Europoseł Legutko: Parlament Europejski odwraca się plecami do milionów ludzi

2022-11-22 16:11 aktualizacja: 2022-11-23, 08:13
Europoseł PiS profesor Ryszard Legutko. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Europoseł PiS profesor Ryszard Legutko. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Parlament Europejski odwraca się plecami do milionów ludzi i służy interesom jednej orientacji politycznej. Stał się narzędziem lewicy do narzucania przez nią swojego monopolu, z jej zaciekłą nietolerancją wobec wszelkich odmiennych poglądów - mówił podczas debaty w PE w Strasburgu europoseł PiS profesor Ryszard Legutko.

We wtorek w Strasburgu podczas trwającej sesji plenarnej miało miejsce uroczyste posiedzenie z okazji 70. rocznicy powstania Parlamentu Europejskiego. W imieniu grupy EKR głos zabrał jej przewodniczący, europoseł PiS profesor Ryszard Legutko.

„Dwie minuty gorzkiej prawdy, a prawda jest taka, że Parlament Europejski wyrządził wiele szkód w Europie” - mówił Legutko.

Według eurodeputowanego instytucja wysyła fałszywą wiadomość, że reprezentuje europejskie narody, podczas gdy tak nie jest. Poza tym, według polskiego polityka, Parlament zainfekował europejską przestrzeń bezwstydną partyjnością, a infekcja stała się tak zaraźliwa, że rozprzestrzeniła się na inne instytucje, takie jak Komisja Europejska.

„Parlament porzucił też podstawową funkcję reprezentowania ludzi; zamiast tego stał się machiną do realizacji tzw. projektu europejskiego, zrażając tym samym miliony wyborców” - powiedział.

Przewodniczący grupy EKR zwrócił uwagę, że PE stał się politycznym narzędziem lewicy do narzucania swojego monopolu, z jego zaciekłą nietolerancją wobec wszelkich odmiennych poglądów. „Nieważne, ile razy powtarzać będziecie słowo różnorodność. Ona i tak staje się wymarłym gatunkiem w UE, a zwłaszcza w tej Izbie” - mówił.

„Parlament Europejski jest w rzeczywistości quasi-parlamentem, ponieważ odrzuca podstawową zasadę parlamentaryzmu – rozliczalność” - zauważył profesor Legutko, przypominając, że poseł jest wybierany przez wyborców i musi przed nimi odpowiadać, jednak nie dzieje się tak w UE.

Według polskiego polityka pomysł, że hiszpańscy, niemieccy, czy francuscy posłowie odpowiedzialni przed własnymi elektoratami narodowymi mogą wspólnie dyktować coś, np. społeczeństwu węgierskiemu lub jakiemukolwiek innemu, przed którym nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności i obarczeni odpowiedzialnością, jest niedorzeczny. „Nazwijcie to, jak chcecie, jednak nie jest to demokracja” - przekonywał.

„Podsumowując, Parlament Europejski reprezentuje demos, które nie istnieje, pracuje nad projektem, który jest całkowicie nierealny, unika odpowiedzialności, odwraca się plecami do milionów ludzi i służy interesom jednej orientacji politycznej. A to tylko wierzchołek góry lodowej” - podkreślił profesor Ryszard Legutko.

Ze Strasburga Łukasz Osiński (PAP)

gn/