Paweł Kowal, Dariusz Rosati i Bartłomiej Sienkiewicz udali się we wtorek z kontrolą poselską do MSZ, by zapoznać się z notą dyplomatyczną, wysłaną przez polski rząd do rządu Niemiec w związku z domaganiem się przez Polskę reparacji za II wojnę światową. Szef MSZ Zbigniew Rau podpisał tę notę 3 października.
Wcześniej, 1 września, zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Oszacowano je na 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł.
Sienkiewicz poinformował po wyjściu z gmachu MSZ, że posłowie KO noty nie mogli jednak obejrzeć. Jak podkreślił, wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk zażądał od posłów "podpisania kuriozalnego oświadczenia o zachowaniu tajemnicy państwowej".
Dodał, że w myśl tego oświadczenia, dokumenty, do których posłowie uzyskiwali wgląd, mają zawierać "tajemnicę dyplomatyczną, której przekazywanie osobom trzecim może doprowadzić do jej nieuprawnionego ujawnienia".
"To pismo jest skandaliczne z wielu powodów, ponieważ noty dyplomatyczne nie są dokumentami tajnymi, a samo pojęcie tajemnicy dyplomatycznej dotyczy członków służby dyplomatycznej" - zaznaczył Sienkiewicz. Jak dodał, posłowie nie są członkami służby dyplomatycznej.
"Pan minister Wawrzyk powiedział, że jak nie podpiszemy tego dokumentu, nie przeczytamy noty" - zaznaczył poseł KO. "Poinformowałem pana ministra Wawrzyka, że jest to działanie nielegalne, sprzeczne z polskim prawem i orzecznictwem polskich sądów i że wystąpimy na drogę sądową, by uzyskać pełny dostęp" - podkreślił Sienkiewicz.
Jak podkreślił, posłom KO kazano też zwrócić oświadczenie, którego nie podpisali, ale on odmówił. Sienkiewicz pokazał treść dokumentu na konferencji prasowej.
"Z ust pana ministra Wawrzyka dowiedzieliśmy się, że Polska nie występuje o reparacje i że w tekście tej noty to słowo się nie znajduje" - poinformował Dariusz Rosati. "Dowiedzieliśmy się także, że nota została złożona bez załączników, w szczególności nie został dołączony raport przygotowany przez posła Arkadiusza Mularczyka i jego ekipę" - dodał poseł. Jak zaznaczył, raport ma być wysłany wraz z kolejną notą, bo teraz jest tłumaczony.
"PiS nadał sprawie reparacji charakter ogólnonarodowej kampanii propagandowej. Na tle reparacji podjudza się i podsyca nastroje antyniemieckie w polskim społeczeństwie, prowadzi się zorganizowaną kampanię przeciwko Niemcom jako państwu, Berlinowi jako rządowi. Mówi się o próbach niemieckich dominowania nad całą Europą, wskazuje się, że Unia Europejska jest instrumentem w rękach Berlina, wszystko to oparte na fundamencie reparacji" - podkreślił Rosati.
Tymczasem, jak dodał, okazało się, że "cała ta historia z reparacjami jest obliczona na użytek wewnętrznej walki politycznej". "Jest to czysto propagandowa impreza".
Również zdaniem Pawła Kowala, "nie ma wątpliwości, że nie ma wystąpienia o reparacje". "Mam zasadnicze pretensje do tych, którzy także w tym gmachu, z trybuny sejmowej oraz w wielu innych wypowiedziach publicznych powoływali się na to, że wystąpią o reparacje" - dodał poseł. Zwrócił uwagę, że opinia publiczna w Polsce jest wrażliwa na kwestie związane z II wojną światową, więc "nie są to sprawy do politycznej gry".
Wiceszef MSZ: terminu reparacje nie ma w uchwale Sejmu, więc nie mogło go być w nocie
Odnosząc się do tej relacji wiceminister Wawrzyk powiedział PAP, że posłom KO zaoferowano w MSZ "możliwość zapoznania się z notą". "Więc nie jest prawdą, że nie chcieliśmy im tej noty pokazać" - dodał.
"Ponieważ jest to taki, a nie inny dokument, poprosiliśmy o pozostawienie przed wejściem do sali w zabezpieczonych skrzynkach telefonów komórkowych i wszystkich urządzeń, którym można utrwalać dźwięk i obraz. Pan poseł Rosati powiedział, że on swojego telefonu nie zostawi" - powiedział wiceminister.
Ponadto posłowie KO zostali poproszeni o podpisanie oświadczenia, przygotowanego - jak mówił Wawrzyk - "na podstawie opinii radców prawnych ministerstwa, że nie ujawnią treści noty". "Podstawę do tego stanowią przepisy, które pokazałem panom posłom. Oni stwierdzili, że ich te przepisy nie obowiązują i odmówili podpisania. Skoro odmówili podpisania dokumentu, na podstawie którego mieli go nie upubliczniać, to nie mogliśmy im tego dokumentu udostępnić" - powiedział wiceszef MSZ. "To nie była decyzja polityczna, tylko formalna, wynikająca z obowiązujących przepisów prawa, do którego posłowie też muszą się stosować" - dodał.
Zaznaczył też, że nota skierowana do rządu niemieckiego jest wykonaniem uchwały Sejmu, więc "użyte tam sformułowania odpowiadają tym, które są użyte w uchwale Sejmu".
"W pierwotnym projekcie uchwały słowo reparacje było, natomiast podczas posiedzenia komisji posłowie, także ci, którzy dziś byli w MSZ, głosowali za tym, żeby tego słowa w uchwale nie było. W efekcie taka uchwała została przez Sejm przyjęta, a wszyscy za nią głosowali, m.in. ta trójka posłów" - powiedział wiceszef MSZ.
"Nie mogliśmy formułować noty używając innych sformułowań, niż są w uchwale Sejmu, bo gdybyśmy to zrobili, byłoby narzekanie, że nie wykonaliśmy uchwały Sejmu" - dodał.
Wawrzyk przyznał, że posłowie KO domagali się również informacji w dwóch innych kwestiach - w sprawie noty reparacyjnej, która ma zostać zgodnie z uchwałą Sejmu skierowana także do Federacji Rosyjskiej, a także w sprawie stanowiska zajętego przez polskie MSZ wobec oficjalnego zaanektowania terenów ukraińskich przez Rosję.
"Powiedziałem panom posłom, że aby powstała nota do Federacji Rosyjskiej, musi być najpierw raport o stratach. Będzie raport o stratach, będzie nota" - powiedział Wawrzyk.
"Panowie posłowie uważali też, że powinniśmy złamać unijną jedność w sprawie stanowiska wobec aneksji terytoriów Ukrainy przez Rosję i domagali się, byśmy wystosowali w tej sprawie specjalną notę do rządu Federacji Rosyjskiej. Nie zrobiliśmy tego, bo na forum państw członkowskich UE wszyscy się zgodzili, że to ma być taki, a nie inny sposób postępowania. Tego dnia, kiedy w MSZ był pan ambasador FR Siergiej Andriejew, wszystkie kraje członkowskie wzywały ambasadorów i przekazywały im stanowisko na podstawie uzgodnień na forum UE. Nasz sposób postępowania był więc ścisłym trzymaniem się wspólnych ustaleń, podjętych w ramach Unii Europejskiej, czyli był dotrzymaniem solidarności unijnej w tym zakresie" - wyjaśnił wiceszef MSZ.
Autor: Piotr Śmiłowicz
mar/kgr/