Gen. Waldemar Skrzypczak miażdży Putina: pozbawił armię rosyjską wszelkich zdolności bojowych

2022-06-02 20:20 aktualizacja: 2022-06-03, 15:08
Gen. Waldemar Skrzypczak, fot. PAP/Rafał Guz
Gen. Waldemar Skrzypczak, fot. PAP/Rafał Guz
- Z wojskowego punktu widzenia Putin popełnił wielki błąd, bo na początku wojny nie stworzył wymaganej przewagi, by ją wygrać. Teraz płaci konsekwencjami na polu walki. Pozbawił armię rosyjską wszelkich zdolności bojowych. Armia rosyjska potrzebuje wylizać się z ran. Stoi także przed reformą strukturalną i technologiczną. Politycy na Kremlu zdali sobie sprawę, że z taką armią żadnej wojny nie wygrają - powiedział w rozmowie z PAP.PL gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i wiceszef MON.

PAP.PL: Mija sto dni od rozpoczęcia pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Jak można podsumować dotychczasowe poczynania Rosjan, jak i obronę ze strony Ukraińców?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Zamiary Putina spełzły na niczym. Armia rosyjska poniosła sromotna klęskę. Operacje, które Rosjanie rozpoczęli 24 lutego, zakończyły się niepowodzeniem. Stracili wiele z tego, co zdobyli na początku. Rosjanie podchodzili pod Kijów, Sumy, Czernichów, ale stracili te tereny. W tej chwili skupili swój wysiłek na wschodzie, łuku donbaskim i na południu. 

Ukraińcy prowadzą skuteczne operacje obronne, zadają Rosjanom dotkliwe straty, czego przykładem jest łuk donbaski. W tej chwili można powiedzieć, że mamy do czynienia z patem strategicznym. 

PAP.PL. Władimir Putin zapewnia, że wcale mu się nie spieszy. Jakie są cele rosyjskie?

W.S.: Rosjanie ponoszą dotkliwe straty, są w matni, z której nie wiedzą jak wyjść. Starają się przykryć swoje niepowodzenia, ale kierują tę propagandę do swojego narodu, nie do nas, bo my wiemy, jakie jest prawdziwe oblicze tej wojny. Założenia Putina, że w ciągu kilku czy nawet trzydziestu dni do 1 lipca wojska rosyjskie zajmą Donieck, też skończą się niepowodzeniem, bo widać wyraźnie, że Rosjanie wyczerpują swoje możliwości. Ta wojna bardzo wiele ich kosztuje, zwłaszcza we wspomnianym rejonie łuku donbaskiego. Ukraińcy dostają nowy sprzęt, tworzą nowe jednostki wojskowe, które kierują na front, tym samym mają dziś większe możliwości niż na początku wojny. To pozwala im skutecznie walczyć z armią rosyjską.

PAP.PL: W środę Wołodymyr Zełenski przyznał, że brakuje broni na wschodzie Ukrainy. 

W.S.: Prezydent Zełenski oczekuje, że Zachód pomoże Ukrainie przekazując sprzęt, głównie broń dalekiego zasięgu. Wydaje się jednak, że nie ma woli politycznej, by takie rakiety Ukraińcy dostali. Chodzi głównie o Himarsy, które mają zasięg 300 km. Amerykanie dają Himarsy, ale o zasięgu 84 km. Potencjał, który teraz dostaną, zapewni im o wiele większe możliwości, ale oczywiście armię ukraińską cały czas trzeba wzmacniać. Ma bowiem potencjał ludzki, ale potrzebuje broni i amunicji. 

PAP.PL: Zagraniczna broń trafia na Ukrainę, żeby jednak mogła być użyta, żołnierze muszą być przeszkoleni. Serhij Hajdaj, szef władz obwodu ługańskiego powiedział w rozmowie z "Politico", że potrzeba kilku miesięcy, by mogli oni w pełni zaznajomić się z zachodnią bronią i przejść do ofensywy w Donbasie.

W.S.: Moim zdaniem czasu potrzeba dużo mniej, tym bardziej, że Ukraińcy mają swoje jednostki, które stacjonują na zachodzie Ukrainy, i które od dłuższego czasu przygotowują się pod kątem tego sprzętu. Adaptacja u żołnierzy ukraińskich przebiega bardzo szybko. Są przygotowani, mają dowódców przeszkolonych na Zachodzie, którzy świetnie wkomponowali się w system szkolenia. Proces przygotowania żołnierzy do wykorzystania tego sprzętu to tydzień, dwa tygodnie. Przykładem jest wykorzystanie haubic M777, które skutecznie już działają na froncie, zadając dotkliwe starty siłom rosyjskim.  

