Prezes PiS: próbują nam narzucić kulturę, która rozbija tradycyjne instytucje społeczne, z rodziną na czele

2022-10-16 13:45 aktualizacja: 2022-10-16, 17:57
Jarosław Kaczyński. Fot. Twitter/PiS
Jarosław Kaczyński. Fot. Twitter/PiS
Jarosław Kaczyński podczas niedzielnego spotkania w Sieradzu (Łódzkie) powiedział, że „trwa spór cywilizacyjny”. „Próbują nam narzucić kulturę, która rozbija tradycyjne instytucje społeczne, z rodziną na czele” – dodał.

Kaczyński podkreślił, że "w tej chwili trwa wielki spór o Polskę". Dodał, że jest on "fundamentalny i niezwykle istotny dla naszej przyszłości".

"Po pierwsze dotyczy tego, czy Polska na być nadal krajem niepodległym, suwerennym. Takim, który sam, oczywiście w pewnych relacjach międzynarodowych, zawsze tak jest, decyduje o swoim kształcie, o swoim losie" – powiedział prezes PiS.

Zaznaczył, że w ciągu 30 ostatnich lat sprawa była jasna, wszyscy opowiadali się za tym, że Polska ma być krajem suwerennym. "Ale początkowo pewna cześć sceny politycznej skierowana była na podtrzymywanie daleko idących związków najpierw jeszcze ze Związkiem Sowieckim, a później z Rosją. To była tendencja bardzo wyraźna w formacjach postkomunistycznych, a także, co było mniej widoczne(..) , ona była bardzo wyraźna jeśli chodzi o Lecha Wałęsę" – mówił Kaczyński. Dodał, że "NATO bis, EWG bis, to były takie deklaracje, które były powszechne znane. (..) To wszystko odnosiło się do polskiej suwerenności, czy będziemy mieli wybór, gdzie iść, w sensie powiązań militarnych, gospodarczych, powiązań politycznych" – powiedział lider PiS, który dodał, że "ten spór został wtedy rozstrzygnięty pozytywnie".

"Droga do, na początku mówiło się EWG, później chodziło o Unię Europejską, droga do NATO nie była co prawda krótka, ale ta droga została przyjęta. W ten sposób zdecydowaliśmy się na opcję zachodnią. To była, jak sądzę, opcja ogromnej części społeczeństwa" – podkreślił Kaczyński. 

Prezes PiS podkreślił, że spór o Polskę to spór cywilizacyjny. „Czy mamy przyjąć, a próbują nam narzucić tę kulturę, która rozbija tradycyjne instytucje społeczne, z rodziną na czele. Rozbija wszelkie tożsamości, ale także tożsamość dotyczącą kwestii, które są zdeterminowane biologiczne, na poziomie genów, czyli tożsamość płciową” – powiedział szef PiS, który pytał, „czy to ma być przyjęte w naszym kraju”.

„Czy mamy uznawać, że związek mężczyzny i kobiety to jest małżeństwo, bo tego nikt nie kwestionuje? Ale związek dwóch mężczyzn, dwóch kobiet to też jest małżeństwo? Czy mamy uznawać, że każdy z państwa, oczywiście ja też, mogę w każdym momencie oświadczyć, że mam inną płeć, niż ta z którą się urodziłem?” – mówił Kaczyński.

„Musimy także i ten spór rozstrzygnąć. Czy się przed tym bronimy, czy też nie” – podsumował prezes PiS. 

Prezes PiS: rodzina jest podstawą społeczeństwa

"Nigdy nie prześladowaliśmy ludzi o odmiennych skłonnościach. I nie mamy zamiaru nikogo prześladować" - zapewnił.

Zdaniem Kaczyńskiego, dwa słowa zostały utożsamione: tolerancja i afirmacja. "Otóż związek małżeński, związek kobiety i mężczyzny jest przez państwo afirmowany. On jest afirmowany bo jest podstawą rodziny. A rodzina jest podstawą społeczeństwa, jest podstawą także trwania społeczeństwa i całego procesu socjalizacji, czyli wychowania kogoś, kto się urodził na człowieka, na Polaka" - powiedział. Jak tłumaczył, "nikt nie rodzi się Polakiem, czy Amerykaninem, czy Australijczykiem, czy człowiekiem przynależnym do jakiegoś narodu - ta świadomość powstaje w procesie wychowawczym".

