To były niezwykle udane dla biało-czerwonych zawody. Prawdziwy pokaz mocy pokazała kobieca grupa, prowadzona od 2009 roku przez trenera Tomasz Kryka. Kajakarki od wielu lat są wiodącą siłą nie tylko w Polsce, ale i na świecie, natomiast w Monachium wręcz zdeklasowały rywalki. Zdobyły trzy złote medale w trzech konkurencjach olimpijskich (jedynka, dwójka i czwórka na 500 m), a wszystkie z udziałem Puławskiej. Do tego dołożyły dwa srebra w jedynce i dwójce na 1000 m, srebro w dwójce na 200 m, a brąz wywalczyła Marta Walczykiewicz w jedynce na 200 m.
"Liczyłem na więcej medali niż w mistrzostwach świata, gdzie było siedem, ale ten wynik przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. To był historyczny występ całej reprezentacji, ale przede wszystkim grupy kobiet. Nigdy dotychczas jeszcze nie zdobyliśmy trzech złotych medali na dystansach olimpijskich. Pozostałe grupy też pokazały się z bardzo dobrej strony. Cieszy postawa dwójki kanadyjkowej Wiktor Głazunow i Tomasz Barniak, która zdobyła srebro w olimpijskiej konkurencji" - powiedział PAP prezes Polskiego Związku Kajakowego Grzegorz Kotowicz.
Jak dodał, optymizmem napawa również dyspozycja zawodników, którzy znaleźli się poza podium.
"Mamy jedną z najmłodszych reprezentacji na świecie i przyglądamy się zawodnikom pod kątem igrzysk olimpijskich w Paryżu. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ci, którzy wracają bez medali, też zrobili ogromny postęp i są w kontakcie z czołówką światową" - podkreślił.
W niedzielę Polacy sześciokrotnie stanęli na podium. Worek medali otworzyła Justyna Iskrzycka, która w tym sezonie rywalizowała na dystansie nieolimpijskim - 1000 m. W finale jedynek zdobyła srebro, drugie w tych mistrzostwach; wcześniej z Katarzyną Kołodziejczyk była druga w K2 1000 m.
Dwójki kanadyjkowe na 200 m to była zawsze ulubiona konkurencja Arsena Śliwińskiego, który w poprzednich latach sięgał po medale z Michałem Łubniewskim. W Monachium popłynął z Aleksandrem Kitewskim; osada wygrała z wyraźną, niewymagającą wideoanalizy przewagą.
Potem w głównej roli znów wystąpiły podopieczne trenera Kryka. W finale dwójek na 200 m Kołodziejczyk z Dominiką Putto musiały uznać wyższość tylko utytułowanych Węgierek, a potem w rywalizacji K1 500 m Puławska pokonała rywalki, które w tej konkurencji mają od niej zdecydowanie więcej medali.
Szkoleniowiec żeńskiej grupy wciąż szuka optymalnego wyboru do tej konkurencji, wcześniej startowała w niej Iskrzycka, a na mistrzostwach świata Putto.
Puławska niespełna godzinę po finale jedynki, musiała szybko przesiąść się do czwórki. Ta osada w składzie z Karoliną Nają, Adrianną Kąkol i Putto w tym sezonie wygrała wszystko - dwukrotnie triumfowała w zawodach Pucharu Świata oraz w mistrzostwach świata. W Monachium znów zwyciężyła prawie o długość łodzi.
Nowa konkurencja olimpijska
Niezwykle wyrównana i zacięta walka toczyła się w finale nowej olimpijskiej konkurencji dwójek kanadyjkowych na 500 m (w Tokio zawodnicy rywalizowali na dystansie dwukrotnie dłuższym). Wyraźnie wygrali Hiszpanie, a Głazunow i Barniak niemal równocześnie wpadli na metę z Niemcami i Włochami. Sędziowie dość długo analizowali zapis fotofiniszu, ostatecznie polski duet okazał się szybszy od osady gospodarzy o zaledwie 0,011 s.
Ułamków sekund zabrakło do podium kanadyjkarce Katarzynie Szperkiewicz, która w finale jedynek na 200 m zajęła czwarte miejsce.
Brązowy medal do dorobku polskiej reprezentacji dołożył Rafał Rosolski. Najbardziej doświadczony zawodnik z grupy kajakarzy był dopiero 12. na olimpijskim dystansie 1000 m; w konkurencji poza programem olimpijskim, czyli K1 5000 m, zajął trzecią lokatę.
Dwa brązowe medale zdobyli także parakajakarze - Mateusz Surwiło oraz w Karolina Bronowicz jedynkach na 200 m.
Kłopoty ze sprzętem
Polscy reprezentanci często musieli jednak rywalizować z przeciwnościami losu, kłopotami sprzętowymi, a czasami nawet jego brakiem. Trenerowi Krykowi podczas transportu kajaków z Portugalii przytrafił się pożar przyczepy. Sprzęt nie ucierpiał, ale przyczepa nie mogła kontynuować jazdy i szefostwo ekipy wysłało inną. Z kolei grupie kanadyjkarzy po mistrzostwach świata zaginęły wiosła i klęczniki.
"Kłopoty zaczęły się już na mistrzostwach świata w Kanadzie. Opóźnione loty, oczekiwania na lotniskach po kilkanaście godzin, zaginione bagaże... Te trudności się piętrzyły, ale udało nam się z tego wybrnąć. Nie wpłynęło to na psychikę zawodników, wręcz przeciwnie - pokazali pełen profesjonalizm i potrafili unieść ciężar stresu i niepewności" - podsumował Kotowicz.(PAP)
autor: Marcin Pawlicki
mmi/ mar/