PAP.PL: W wywiadzie dla PAP kilka tygodni temu w odniesieniu do artylerii stwierdził pan, że bóg wojny pozostaje bogiem wojny. Podtrzymuje pan te słowa?

W.S.: Tak. Widać wyraźnie, że wymiana ognia artyleryjskiego rośnie w siłę. Artyleria ukraińska zadaje dotkliwe straty armii rosyjskiej. Do tej pory najbardziej dokuczliwą dla obrońców ukraińskich była artyleria rosyjska, która dewastowała obronę ukraińską. Teraz Ukraińcy mają środki, które pozwalają im zwalczać artylerię rosyjską. Co więcej, dzięki środkom artyleryjskim, jakimi dysponują, mogą strzelać do artylerii rosyjskiej, nie będąc w zasięgu ognia artylerii rosyjskiej. To bardzo dobre rozwiązanie. 

PAP.PL: Prezydent USA Joe Biden zapowiedział jedenasty pakiet broni z USA wart 700 mln dolarów. Nie wiemy dokładnie co w nim będzie, na pewno będą to precyzyjne rakiety Himars o zasięgu ok. 80 km. Czy ta broń zmieni losy wojny?

W.S.: Himarsy mają duże możliwości. Będą poza zasięgiem ognia artylerii rosyjskiej a jednocześnie będą mogły niszczyć artylerię rosyjską. Obrona ukraińska będzie mocniejsza i trwalsza. 

PAP.PL: To broń z lat 90.

W.S.: Ale jest niezwykle skuteczna.

PAP.PL: Nie wymyślono nic skuteczniejszego, nowocześniejszego? Czy chodzi o stosunek kosztów zakupu do kosztów wykorzystania?

W.S.: Chodzi o to, że HIMARS-y mogą słać rakietami nawet w zasięgu 300 km, ale prezydent Biden nie wyraził zgody na ich przekazanie Ukraińcom. To, co dostaje Ukraina pozwala moim zdaniem co najmniej na zrównoważenie ognia artylerii rosyjskiej.

PAP.PL: Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział w Waszyngtonie, że zwoła spotkanie oficjeli Turcji, Szwecji i Finlandii. Turcja blokuje wejście Szwecji i Finlandii do NATO. Jest nadzieja na przełamanie impasu przed szczytem w Madrycie. Jak zmieniłaby się sytuacja geopolityczna, gdyby Szwecja i Finlandia weszły do NATO?

W.S.: Ankara gra i moim zdaniem odstąpi od tego, by przeszkadzać Finlandii i Szwecji we wstąpieniu do NATO. To bardzo ważna decyzja Szwecji i Finlandii. Dla nas jest to bardzo korzystne, bo nasza lewa flanka staje się silniejsza a Bałtyk - morzem wewnętrznym NATO. Porty takie jak Kaliningrad czy Petersburg będą nieczynne a flota państw NATO zyska zdolność blokowania Floty Bałtyckiej, która stanie się złomem. 

PAP.PL: Tymczasem niektórzy mówili o Bałtyku, że to "sadzawka", że nie potrzeba tu statków, bo rakiety z Kaliningradu mogą zniszczyć takie siły. 

W.S.: Mamy ambicje morskie i nazywanie przez niektórych Morza Bałtyckiego "jeziorem bałtyckim" jest nieuzasadnione. Wszystkie państwa regionu traktują Bałtyk jako morze. Ważne by flota była i to flota, która we współdziałaniu z innymi będzie mogła wykonać operację przeciwko Rosji i jej flocie bałtyckiej. Zagrożenie Iskanderami jest natomiast takie samo jak z naszej strony dywizjonami nadbrzeżnymi, które mogą obezwładnić cele w zasięgu 250 km. Także niech Rosjanie nie będą tacy pewni, że są poza naszym zasięgiem. 

PAP.PL: Siewierodonieck. Dlaczego jest tak ważny dla Rosjan?

