Od wybuchu wojny w Ukrainie Polacy oferowali Ukraińcom mieszkania, rozdawali jedzenie na granicy, pomagali z dojazdem i z integracją dzieci w szkołach. Innymi słowy, gdy Ukraińcy zaskoczyli świat siłą oporu, to Polacy zadziwili wszystkich (i nawet samych siebie) siłą mobilizacji społecznej na rzecz pomocy narodu za granicą wschodnią.
Według najnowszych danych CBOS do tej pory Polacy są w zasadzie jednomyślni w kwestii przyjmowania uchodźców z Ukrainy. Przekonanie, że nasz kraj powinien ich przyjmować wyraża ponad dziewięciu na dziesięciu badanych (94%), w tym niemal trzy piąte (57%) w sposób kategoryczny. Przeciwnego zdania jest zaledwie trzech na stu ankietowanych (3%). Skąd wzięła się ta solidarność narodu polskiego z Ukrainą i co ważniejsze z narodem ukraińskim?
Wedle ks. Piotra Główki, proboszcza parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w Legionowie, który 10 lat spędził w Ukrainie, pełniąc posługę w trzech parafiach diecezji kamieniecko-podolskiej solidarność można potraktować jako akt uświadomionego miłosierdzia: „Nie proste zaspokojenie potrzeb człowieka, ale przede wszystkim okazywanie mu takiej pomocy, której on potrzebuje dla rozwiązania swoich problemów”.
„Na Ukrainie też zetknąłem się z taką solidarnością wobec Tatarów krymskich, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ziemi po aneksji w 2014 roku. Chociaż wierni Kościoła w obwodzie Chmielnickim, gdzie służyłem, sami nie byli bogaci, zbierali pieniądze i nie miało dla nich znaczenia, że chodziło o muzułmanów” – powiedział ksiądz.
Z nieco innej perspektywy na głębokie zaangażowanie rodaków w działalność pomocową patrzy prof. Zbigniew Stawrowski z Instytutu Politologii UKSW. Filozof polityki dostrzega podobieństwa między ruchem „Solidarności”, która powstała w 1980 r. dla obrony praw pracowniczych i obecną solidarnością, która także wyłoniła się z potrzeby, by dać odpór niesprawiedliwości.
„Bardzo podoba mi się to, co o solidarności mówił mój nauczyciel ks. Józef Tischner. W drugim rozdziale ‘Etyki solidarności’ zatytułowanym ‘Wspólnota’ Tischner określa to pojęcie jako szczególne więzi międzyludzkie: człowiek wiąże się z drugim człowiekiem dla opieki nad tym, kto potrzebuje opieki. Ja jestem z tobą, ty jesteś ze mną, jesteśmy razem – dla niego. My – dla niego. My, ale nie po to, by patrzeć na siebie, lecz – dla niego. Co tu jest pierwsze? Czy pierwsze jest ‘my’ czy ‘dla niego’? Wspólnota solidarności różni się od wielu innych wspólnot tym, że w niej pierwsze jest ‘dla niego’, a ‘my’ przychodzi potem. Najpierw jest ranny i jego krzyk. Potem odzywa się sumienie, które potrafi słyszeć i rozumieć ten krzyk. Dopiero stąd rośnie wspólnota” – zaznacza filozof.
„Polacy, którzy pojechali pomagać Ukraińcom na granicę w pierwszych dniach wojny, zgodnie z tym imperatywem ‘dla niego’, ale to ‘my’ wraz ze świadomością indywidualnych działań przyszło lub jeszcze przyjdzie później” – podkreśla prof. Stawrowski.
Jednak by to zjawisko mogło zaistnieć w takiej skali, zdaniem Stawrowskiego musiały zaistnieć odpowiednie czynniki. „Najważniejszym była obecność etosu pomagania. Solidarność może pojawić się tylko wśród ludzi, którzy są zdolni do troski, miłości bliźniego, wrażliwości na biedę. W społeczeństwie całkowitych indywidualistów lub egocentryków trudno sobie wyobrazić coś podobnego. Od czasów, gdy Polacy nie mieli własnego państwa, albo gdy państwo nie było całkowicie ich, w społeczeństwie działały instytucje, które nie pozwalały społeczeństwu wpaść w otchłań całkowitej atomizacji” – mówi filozof.
