Dziennik podkreśla, że scenariusz wydarzeń na najbliższą przyszłość jest niepokojący. "W piątek rozpoczną się pseudoreferenda w czterech ukraińskich obwodach, które w mniejszym lub większym stopniu kontroluje Rosja: donieckim, ługańskim, chersońskim i zaporoskim. Tak zapowiedział w środowym wystąpieniu do narodu Władimir Putin. Ich wynik jest przesądzony. Można też założyć, że te terytoria o powierzchni Węgier zostaną w przyszłym tygodniu wcielone do Rosji. Tak było w 2014 r., gdy pięć dni od takiego niby-głosowania został anektowany Krym" - zaznacza gazeta.
Podkreśla, że Zachód już zapowiedział, że tego nie uzna. "Pseudoreferenda nie mają żadnej mocy prawnej" – ostrzegł cytowany przez "Rz" sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. "Mimo to ruch Putina zasadniczo zmienia oblicze wojny. Z perspektywy Moskwy będzie to już obrona samej Rosji, nie inwazja na Ukrainę. Rosyjska doktryna wojenna dopuszcza użycie broni jądrowej, nawet jeśli wróg ogranicza się do środków konwencjonalnych, ale "stanowi egzystencjalne zagrożenie dla kraju" - czytamy w "Rz".
"Jeśli będzie zagrożona integralność terytorialna Rosji, sięgniemy po wszelkie środki, jakimi dysponujemy. I nie jest to blef" – ostrzegł Władimir Putin. "Zapowiedział równocześnie częściową mobilizację obejmującą 300 tys. rezerwistów, ale eksperci są zgodni, że przed upływem wielu miesięcy nie zmieni to przebiegu sytuacji na froncie. Tu zaś po spektakularnej ofensywie w obwodzie charkowskim na początku września Ukraińcy zachowują inicjatywę. Tylko zaniechanie przez Zachód wsparcia Ukrainy w obawie przed jądrowym kataklizmem może na krótką metę uchronić Putina przed upokarzającą klęską. I pokusą sięgnięcia po środki ostateczne" - czytamy w dzienniku.
Amerykanie: będziemy stali u boku Ukrainy tak długo, jak będzie to konieczne
"Rzeczpospolita" podkreśla, że Stany Zjednoczone zastraszyć się nie dały. "Będziemy stali u boku Ukrainy tak długo, jak będzie to konieczne" – zapowiedziała w środę ambasador USA w Kijowie Bridget Brink. "Jej zdaniem groźby Putina to wyraz desperacji dyktatora, któremu grunt usuwa się spod nóg, a nie oznaka siły. Od początku wojny Ameryka przekazała Ukraińcom broń wartą 15 mld dol. To wsparcie, choć decydujące dla zepchnięcia Rosjan do defensywy, stanowi jednak ledwie 2 proc. rocznego budżetu Pentagonu. Stany mogą więc bez trudu zdobyć się na więcej. Pozycja Rosji jest tym gorsza, że traci ona sojuszników" - podkreśla gazeta.
Dodaje, że prezydent Francji Emmanuel Macron dotąd gotowy wyjść naprzeciw przynajmniej niektórym oczekiwaniom Kremla, mówił we wtorek o "wojnie kolonialnej, na którą nie ma zgody Francji".
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że od Moskwy dystansują się nawet Chiny. "W 1962 r. świat znalazł się na skraju wojny atomowej, gdy ZSRR rozmieścił pociski z głowicami pod bokiem USA – na Kubie. Wtedy udało się uniknąć konfrontacji jądrowej, bo Kreml się cofnął za do dziś obowiązującą obietnicę, że Ameryka powstrzyma się przed inwazją na wyspę. Teraz o kompromis jest znacznie trudniej. 'Aneksja naszych ziem zamknie wszelkie możliwości wynegocjowania pokoju' – ostrzegł rzecznik prezydenta Zełenskiego" - czytamy. (PAP)
js/