W tłoczni gazu w Goleniowie (Zachodnipomorskie) symbolicznie uruchomiono we wtorek przesył gazu przez gazociąg Baltic Pipe. Gazociąg tworzy nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii poprzez Danię do Polski. Symbolicznego odkręcenia zaworu na gazociągu dokonali prezydent Andrzej Duda, premier Danii Mette Frederiksen i premier Mateusz Morawiecki.
W rozmowie z PAP szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski podkreślił, że "Baltic Pipe to ważny element bezpieczeństwa energetycznego i dobrze, że został otwarty, bo może posłużyć możliwości dostarczenia do Polski gazu w tak trudnym okresie wojny w Ukrainie". "Jednocześnie żałuje, że nie zostały dopełnione w pełni kontrakty gazowe, które mogłyby rurociąg zapełnić, bo więcej mielibyśmy tego bezpieczeństwa, a jednocześnie także niższe ceny gazu" - dodał.
"Cieszę się, że Polska inwestuje w dostawy gazu, przypomnę że pierwsze rozmowy w tej sprawie nastąpiły już w roku 2000, gdy premierem Polski był Jerzy Buzek, a premierem Danii Jens Stoltenberg, późniejszy sekretarz generalny NATO" - powiedział z kolei marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
"Szło to powoli, z protestami środowiskowymi, bo Danię trzeba było w poprzek przekopać. Nie była więc to łatwa inwestycja, ale cieszę się że dobiega końca. Liczę, że w jak najszybszym czasie ona zostanie wypełniona gazem" - dodał.
Zdaniem Grodzkiego ta sprawa pokazuje, że "rządy mogą się zmieniać na lepsze, gorsze, prawicowe, lewicowe czy centrowe, ale interesy państwa powinny być niezmienne, bo to nasza racja stanu". "Ona szczególnie ostro zaznaczyła się podczas agresji Rosji na Ukrainę, kiedy Rosja pokazała, że jest partnerem kompletnie nieodpowiedzialnym, używając paliw kopalnych jako broni" - podkreślił marszałek Senatu.
"Kontynuacja uniezależniania się od rosyjskiego gazu"
Jak wskazał szef klubu KO Borys Budka, "to kontynuacja uniezależniania się od rosyjskiego gazu, którą rozpoczął rząd Donalda Tuska, budując gazoport".
"Dobrze, że ta inwestycja powstała, ale dzisiaj oczekujemy transparentnego powiedzenia i pokazania, jakie kontrakty będą zawarte i czy Baltic Pipe będzie w pełni wykorzystany. Przeszłość pokazuje bowiem, że PiS jest świetny w przecinany wstęg, natomiast później w wykonaniu i wykorzystaniu tych inwestycji jest nieco gorzej" - powiedział szef klubu KO.
Poseł Lewicy, lider partii Razem Adrian Zandberg ocenił, że budowa gazociągu to "dobra strategiczna decyzja, którą realizowały kolejne rządy". "W najbliższych miesiącach będziemy bardzo potrzebowali importu gazu z tego kierunku" - dodał.
"Cieszę się z tego, że ta inwestycja zbliża się do finału, choć na razie to dopiero symboliczne otwarcie. To co mnie nurtuje to kontrakty, bo każda rura jest warta tylko tyle, ile płynie nią faktycznie gazu, a tutaj ciągle jest niejasne ile ostatecznie tego gazu tą rurą popłynie" - zaznaczył.
Zandberg ocenił, że poza świętowaniem sfinalizowania tej inwestycji rząd powinien skoncentrować się na tym, aby to połączenie było w pełni wykorzystane. "Jeśli się okaże, że w tej rurze gazu jest mniej niż się spodziewaliśmy, to będzie to miało smutne konsekwencje dla naszej gospodarki" - stwierdził polityk.
"Rząd musi zrobić wszystko, aby Baltic Pipe nie stał pusty"
Według posła Konfederacji Michała Urbaniaka oznacza to "otwarcie kanału przesyłowego, dzięki któremu Polska może potencjalnie zyskać nowy kierunek, z którego będzie ściągać gaz". Jak zauważył, "brzmi to świetnie i perspektywicznie", jednak ze względu na zapóźnienia, projekt został wykonany "na opak", bez zapewnienia możliwości pełnego wykorzystania potencjału inwestycji. "Wydano na nią 1 mld 600 mln euro, czyli wielkie pieniądze. A pamiętajmy, że Baltic Pipe będzie 'wpinać się' w Europie i przez to będziemy bardzo często w dużo gorszej pozycji negocjacyjnej w zakupach gazu, niż na przykład Niemcy, niż Wielka Brytania i wszystkie państwa, które są bliżej Norwegów" - ocenił poseł.
Jak dodał, rząd zakontraktował do tej pory za mało gazu w porównaniu do polskich potrzeb. "Wiemy, że ok. 3 mld m3 będzie z szelfu norweskiego, do którego mamy dzisiaj dostęp, oraz 2,4 mld m3 będzie zakontraktowane (przez PGNiG) z duńskiej firmy Equinor. Razem mamy ok. 5,5 mld m3 gazu, a przepustowość maksymalna Baltic Pipe to 10 mld m3. Czyli będziemy mieć rurę, która będzie niewykorzystana" - podkreślił Urbaniak.
Jego zdaniem, to rząd nie sprostał wyzwaniom i nie przygotował takich kontraktów, aby móc "ściągać maksymalnie dużo gazu z tego kierunku". Ocenił, że takie umowy na dostawy gazu można było zawrzeć już w latach 2015-2022, gdy nie był tak drogi, jak po agresji Rosji na Ukrainę. Do tak zawartych umów można był "dobudowywać rury" - mówił. Tymczasem stało się "na opak", ponieważ najpierw zbudowano gazociąg, a dopiero potem "zaczęto szukać na ostatnią chwilę i w pocie czoła nowych kontrahentów". Poseł zarzucił rządowi, że doprowadził przez to polską stronę w jeszcze trudniejszej pozycji negocjacyjnej. "Rząd musi zrobić wszystko, żeby Baltic Pipe nie stał pusty. A od dziś rząd będzie robił propagandową akcję o tym, że otworzył rurę, w której gaz będzie. Ale będzie go za mało" - mówił Urbaniak.
Jeden z liderów Konfederacji Włodzimierz Skalik otwarcie Baltic Pipe uznał za "wielkie show marketingowe", bez odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości. "No dobrze, rura jest, ale przecież rura nas nie ogrzeje i nie zapewni funkcjonowania firm, które zużywają gaz. Nie potrzebujemy rury, tylko gazu z tej rury" - zaznaczył Skalik.
Gazociąg Baltic Pipe
Baltic Pipe ma tworzyć nową drogę dostaw gazu ziemnego z Norwegii na rynki duński i polski oraz do użytkowników końcowych w krajach sąsiednich. Jego uruchomienie zaplanowano na 1 października 2022 r. Inwestorami są operatorzy przesyłowi: duński Energinet i polski Gaz-System.
Poprzez Baltic Pipe od 1 października popłynie do Polski gaz ze złóż na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. (PAP)
Autorzy: Grzegorz Bruszewski, Piotr Śmiłowicz, Adrian Kowarzyk
mmi/