Jak wskazał prezes PiS, jeśli mówimy o sporze o demokrację, to chodzi także o kwestię pluralizmu medialnego. "Nasi przeciwnicy jawnie mówią, że żadnego pluralizmu ma nie być. Telewizja Publiczna ma być zlikwidowana, wszystkie telewizje mają mówić jednym głosem. Jak można sądzić, także w internecie byłyby wprowadzone różnego rodzaju ograniczenia, bo w różnych państwach są" - powiedział. Jak dodał Kaczyński, doprowadzić to ma do zbudowania utopi. "A jak się kończy budowanie utopi w realnym świecie wiemy, (...) wszystkie kończyły się straszliwym nieszczęściem i wszystkie kończyły się władzą tych najgorszych. To były zwykle triumfy lumpenproletariatu" - powiedział Kaczyński.

W ocenie szefa PiS, "Rewolucja październikowa, a później komunizm sowiecki, czy ta rewolucja hitlerowska, później nazizm niemiecki - to były rewolucje w gruncie rzeczy lumpenproletariackie".

"Ci, którzy tutaj wykrzykują brzydkie wyrazy, bo po prostu nie potrafię inaczej wyrazić swoich poglądów, a nie potrafią właśnie bo funkcjonują w tej kulturze, tej najniższej można powiedzieć kulturze, czyli kulturze lumpenproletariackiej. To są przyszli zwycięzcy - jeżeli my te wybory przegramy" - powiedział Kaczyński.

Prezes PiS: NATO jest formacją niezwykle potrzebną, gwarantującą bezpieczeństwo i pokój

"NATO jest formacją niezwykle potrzebną, gwarantującą bezpieczeństwo, gwarantującą pokój, ale jednocześnie opartą na zasadzie pewnej jednoznacznej dominacji. Dominacji amerykańskiej" - powiedział Kaczyński.

Jak dodał, "na to się w tej chwili nic nie poradzi, bo taki jest po prostu układ sił na świecie i to musieliśmy przyjąć". "Chociaż miewa to czasem zaskakujące efekty. (...) To nie zmienia faktu, iż to jest beczka miodu i tam nie ma dziegciu, są czasem tylko jakieś troszkę może mniej słodkie elementy" - powiedział Kaczyński.

Zdaniem szefa PiS, jeżeli chodzi o Unię Europejską, "to tu już kwestia jest dużo bardziej skomplikowana". Przypomniał, że jego kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej, "to tam dokonywała się pewna zmiana".

"Wyrazem tej zmiany była konstytucja europejska. Dokładnie plan konstytucji europejskiej, który zmieniał w gruncie rzeczy Unię w jedno państwo - takie państwo, nazwijmy to, federacyjno-konfederacyjne. (...) I to już był układ, w którym było zupełne jasne, że mamy pewien nowy system dominacji" - powiedział Kaczyński. 

Prezes PiS: modernizacja w ciągu ostatnich lat była w głównej mierze za nasze polskie pieniądze

„Kiedy do UE wchodziliśmy, to tam dokonywała się zmiana, której wyrazem była konstytucja europejska, a dokładnie jej plan, który zmieniał UE w jedno państwo – federacyjno-konfederacyjne. I to był moment, kiedy było już zupełnie jasne, że mamy nowy system dominacji, dominacji niemieckiej, która dotyczy naszej części Europy, oraz dominacji francuskiej, w części południowej” – powiedział w niedzielę w Sieradzu w woj. łódzkim prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

Dodał, że tamta próba nie wyszła, bo projekt traktatu europejskiego został odrzucony głosami Francuzów, Irlandczyków i Holendrów. Wówczas – jak powiedział Jarosław Kaczyński – zaczęto tworzyć nowy traktat, który szedł w tym kierunku, co tamten.

