostawy.Wiceprezes Grupy WB - największej prywatnej firmy zbrojeniowej w Polsce, produkującej m.in. drony i systemy łączności - Adam Bartosiewicz stwierdził, że "jeśli chodzi o nowoczesne technologie, mamy w Polsce wiele rzeczy, których nie musimy się wstydzić".

"Huta Stalowa Wola to dziś firma, z której wszyscy jesteśmy dumni"

"Huta Stalowa Wola to dziś firma, z której wszyscy jesteśmy dumni, ale pamiętam czasy, kiedy przetrwanie HSW jako producenta sprzętu wojskowego wisiało na włosku" - mówił. Dodał, że przetrwanie HSW zawdzięcza "garstce ludzi", w tym wojskowym, którzy mieli wizję nowoczesnej artylerii. Podkreślił, że to właśnie głównie artyleria "niszczy dziś na Ukrainie rosyjskie zagony pancerne". Porównał koszty opracowania podobnych systemów zarządzania walką w USA i Polsce - 90 mln dol. i 5 mln zł - podkreślając, że "niewielkimi środkami jesteśmy w stanie budować nowoczesność w polskiej armii". Dodał, że coraz lepiej układa się dialog między wojskiem a przemysłem.

"Mamy czasy, kiedy to, co robimy, zaczęło być postrzegane jako ważne i potrzebne"

"Mamy czasy, kiedy to, co robimy, zaczęło być postrzegane jako ważne i potrzebne. Obecny czas mimo całego dramatyzmu budzi pewną nadzieję, że w końcu zerwiemy z paradygmatem: najmniej ważne, co kupimy, ważne od kogo" - mówił.

Janusz Noga, prezes Centrum Rozwojowo-Wdrożeniowego Telesystem Mesko - firmy produkującej m.in. systemy naprowadzania do pocisków Piorun - podkreślił, że skonstruowanie tego pocisku było możliwe dzięki utrzymaniu zespołów specjalistów, którzy pracowali nad wcześniejszym pociskiem Grom. Wyraził przekonanie, że większy udział wydatków obronnych w PKB pozwoli zwiększyć zamówienia.

Do głównych wyzwań zaliczył płynne przechodzenie od fazy projektowania do produkcji, by nie marnować pieniędzy i czasu na odtwarzanie zdolności wytwórczych po zakończeniu projektu badawczego. Według Nogi "warto budować polskie programy, nawet gdyby miały dłużej trwać", np. opracowania własnych systemów przeciwpancernych i rakiet o większym zasięgu.

"Warto budować polskie programy, nawet gdyby miały dłużej trwać"

Prezes należącego do koncernu Lockheed Martin i wytwarzającego m.in. śmigłowce Black Hawk PZL Mielec Janusz Zakręcki przekonywał, że składanie zamówień w krajowym przemyśle nie tylko zwiększa bezpieczeństwo dostaw, ale pozwala na prace rozwojowe. Zwrócił uwagę, że zyski z eksportu powalają zwiększać nakłady na

produkcję na rynek wewnętrzny. Wyraził zadowolenie z wprowadzonego przez ustawę o obronie ojczyzny mechanizmu finansowania zakupów dla wojska także spoza budżetu.

Dodał, że w ustawie "kilku rzeczy brakuje" - np. przepisów o wsparciu eksportu o procedurze podobnej do amerykańskiej procedury FMS, stosowanej przy międzyrządowych kontraktach na sprzęt używany przez wojska USA.(PAP)

autor: Jakub Borowski

gn/