W.S.: Z przyczyn propagandowych. Strategicznego znaczenia nie ma. W rejonie łuku donbaskiego jest wiele miast i wszystkie są uprzemysłowione, zurbanizowane i doskonale przygotowane do obrony. Zdobycie każdego miasta w tym regionie ma dla Rosjan znaczenie propagandowe. To nie żadne zwycięstwo. To kolejne miasto, które zdobywają ale w wyniku tego, że Ukraińcy wycofują się plano na nowe, doskonale przygotowane pozycje. Cena zdobycia każdej pozycji przez Rosjan jest ogromna. Jako dowódca nigdy nie wydałbym takiego rozkazu, bo to używanie żołnierza jako mięsa armatniego. 

PAP.PL: Co z kotłami rosyjskimi? Czy nadal rosyjska strategia zakłada, by okrążać Ukraińców?

W.S.: Od 3 kwietnia Rosjanie na kierunku łuku donbaskiego prowadzili operację, która zakładała okrążenie Ukraińców szerokim łukiem od Iziumu przez Kramatorsk, aż do Doniecka, ale przez dwa miesiące nie udało im się to. Rzeka, której nie mogli pokonać w wielu miejscach, czyli Siewierskij Doniec, przejdzie do historii jako rzeka-bohater.

PAP.PL: Sprzętu rosyjskiego jest dużo, ale jaka jest jego jakość?

W.S.: Coraz gorsza. Rosjanie utracili już najlepszy sprzęt. Sięgają teraz po głębokie rezerwy - z lat 60. i 70., ściągając na front czołgi T-62, odtwarzając na ich podstawie część jednostek. Rosjanie nie przygotowali zasobów rezerw osobowych a ludzie ściągani do nowych jednostek są niewyszkoleni i ich zdolność bojowa jest niska. Moim zdaniem Rosjanie nie przeprowadzą już żadnej wielkiej operacji manewrowej. Będą się starali utrzymać to, co udało się zdobyć.

PAP.PL: 50 sztuk armatohaubic Krab. Umowa warta 3 mld złotych podpisana w Kijowie. To ma być największy kontrakt eksportowy polskiej zbrojeniówki od lat. Co to jest za sprzęt?

W.S.: To bardzo dobra haubica. W tej chwili jest to już produkt polski. Huta Stalowa Wola (producent - przyp. PAP) ma osiągnięcia, jeśli chodzi o artylerię. Haubica Krab kaliber 155 mm o zasięgu 40 km jest bardzo mobilna, na bardzo skutecznym podłożu K9 z Korei Południowej. Pokonuje w zasadzie każdy teren i towarzyszy szczególnie wojskom pancernym. Zdolności rażenia przeciwnika z wykorzystaniem haubicy Krab, która może strzelać również amunicją precyzyjną, są bardzo pomocne dla Ukraińców.

PAP.PL: Ile ta wojna jeszcze może potrwać? Nie brakuje głosów, że będzie to kolejny zamrożony konflikt.

W.S.: Są dwa czynniki, które o tym zdecydują. Pierwszy to możliwość odtworzenia przez Rosję zdolności operacyjnych. Drugi - to jak szybko i jakimi siłami Ukraińcy będą mogli tę kontrofensywę przeprowadzić. Im szybciej będą mogli to zrobić, tym lepiej, bo w tym momencie Rosjanie są najsłabsi. Uważam, że wojnę zakończą politycy, być może już niebawem. Celem zasadniczym Ukrainy powinno zaś być wyzwolenie maksymalnej ilości terenu, na pewno Chersonia i Zaporoża. To zdecyduje o przyszłości Ukrainy i o tym, czy prezydent Zełenski będzie akceptowany przez naród. On nie oddać pola, zgodzić się na ustępstwa na rzecz Rosji.

PAP.PL: Czy Polska jest bezpieczna?

W.S.: Putin nie ma możliwości rozpoczęcia jakiejkolwiek awantury militarnej z kimkolwiek. Nie będzie zdolny do kolejnej wojny przez najbliższych pięć lat. Możemy czuć się bezpiecznie. Z wojskowego punktu widzenia Putin popełnił wielki błąd, bo na początku wojny nie stworzył wymaganej przewagi, by tę wojnę wygrać. Teraz płaci konsekwencjami na polu walki. Pozbawił armię rosyjską wszelkich zdolności bojowych. Armia rosyjska potrzebuje wylizać się z ran. Stoi także przed reformą strukturalną i technologiczną. Politycy na Kremlu zdali sobie sprawę, że z taką armią żadnej wojny nie wygrają. 

Rozmawiał Adrian Kowarzyk

Rozmowa dostępna także w formie podcastu Studio PAP 

 

an/ js/