W wywiadzie dla radia RAI w sobotę Salvini zastrzegł: "Nie ma pewności, czy pojadę. Pracujemy nad tym". Dodał, że pojedzie do Moskwy, jeśli będzie to przydatne; "a pewności nie ma".
"To nie będzie podróż dla przyjemności. Pojadę, jeśli się to przyda. Nie pojadę w imieniu rządu. Dołożę moją cegiełkę"- mówił przywódca Ligi.
Na łamach "La Stampy" wyjaśnił zaś: "Moim obowiązkiem jest to, by zrobić wszystko, by spróbować wnieść wkład na rzecz osiągnięcia sprawiedliwego pokoju używając najsilniejszej broni: dyplomacji".
Podkreślił, że chciałby pojechać także do Kijowa. Wyznał, że byłby szczęśliwy, "gdyby prezydent Putin zgodził się spotkać z papieżem Franciszkiem".
"Dołożę wszelkich możliwych starań, by do tego doszło"- zapewnił.
Jednocześnie Salvini zapowiedział, że przed ewentualną podróżą przeprowadzi wszystkie niezbędne rozmowy, przede wszystkim z premierem Włoch Mario Draghim.
Ogłoszenie planów podróży do Moskwy wywołało ostrą krytykę, zwłaszcza w szeregach koalicyjnej centrolewicowej Partii Demokratycznej.
Jej lider Enrico Letta powiedział: "Salvini zapowiedział, że pojedzie do Moskwy. To mnie nie dziwi".
"Pojedzie tam, gdzie naturalnie bije jego serce, od początku, od zawsze"- stwierdził odnosząc się do prorosyjskich sympatii polityka.
Minister obrony Lorenzo Guerini poproszony o komentarz oświadczył: "Nie komentuję hipotez o podróżach raczej niemożliwych".
Z Rzymu Sylwia Wysocka, (PAP)
kw/