„Jeśli chodzi o atak – lub uszkodzenie rurociągu, w tym momencie myślę, że istnieje wiele spekulacji. Ale szczerze mówiąc, dopóki nie zostanie przeprowadzone pełne śledztwo, nikt nie będzie w stanie naprawdę ustalić, co się stało”, powiedział Austin na konferencji prasowej na Hawajach.
Dodał, że w środę omówił ten incydent ze swoim duńskim odpowiednikiem „i on zwrócił mi uwagę, że minie kilka dni, zanim będzie w stanie zebrać odpowiedni zespół, aby przyjrzeć się danym i naprawdę spróbować określić jak najlepiej, co stało się."
„Dopóki nie otrzymamy dalszych informacji lub nie będziemy w stanie przeprowadzić dalszej analizy, nie będziemy spekulować, kto mógł być odpowiedzialny” – powiedział Austin.
Awaria Nord Stream
26 września w rurociągach Nord Stream 1 (NS1) i Nord Stream 2 (NS2) stwierdzono gwałtowny spadek ciśnienia i wyciek gazu. Incydent został rozpoznany przez myśliwiec F-16 duńskich sił powietrznych. Władze w Kopenhadze odkryły łącznie trzy nieszczelności w gazociągach. Duński urząd ds. energii potwierdził, że są to dwa wycieki z NS1 na północny wschód od Bornholmu i jeden z NS2 na południowy wschód od tej wyspy.
W opinii wielu polityków i ekspertów uszkodzenie sieci przesyłowej było operacją sabotażową przeprowadzoną przez rosyjskie służby specjalne.
"CIA ostrzegała Niemcy przed możliwymi atakami bombowymi, a duński i szwedzki wywiad wojskowy wielokrotnie alarmowały o gotowości Putina do wykorzystania rurociągów jako broni strategicznej i geopolitycznej. Jest bardzo prawdopodobne, że Rosjanie podłożyli (pod NS1 i NS2) bomby za pomocą podwodnych dronów lub miniłodzi podwodnych" - ocenił w środę duński ekspert Jens Hovsgaard. O "sabotażu" mówiła w tym kontekście również m.in. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Podobne przekonanie wyraziły również rządy m.in. Szwecji, Danii, Finlandii i Łotwy.
(PAP)
dsk/