Według Stawrowskiego duża zasługa w tym zbiorowej pamięci Polaków, instytucji Kościoła katolickiego oraz osobiście papieża Jana Pawła II. „Pielgrzymki papieskie, poza wszelkimi innymi aspektami obudziły w Polakach świadomość i przywróciły im godność. Tak jak papież kiedyś dał jasno do zrozumienia ludziom, że posiadają godność, tak też wojna na Ukrainie przypomniała Polakom o poczuciu solidarności” – przekonuje.
Socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Krzysztof Koseła dla wyjaśnienia fenomenu tego, co wydarzyło się w Polsce w pierwszych miesiącach wojny na Ukrainie, sięga po teorie akcji zbiorowej (m.in. Mancur Olson, Elinor Ostrom) i kapitału społecznego (James Coleman, Robert Putnam i inni). Według niego kapitał protestacyjny bądź kapitał solidarnościowy nie może wziąć się znikąd, musi rosnąć lub maleć w zależności od okoliczności i przedmiotu debaty społecznej. Ważną rolę odgrywa także kultura ofiary jako czynnik dla organizacji współdziałania.
Z taką opinią zgadza się inny socjolog z UW dr Jakub Motrenko: „Socjologowie, opisując dynamikę każdego ruchu społecznego wskazują, że początkowo to moment niezwykle emocjonalny, chwila ukonstytuowania zbiorowego podmiotu kolektywnego, kiedy ludzi mówią o sobie jako o wspólnocie wyboru. Wtedy w grę często wchodzi wartościowanie, a wszelkie głosy przeciwko spychane jako złe i niemoralne”.
„Potem prawda, emocjonalny składnik tej więzi społecznej staje się słabszy, a mobilizacja społeczna, w której dominują więzi horyzontalne, zaufanie i solidarność, zostaje zastąpiona bardziej instytucjonalizowanymi formami pomocy, a nieustanne dramatyczne lub nawet tragiczne wieści powodują zmęczenie i obojętność” – podsumowuje uczony.
Dr Tadeusz Szawiel dodaje, że ważnym elementem uświadomionej opieki nad potrzebującym są aktywność i zainteresowanie tego, kto na taką solidarność może liczyć. W przeciwnym razie chodzi raczej o miłosierdzie i dobroczynność.
PAP.PL zapytał o powody pojawienia się u Polaków poczucia solidarności z Ukraińcami także prof. Mirosławę Grabowską z Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Szefowa CBOS zauważa, iż w tej kwestii najważniejsze znaczenie miał etos indywidualny, a wątek współdziałania był wtórny.
„Ten odruch solidarności interpretowałabym raczej w kategoriach ciągłości symbolicznej. Mamy w genach ‘gest insurekcyjny przeciwko ciemiężycielom’. W tym wypadku ci ‘ciemiężyciele’ są wspólni, co ułatwia identyfikację i mobilizację na rzecz pomocy. Czy to carska Rosja, ZSRR czy Rosja putinowska, ciągle mamy w sobie gotowość do postawy oporu. Ukraińcy, którzy odważyli się zmierzyć z agresorem w imię zachowania swoich tożsamości i wartości, zaczynają być postrzegani jako walczący o wyzwolenie narodowe bohaterowie. Etniczność odgrywa tutaj rolę drugorzędną” – stwierdza prof. Grabowska.
„Powstanie w getcie warszawskim jest tak samo cenione jak powstanie warszawskie. Bo ceni się gest, że ludzi byli gotowi oddać życie dla wolności innych i swobodę następnych pokoleń” – dodaje szefowa CBOS.
„Znaczenie ma też personalizacja. Postawa Wołodymyra Zełeńskiego, który na propozycję ewakuacji ze strony partnerów zachodnich, odpowiedział, że nie potrzebuje wywózki, tylko broni i sprzętu, by być w stanie obronić swoje państwo, też wpisuje się w ten gest wolnościowy. Myślę, że duża część mobilizacji po stronie polskiej wynikała z naszego rozumienia i empatii dla tradycji niepodległościowej” – podkreśliła Grabowska.
Nie jest to z pewnością pełna lista możliwych wyjaśnień tego, co poruszyło Polaków i doprowadziło do dołączenia, każdego na swój sposób, do akcji pomocowych i solidarnościowych na rzecz Ukrainy i Ukraińców. Nasi rozmówcy wyrażają jednak nadzieję na to, że solidarność okazana przez Polaków w 2022 r. w najbliższej przyszłości będzie traktowana jako wymowny przejaw poparcia i troski między dwoma narodami a na tej podstawie będzie można tworzyć produktywne relacje.
Autor: Ihor Usatenko
iua/ js/