„Najważniejszy jest proces, który zaczął się później, a który teraz się finalizuje, o którym mówił kanclerz Scholz, który w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki ma element szczerości. Scholz stwierdził, że chodzi o stworzenie państwa europejskiego pod przywództwem Niemiec, które zapewni Niemcom znaczenie światowe” – stwierdził prezes PiS.

W opinii Kaczyńskiego jest to powrót do koncepcji, jakie towarzyszyły Niemcom od momentu zjednoczenia, które doprowadziły już dwukrotnie do przegranej tego kraju w wojnach światowych. Przypomniał, że w książce pod tytułem „Mitteleuropa”, gdzie ta koncepcja została opisana, stwierdzono, że Polska może funkcjonować jako kraj, ale niewielki obszarowo i choć może się rozwijać gospodarczo, to jednak bez możliwości osiągnięcia poziomu Niemiec.

Kaczyński: jak widać, te niemieckie środki stanowią niewielka część PKB

„I ten sposób myślenia o Polsce w Niemczech nadal funkcjonuje. Gdy postawiliśmy sprawę reparacji, a oni tam już nie wytrzymują czasem nerwowo, to bardzo wpływowy człowiek, były szef kontrwywiadu, napisał, że Polska zmodernizowała się za niemieckie pieniądze. To absurd, bo udział tych niemieckich pieniędzy w procesie modernizacji w czasie ostatnich 7 lat był skromny, to była modernizacja w głównej mierze za nasze polskie pieniądze” – powiedział prezes PiS.

Dodał, że to łatwo wyliczyć, bo środki europejskie odegrały rolę w modernizacji, ale to są środki także innych krajów. Według Kaczyńskiego, obecnie środki niemieckie stanowią ok. 25 proc. środków unijnych a wcześniej, przed wyjściem Wielkiej Brytanii z UE, był to 25 proc.

„Jak widać, te niemieckie środki stanowią niewielka część PKB, a więc suma, za którą nie dałoby się zmodernizować jednego województwa, nie tylko całego kraju” – powiedział.

Dodał, że Niemcy mają poczucie wyższości w stosunku do Polaków. „Ja już usłyszałem od kanclerza Kohla (były kanclerz Niemiec Helmut Kohl – red.), że mamy być wdzięczni Niemcom. Jeśli mamy być wdzięczni Niemcom, to komu mamy być niewdzięczni?” – spytał Jarosław Kaczyński. 

Jarosław Kaczyński: mobilizacja naszej strony powinna być taka jak w 1989 r.

"Stawka tych wyborów jest tak wielka, że mobilizacja naszej strony powinna być nieporównywalna z niczym do tej pory, że powinna być taka jak w 1989 r.” – stwierdził Jarosław Kaczyński.

Dodał jednak, że nawet w 1989 r. frekwencja sięgała ok. 60 proc., co przy 60 proc. głosów oddanych na stronę solidarnościową oznacza, że zaledwie 38 proc. społeczeństwa powiedziało komunizmowi "nie”. I to – powiedział prezes PiS - mimo tego, że sytuacja przypominała wojenną. Dodał, że może było tak dlatego, że wiele osób po latach komunizmu i po stanie wojennym nie miało odwagi powiedzieć "nie, my się nie zgadzamy”.

"Musimy doprowadzić do tego, aby ta część społeczeństwa, która powie 'nie' temu, co jest złe, była bardzo liczna po naszej stronie. To wymaga zaangażowania każdego, kto jest po naszej stronie, nawet zaangażowania codziennego, w trakcie rozmów z osobami, które nie wrzeszczą od razu, że w Polsce jest dyktatura i 'precz z Kaczorem dyktatorem'” – mówił Jarosław Kaczyński.

Zwrócił uwagę na to, że wiele osób uważa, że w Polsce jest dyktatura, choć - jak zaznaczył - jest to "kompletna bzdura”.

