Film o katastrofie malezyjskiego MH17. Widzieliśmy ukraińskiego kandydata do Oscara

2022-10-27 15:29 aktualizacja: 2022-10-27, 15:33
Kadr z filmu "Klondike" Fot. Materiały prasowe
Kadr z filmu "Klondike" Fot. Materiały prasowe
Czułam wewnętrzną potrzebę, by zrobić ten film, w jakiś sposób uchronić się przed poczuciem bycia ofiarą, w co wtłoczyła nas rosyjska propaganda – powiedziała podczas konferencji prasowej w ramach Ukraina! 7. Festiwal Filmowy Maryna Er Horbacz, reżyserka filmu „Klondike”, który jest ukraińskim kandydatem do Oscara.

"W pierwszej części filmu jest kilka wybuchów, nie jest ich dużo, przepraszam za to, ale skończą się bardzo szybko" - ostrzegła przed seansem Horbacz, dbając o komfort widzów, z których część została zmuszona do opuszczenia Ukrainy po 24 lutego. Jej "Klondike" w styczniu zdobył nagrodę za reżyserię na Festiwalu Sundance, jest też ukraińskim kandydatem do Oscara 2023 w kategorii "Najlepszy film zagraniczny".

"Amerykańscy krytycy byli zdziwieni, dlaczego dla opowieści o naszych "lokalnych problemach" użyliśmy tytułu, który odnosi się do rzeki w Jukonie w zachodniej Kanadzie, której nazwa została trwale związana z odkryciem złota w okolicach Dawson City w sierpniu 1896 r. Przyciągnął on jednak ich uwagę” – mówiła reżyserka.

„Potrzebowaliśmy takiego tytułu, który odzwierciedlałby przemysłowy komponent Donbasu a także wiązał się z pytaniem, na ile ziemia jest ważnym elementem wojny?” - dodała.

Maryna Er Horbacz opowiedziała o tym, jak zmieniło się postrzeganie jej filmu po rosyjskiej agresji. Czy stał się obrazem walczącej Ukrainy? "Gdy go kręciliśmy w 2020 roku pośród międzynarodowej publiczności nie funkcjonowało jeszcze pojęcie "wojny". Dlatego za pomocą języka filmowego próbowaliśmy z tym walczyć, by u odbiorców sprowokować pytania" – powiedziała.

W konferencji prasowej wzięła udział również odtwórczyni głównej roli, ukraińska aktorka Oksana Czerkaszyna, która wcześniej zagrała już w kilku filmach wojennych. Jak opowiedziała, w Ukrainie często słyszała krytyczne uwagi, dlaczego powstaje kolejny film o tej tematyce, tymczasem w Sundance krytycy i dziennikarze zwrócili uwagę na jego walory artystyczne i formę.

"Po 24 lutego widzowie, jak i krytycy zaczęli w nim dostrzegać przede wszystkim to, co dzieje się w Ukrainie, przyjęli tę optykę. Jednak dla nas, ukraińskich twórców, oba te wymiary – polityczny i artystyczny - są równie ważne, bo reprezentujemy Ukrainę i ukraińskie kino niezależne i chcemy, by nasze prace prezentowały wysoki poziom”.

„’Klondike’ to film, o jakim marzyłam. Poza tym interesuje mnie tylko, na ile jest on w obecnej sytuacji korzystny dla mojego kraju. Wszystko inne jest dla mnie drugorzędne" – stwierdziła reżyserka.

„Kiedy kręciliśmy ‘Klondike’ zależało mi na tym, by zerwać z ukazywaniem w kinie Rosji jako mocarstwa i stawianiem Ukrainy w pozycji ofiary. Chciałam, aby istniała jakaś alternatywa dla tej mitologii, którą z powodzeniem stworzyła Rosja. Rozmowy z ludźmi, którzy wyjechali z Donbasu, którzy mówili ‘jeśli zignorujecie te wydarzenia, wojna przyjdzie do was’, uświadomiły mi, że wojna tylko eskaluje. Czułam wewnętrzną potrzebę, by w jakiś sposób uchronić się przed poczuciem bycia ofiarą, w co wtłoczyła nas rosyjska propaganda" - tłumaczy swoją motywację reżyserka.

W filmie pojawia się też wątek katastrofy malezyjskiego MH17, która dla Er Horbacz była „emocjonalną eksplozją”. „Na tamtą tragedię, w której nie zginęli przecież Ukraińcy ani Rosjanie, ale obywatele innych państw świat powinien był zareagować szybciej, ostrzej, powinny zostać wprowadzone sankcje, sprawa powinna była zostać rozwiązana, a winni wskazani. Tak się jednak nie stało a być może zapobiegłoby to eskalacji” – wskazała.

Na pytanie PAP.PL, jakie były największe wyzwania podczas pracy, aktorka odpowiedziała, że technicznie najtrudniejsza była scena pierwszego wybuchu.

Pierwszy raz w życiu miałam eksplozję w kadrze, poza tym musieliśmy "trafić w światło", bo zależało nam, by kręcić na tle różowego nieba” – relacjonuje.

Nikt nie wierzył, że naprawdę to nakręcimy, bo bardzo trudno było to zrobić w jednym ujęciu. Ale w niecałe trzy dni nakręciliśmy to. Dało także do zrozumienia, że nie będzie żadnych kompromisów - jeśli zaplanowaliśmy jakieś ujęcie - zrobimy je" - dodała reżyserka, odpowiadając na pytanie PAP.PL.

Emocjonalnie natomiast najtrudniejsza dla aktorki była ostatnia - scena porodu: „Jeszcze nie rodziłam, przeżyłam wtedy niemalże katharsis".

Oksana Czerkaszyna o swojej roli powiedziała, że starała się stworzyć wizerunek silnej kobiety.

„Ona protestuje przeciwko przemocy wojny w nieoczywisty sposób: po prostu zajmuje się gospodarstwem domowym. W nienormalnej sytuacji kontynuuje normalne czynności. Jej odpowiedź to opieka, czułość, miłość. Ale niestety w warunkach wojny na takie uczucia nieraz nie ma miejsca i dlatego to rola tragiczna" - dodała.

"Widzimy, jak ukraińskie kobiety zareagowały na wybych wojny, jak starają się dalej żyć i robić zwykłe rzeczy a poprzez to wspierać swój kraj. To wydaje się nienaturalne, ale taka właśnie jest droga podsumowała Er Horbacz.

Byłoby bardzo fajnie, gdyby kino ukraińskie kojarzyło się z silnymi kobiecymi głosami” – stwierdziła reżyserka.

Film "Klondike" ma polskiego dystrybutora MayFly i trafi do dystrybucji kinowej. 27 października o godzinie 18:00 odbędzie się drugi pokaz filmu w ramach Ukraina! 7. Festiwal Filmowy w Warszawskiej kinotece. 1-14 listopada będzie dostępny do obejrzenia online na platformie VOD.Warszawa.

Autor: Dmytro Menok

dmd/ ira/ js/