Już pod koniec 2020 roku Budapeszt groził zawetowaniem unijnego długoterminowego budżetu na lata 2021-2027 oraz wartego 750 mld euro funduszu odbudowy dla państw dotkniętych pandemią koronawirusa, jeśli kwestia wypłat w jego ramach zostałaby powiązana z oceną praworządności.
Sam Orban sugerował, że alternatywną dla środków z UE może być kredyt chiński, jednak węgierska prasa wyliczyła, że koszt jego obsługi byłby znacznie wyższy niż w przypadku pożyczki w ramach Funduszu Odbudowy. Ostatecznie Budapeszt przedłożył KE plan odbudowy, ale Węgry zrezygnowały z kredytowej jego części, wnioskując tylko o bezzwrotną pomoc.
W związku z tym oraz w rezultacie wojny na Ukrainie, w ostatnich miesiącach twarda postawa Viktora Orbana wobec Brukseli uległa widocznemu osłabieniu. Najpierw w marcu Orban wysłał list do szefowej KE Ursuli von der der Leyen z prośbą o wypłatę wszystkich środków unijnych przeznaczonych dla Węgier, w tym części kredytowej (którą wcześniej Budapeszt krytykował) w ramach Funduszu Odbudowy, powołując się na koszty wywołane kryzysem uchodźczym w związku z wojną na Ukrainie.
Następnie w kwietniu tego roku, zaraz po kolejnym zdecydowanym zwycięstwie koalicji Fidesz-KDNP w wyborach parlamentarnych, Komisja Europejska uruchomiła w stosunku do Węgier mechanizm warunkowości, zakładający możliwość zamrożenia środków dla danego kraju. Chodziło wówczas środki w ramach Funduszu Odbudowy, ale w dłuższej perspektywie zagrożone mogły być dużo większe kwoty. Kilka miesięcy później, w połowie września, Komisja Europejska rekomendowała Radzie UE zawieszenie 7,5 mld euro, tj. jednej trzeciej środków z polityki spójności, w związku z korupcją.
Groźba utraty 70 proc. środków z KPO, jeśli KE nie zatwierdzi węgierskiego planu do końca roku, oraz perspektywa zamrożenia kolejnych miliardów euro w ramach polityki spójności zmusiła rząd w Budapeszcie do negocjacji z Brukselą i coraz większych ustępstw. A Węgry potrzebują unijnych pieniędzy bardziej niż kiedykolwiek, biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą, w tym najwyższą od ćwierćwiecza inflację oraz rekordowe ceny energii. Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto powiedział w listopadzie, że koszty importu energii skoczyły z 7 mld euro w 2021 roku do 19 mld w roku 2022, a w następnym mogą osiągnąć nawet 29 mld euro.
Rząd Orbana zobowiązał się do wprowadzenia 17 zmian w prawie, wymaganych przez Komisję Europejską i zaczął to robić w ekspresowym tempie. Przegłosowano między innymi wprowadzenie specjalnego Urzędu ds. Uczciwości, mającego prowadzić dochodzenia w sprawie nadużyć finansowych i korupcji. Twarzą negocjacji z Brukselą został Tibor Navracsics, minister ds. funduszy europejskich i były komisarz UE, a na plan dalszy odsunięto nieco minister sprawiedliwości Judit Vargę, która zajmowała wcześniej twardą pozycję w stosunku do UE. Jednak i ona była częstym gościem w stolicy Belgii, gdzie omawiała kwestie z zakresu praworządności na Węgrzech z unijnymi urzędnikami.
Jednocześnie choć parlament w Budapeszcie przegłosowywał kolejne zmiany w prawie, a rząd wyrażał wolę porozumienia, to retoryka w kraju pozostała niezmienna. Politycy rządzącej koalicji krytykowali UE między innymi za sankcje nakładane na Rosję po jej agresji na Ukrainę. Ponadto pojawiały się głosy, że Budapeszt wywierał presję na Brukselę, blokując kolejne pakiety sankcji oraz unijną pomoc dla Kijowa w wysokości 18 mld euro, a także sprzeciwiając się globalnemu minimalnemu podatkowi dochodowego. Podobną rolę ma odgrywać również zwlekanie z poddaniem pod głosowanie w węgierskim parlamencie przystąpienia Finlandii i Szwecji do NATO. Węgry są obok Turcji jedynym państwem Sojuszu Północnoatlantyckiego, które jeszcze tego nie zrobiło.
Pomimo szeregu zmian wprowadzonych przez Orbana, w minioną środę Komisja oceniła jednak, że Budapeszt nie wywiązał się z przyjętych wcześniej 17 zobowiązań w zakresie walki z korupcją, które były niezbędne do odblokowania 7,5 mld euro w ramach polityki spójności. Komisja Europejska ma zaakceptować za to węgierski KPO, ale określiła nowy zestaw 27 środków (kamieni milowych), które Budapeszt musi wdrożyć w celu otrzymania jakichkolwiek wypłat.
„Spełniliśmy wszystko, do czego się zobowiązaliśmy i co uzgodniliśmy” – powiedział Orban w czwartek na szczycie przywódców krajów Grupy Wyszehradzkiej w Bratysławie.
Jednocześnie odpowiedzialny za negocjacje z Komisję Europejską Tibor Navracsics, minister ds. funduszy europejskich, stwierdził, że porozumienia z Brukselą w sprawie środków unijnych powinny być podpisane do końca roku. Navracsics podkreślił, że przyjęcie węgierskiego KPO to „duży krok naprzód”, a nawet jeśli KE zamrozi środki dla Węgier w ramach polityki spójności, to nie będzie to oznaczało ich utraty a jedynie opóźnienie płatności.
„Węgry wypełniły 17 zobowiązań wymaganych przez KE, a termin realizacji unijnej procedury dotyczącej sądownictwa, czyli modyfikacji kompetencji między Krajową Radą Sądownictwa a Krajowym Urzędem Sądownictwa, to 31 marca 2023 roku, co oznacza, że wcześniej ustalony harmonogram zostanie dotrzymany” – powiedział Navracsics.
Wszystko wskazuje na to, że aby otrzymać unijne pieniądze Budapeszt będzie musiał pójść na koleje ustępstwa względem Brukseli, choć Navracsics twierdzi, że przewidywana w następnym tygodniu oficjalna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie unijnych środków dla Węgier to tylko „zmiana komunikacji”. W rzeczywistości KE pod presją Parlamentu Europejskiego skupia się na utrzymaniu mechanizmu warunkowości, by pokazać twardość wobec Węgier – dodał.
W każdym razie pozycja Viktora Orbana w negocjacjach z Brukselą nie wydaje się już tak silna, jak nawet jeszcze dwa lata temu. Rząd w Budapeszcie w ekspresowym tempie wprowadza zmiany w prawie, aby pozyskać unijne środki. Do ugodowej postawy przyczyniła się sytuacja gospodarcza Węgier, będąca między innymi wynikiem agresji Rosji na Ukrainę.
Z Budapesztu Marcin Furdyna (PAP)
kw/