"Oni myślą, że w Polsce jest dyktatura i jednocześnie myślą, że opozycja wygra wybory. Oni myślą, że jest dyktatura, ale jednocześnie w Polsce duża część samorządów jest rządzona przez opozycję. Jest dyktatura, ale media w większości są przeciwko władzy. Gdzie na świecie jest taka dyktatura?” – pytał Kaczyński.

Stwierdził, że nikt, kto myśli i nie jest na "pograniczu oligrofrenii”, nie może wierzyć w tę dyktaturę w Polsce, ale wielu wierzy, bo "nie ma rozeznania”.

"Musimy walczyć, aby to rozeznanie do ludzi docierało. Wielu ludzie się nie zastanawia, bo popatrzą na pewną telewizję i uznają, że skoro tam się mówi, że jest dyktatura, to tak jest” – dodał Kaczyński. 

Prezes PiS: jeżeli ktoś wygrywa wybory, to ma prawo rządzić zgodnie ze swoim programem

Prezes PiS mówił o zagrożeniach występujących w demokratycznym kraju.

"Dzisiaj mamy taki spór, już incydentalny, ale bardzo istotny, spór o decyzje ministra (Zbigniewa) Ziobry odnoszącą się do nakazania umorzenia sprawy dotyczącej kobiety, która zabiła nożem bandytę atakującego jej syna, zaatakował całą rodzinę.(...). I co zrobiła prokuratura? Wszczęła przeciwko niej śledztwo o zabójstwo w warunkach przekroczenia koniecznej. Otóż to była oczywista bzdura" - mówił prezes.

Jak dodał, decyzja prokuratora, który nakazał działania procesowe wobec niej, były bezprawne i skandaliczne. "Ale akurat Gazeta Wyborcza zaciekle tego prokuratora broni. A o co w gruncie rzeczy chodzi? Po pierwsze o tą miłość, to jest jakby na marginesie, środowisk lewicowych do wszelkiego rodzaju patologii, także patologii przestępczej" - stwierdził Kaczyński.

Jak przekonywał, niektórym środowiskom chodzi o to, by państwo było słabe, a rządziły grupy mające wpływy.

"Wszystkie opcje i wszyscy obywatele mają równe prawa i jeżeli ktoś wygra wybory to jest to legalna władza i ma prawo rządzić zgodnie ze swoim programem" - podkreślił.

Jak dodał, władza musi być sprawcza, nie może być związana zbyt wielką ilością różnego rodzaju ograniczeń. "Oczywiście w demokracji te ograniczenia muszą być, bo demokracja musi się łączyć z praworządnością, z przestrzeganiem praw człowieka, praw obywatelskich i temu mają służyć te ograniczenia jej możliwości, ale nie w tym zakresie, który pozwala na to, żeby ta władza się w gruncie rzeczy rozłożyła i stała się taką anarchią, w ramach której triumfują i rządzą najmocniejsi" - dodał Kaczyński.

Prezes PiS: niech nikt nie sądzi, że dominacja jednego państwa przynosi korzyść innemu

"Niech nikt nie sądzi, że jakakolwiek dominacja jednego państwa nad innym, prowadzi do tego, że to państwo zdominowane na tym korzysta" - akcentował.

"Dominacja jest po to, żeby ją wykorzystać i tak jest zawsze. Jeżeli ktoś wam wmawia, że to może być droga do rozwoju Polski, do dogonienia przez Polskę Zachodu pod względem poziomu życia, rozwoju gospodarczego, możliwości technologicznych, spraw cywilizacyjnych, to kłamie w żywe oczy, albo jest bardzo niemądrym człowiekiem pozbawionym intelektualnego przygotowania" - stwierdził.

"To jest ten dylemat, przed którym dzisiaj stoimy, bo dylemat wschodni można powiedzieć został rozwiązany, chociaż tak ostatecznie dopiero teraz, bo myśmy twardo stawiali sprawę, że nie może być żadnej pozostałości zależności od Rosji" - mówił. Ocenił, że poprzednicy polityczni PiS, którzy rządzili latach 2007-2015, stawiali tę sprawę inaczej.

Autorzy: Aneta Oksiuta, Ewa Bąkowska, Janusz Majewski, Marek Siudaj

dsk/