Premier: niemiecki egoizm ws. polityki energetycznej musi iść do lamusa

2022-10-07 11:18 aktualizacja: 2022-10-07, 16:20
Mateusz Morawiecki, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Mateusz Morawiecki, Fot. PAP/Radek Pietruszka
Jesteśmy zdecydowanie przeciwni niszczeniu jednolitego rynku europejskiego. Będziemy dyskutować na Radzie Europejskiej, w jaki sposób kształtować sprawiedliwą politykę energetyczną w tych nadzwyczajnych czasach - mówił w piątek premier Mateusz Morawiecki. Według niego "nie może być tak, że jeden najbogatszy i najbardziej rozwinięty kraj w Europie, czyli Niemcy, oraz część krajów sąsiednich, może blokować wszystko to, co się obecnie dzieje. W tym samym czasie ten bardzo bogaty kraj przekazuje kupę pieniędzy swoim własnym przedsiębiorstwom. Chcemy, żeby jednolity rynek europejski działał".

Szef polskiego rządu przebywa w Pradze, gdzie weźmie udział w nieformalnym posiedzeniu Rady Europejskiej. Przywódcy unijni mają rozmawiać m.in. o kwestiach energetycznych i ekonomicznych.

Przed rozpoczęciem spotkania Morawiecki powiedział dziennikarzom, że strona polska będzie wnosiła o spadek cen ETS.

"Po raz kolejny wnoszę o to, by spadały ceny ETS poprzez uwolnienie specjalnych uprawnień. Komisja Europejska może to zrobić poprzez usztywnienie cen na pewnym poziomie, choćby na rok albo na dwa. To doprowadziłoby do natychmiastowego spadku cen energii" - podkreślił szef polskiego rządu.

Wyraził przy tym zdziwienie, że "Komisja Europejska podczas wojny na Ukrainie nie chce skorzystać z tego instrumentu".

"Druga nasza propozycja, która na szczęście jest już przyjmowana to zmiana mechanizmu kalkulowania cen energii. To co my nakazaliśmy wszystkim spółkom energetycznym, które operują na rynku polskim: 'Przestańcie odnosić ceny energii elektrycznej do kosztów węgla w portach w Holandii'" - zaznaczył premier.

Jak mówił cena ETS wynosiła ostatnio 60-80 euro za jedno uprawnienie do emisji. "To oznacza, że około połowa kosztów 1 megawatogodziny pochodzi z kosztów związanych z UE, z polityką klimatyczną, energetyczną" - mówił.

Premier przypomniał, że w czasach spokojnych koszt ETS wynosił 25-30 euro, "można powiedzieć był to element transformacji klimatycznej, energetycznej. Ale dzisiaj nie są czasy spokojne, nie mamy do czynienia z czasami zwykłymi, zwyczajnymi tylko z czasami nadzwyczajnymi" - mówił.

"To, co my nakazaliśmy spółkom energetycznym (...) wszystkim, które operują na rynku polskim: przestańcie pośrednio odnosić ceny energii elektrycznej do kosztów węgla w portach w Holandii" - dodał.

Zaznaczył, że rząd PiS zmienia to i dzisiaj widać już, że na rynku bieżącym, spotowym i na rynku rocznym, dotyczącym przyszłego roku, ceny energii spadają. "Ale to wszystko za mało" - przyznał.

Podkreślił przy tym, że Polska jest zdecydowanie przeciwna "niszczeniu europejskiego rynku gospodarczego, tzw. jednolitego rynku europejskiego".

"Dziś na Radzie Europejskiej będzie na pewno gorąca dyskusja właśnie w tej sprawie. Ten niemiecki egoizm, o którym pisz portal Politico musi w końcu zostać odłożony do lamusa. Będziemy na pewno dyskutować, w jaki sposób kształtować sprawiedliwą politykę energetyczną w tych nadzwyczajnych czasach" - dodał Morawiecki.

Z kolei w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji CNBC premier tłumaczył, że "nie może być tak, że jeden najbogatszy i najbardziej rozwinięty kraj w Europie, czyli Niemcy, oraz część krajów sąsiednich, może blokować wszystko to, co się obecnie dzieje. W tym samym czasie ten bardzo bogaty kraj przekazuje kupę pieniędzy swoim własnym przedsiębiorstwom. Chcemy, żeby jednolity rynek europejski działał. Nie chcemy być traktowani protekcjonalnie przez kraje, które zachowują się w zupełnie odwrotny sposób niż ten, jakiego się od nich oczekuje".

Szef rządu powiedział także, że kraje "należące do wolnego świata", które sprzedają gaz w bardzo wysokich cenach do państw Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii powinny przemyśleć od nowa swoją strategię. Polski premier przyznał, że ma na myśli Norwegię i wyraził nadzieję, że długoterminowa umowa dwustronna dotycząca gazu, korzystna dla partnerów Norwegii, jak i dla norweskich producentów, jest możliwa do osiągnięcia.

"Korytarz cenowy" to alternatywny projekt opracowany przed piątkowym szczytem UE w Pradze przez Polskę, Włochy, Grecje i Belgię, czyli mechanizm regulujący pułap cenowy gazu ziemnego. Działałby on na poziomie hurtowym, a nie detalicznym, dotyczyłby importu ze wszystkich kierunków i nie byłby ograniczony tylko do gazu wykorzystywanego do produkcji energii elektrycznej.(PAP)

autorzy: Mateusz Mikowski, Rafał Białkowski, Piotr Górecki

kw/