Konferencja klimatyczna ONZ przyjęła w niedzielę rano deklarację końcową wzywającą do "szybkiej" redukcji emisji gazów cieplarnianych i potwierdzającą cel ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza. Dokument o kompromisowym charakterze, uchwalony po długich negocjacjach, został skrytykowany przez wielu obserwatorów jako nie odpowiadający skali globalnych wyzwań klimatycznych.
"Obecna dekada to decydujący czas (jeśli chodzi o działania na rzecz ochrony klimatu), natomiast (deklaracja), którą mamy przed sobą, nie jest wystarczającym krokiem naprzód dla populacji (świata) i naszej planety. Nie wywiązaliśmy się z naszych zadań, mających na celu zminimalizowanie strat i szkód (dla klimatu). Powinniśmy byli zrobić znacznie więcej" - oświadczył Timmermans, cytowany przez AP.
Wtórował mu szef niemieckiej filii organizacji Greenpeace Martin Kaiser, który określił porozumienie mianem "małego plastra na ogromnej ranie". "To skandal, że egipska prezydencja COP27 dała państwom-producentom ropy naftowej, takim jak Arabia Saudyjska, możliwość torpedowania skutecznej ochrony klimatu. Uniemożliwiono podjęcie jasnej decyzji w sprawie pilnej potrzeby odejścia od węgla, ropy i gazu" - ocenił Kaiser.
Odmiennego zdania była pakistańska minister środowiska Sherry Rehman, występująca w imieniu koalicji najuboższych państw świata. "Walczyliśmy o to przez 30 lat i dzisiaj w Szarm el-Szejk osiągnęliśmy na tej drodze pierwszy kamień milowy. (...) Jest to zaliczka na poczet dłuższej inwestycji w naszą wspólną przyszłość" - podkreśliła polityk. (PAP)
mmi/