We wtorek 19-letni sternik Marek O. został doprowadzony na Sądu Rejonowego w Gdańsku na posiedzenie w sprawie tymczasowego aresztowania. Mężczyzna usłyszał zarzuty umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu wodnym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób, w następstwie której śmierć poniosły cztery osoby, a dwie doznały obrażeń ciała po sobotnim wypadku na Kanale Kaszubskim.
"Podejrzany przyznał się do spowodowania tej nieumyślnej katastrofy. Sąd Rejonowy w dniu dzisiejszym podzielił moją argumentację odnoszącą się do stosowania środka zapobiegawczego w kontekście mojej argumentacji kwalifikacji prawnej czynu - umyślnej bądź nieumyślnej katastrofy, jak również w kontekście celowości stosowania tymczasowego aresztowania z perspektywy przesłanek, które zawsze się rozważa na potrzeby stosowania danego środka zapobiegawczego" - powiedział obrońca podejrzanego sternika mecenas Michał Poznański.
Adwokat Poznański nie ujawniał wyjaśnień podejrzanego 19-latka ale podkreślił, że do katastrofy umyślnej Marek O. nie przyznał się.
Prokurator Sławomir Dzięcielski po wyjściu z sali rozpraw powiedział, że sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o tymczasowy areszt.
"Zastosował środek wolnościowy w postaci dozoru policji z obowiązkiem stawiennictwa w najbliższej jednostce policji względem miejsca zamieszkania siedem razy w tygodniu. Sąd nie podzielił argumentacji prokuratury odnośnie tych zagrożeń dla postępowania i wskazał, że nie są one tak daleko idące, jak prokuratura uważała. Sąd wskazywał również na kwalifikację prawną czynu. Zdaniem sądu ta kwalifikacja mogłaby być nieumyślną katastrofą, a nie umyślną katastrofą" - tłumaczył prokurator Dzięcielski i dodał, że to przede wszystkim miał na uwadze sąd nie uwzględniając wniosku o zastosowanie środka izolacyjnego.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk, śledczy będą składali zażalenie na decyzję sądu o niearesztowaniu sternika barki.
Według prokuratury, przyczyną zdarzenia było naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym oraz dobrej praktyki morskiej wynikającej z Konwencji w sprawie Międzynarodowych Przepisów o Zapobieganiu Zdarzeniom na Morzu przez pełniącego funkcję sternika 19-letniego Marka O.
Zdaniem śledczych zaniedbał on zachowania środków ostrożności, niewłaściwie prowadził obserwację wzrokową i nie ustąpił mającemu pierwszeństwo zespołowi holowników i statkowi. Wbrew zwyczajowemu obowiązkowi uzyskania od pilota zespołu holowników zgody na przepłynięcie, ignorując sygnały alarmowe, wbrew obowiązkowi postoju, wpłynął w strugę śrubową holownika, wskutek czego doszło do niekontrolowanego przemieszczenia się jachtu, utraty stateczności i jego wywrócenia.
Prokurator Wawryniuk powiedziała PAP we wtorek, że jeszcze nie ma ostatecznych wyników sekcji zwłok ofiar wypadku. "Biegli nie byli w stanie odnieść się do przyczyn zgonów osób pokrzywdzonych i konieczne będą dodatkowe badania" - dodała Wawryniuk.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku nadzoruje śledztwo w sprawie katastrofy w ruchu wodnym. W wyniku zdarzenia śmierć poniósł 59-letni mężczyzna i dwie kobiety: 50-letnia oraz 27-latka, będąca w zaawansowanej ciąży. Śmierć poniosło również jej nienarodzone dziecko.
W sobotę na terenie Kanału Kaszubskiego przewrócił się jacht Galar Gdańsk I, 12 pasażerów i 2 członków załogi wpadło do wody.
Wg. prokuratury, przyczyną zdarzenia było naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym oraz dobrej praktyki morskiej wynikającej z Konwencji w sprawie Międzynarodowych Przepisów o Zapobieganiu Zdarzeniom na Morzu przez pełniącego funkcję sternika 19-letniego Marka O.
Zdaniem śledczych zaniedbał on zachowania środków ostrożności, niewłaściwie prowadził obserwację wzrokową i nie ustąpił mającemu pierwszeństwo zespołowi holowników i statkowi. Wbrew zwyczajowemu obowiązkowi uzyskania od pilota zespołu holowników zgody na przepłynięcie, ignorując sygnały alarmowe, wbrew obowiązkowi postoju, wpłynął w strugę śrubową holownika, wskutek czego doszło do niekontrolowanego przemieszczenia się jachtu, utraty stateczności i jego wywrócenia.
Galar Gdański - to usługa rejsów turystycznych po Gdańsku i akwenach stoczniowych oraz wynajem łodzi ze sternikiem na różne okazje. Usługa jest prowadzona przez Fundację Galar Gdański. Po wypadku na Kanale Kaszubskim, w poniedziałek, fundacja odwołała planowane rejsy.
Galary to drewniane, płaskodenne łodzie flisackie, które 300 lat temu pływały po Motławie przewożąc m.in. sól, mąki i zboża. Wówczas miały 18 metrów długości i 8 m szerokości. Wycieczkowe Galary Gdańskie są mniejsze, mają około 9 m długości i 3 m szerokości. Na pokład może wejść 12 pasażerów oraz 2 osoby załogi. (PAP)
Autor: Dariusz Sokolnik, Krzysztof Wójcik
kw/