Podopieczni Czesława Michniewicza przystępowali do starcia w Dausze z faworyzowaną Argentyną w dobrej sytuacji - wiedzieli, że remis na pewno da im awans, a być może nawet niezbyt wysoka porażka.
Natomiast Argentyńczycy musieli wygrać, aby nie czekać na wynik drugiego meczu. Zgodnie z przewidywaniami podopieczni Lionela Scaloniego od początku ruszyli do ataku.
Aktywny na lewej stronie był Marcos Acuna, który sprawiał sporo problemów polskim obrońców, skupionym głównie na Lionelu Messim. W 28. minucie lewy obrońca Sevilli oddał groźny strzał, ale niecelny.
Messi miał niewiele miejsca na boisku i gdy już oddawał strzały, to lekkie lub niecelne.
W 36. minucie Julian Alvarez znalazł się sam przed bramką Wojciecha Szczęsnego, ale golkiper Juventusu był górą.
Trzy minuty później polski bramkarz stanął przed znacznie większym wyzwaniem. Holenderski sędzia Danny Makkelie po interwencji VAR podyktował rzut karny, uznając, że Szczęsny faulował Messiego.
Wykonawcą "jedenastki" był sam poszkodowany, ale polski golkiper okazał się lepszy. To już drugi rzut karny obroniony przez Szczęsnego w turnieju w Katarze, wcześniej z Arabią Saudyjską - wyrównał tym samym osiągnięcie Jana Tomaszewskiego z MŚ 1974.
Od początku drugiej połowy Michniewicz wprowadził szybkich Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia, ale ta część meczu rozpoczęła się dla biało-czerwonych najgorzej jak mogła.
Już w 46. minucie po podaniu z prawej strony Nahuela Moliny skutecznym strzałem tuż obok słupka popisał się Alexis Mac Allister. To był pierwszy gol stracony przez biało-czerwonych w MŚ w Katarze.
W 67. minucie było już 2:0 dla Argentyny, tym razem po mocnym strzale Juliana Alvareza.
Biało-czerwoni nie byli w stanie odpowiedzieć, nie stworzyli żadnej groźnej okazji, nie licząc wcześniejszego uderzenia głową Kamila Glika. Argentyńczycy niepodzielnie panowali na boisku, ale - na szczęście dla Polaków - nie rwali się do kolejnych ataków, zadowoleni z dwubramkowego prowadzenia.
W rozgrywanym w tym samym czasie meczu Meksyk prowadził wówczas z Arabią Saudyjską 2:0. Taki wynik oznaczał, że Polacy i Meksykanie mają po cztery punkty, identyczny bilans bramek (2-2) i o wszystkim będą decydować żółte kartki. Podopieczni Michniewicza mieli ich mniej niż Meksykanie.
W meczu biało-czerwonych Argentyńczycy wciąż nie forsowali tempa, choć po błędzie polskiej defensywy świetną okazję miał Lautaro Martinez (nie trafił w bramkę).
Do końca w Dausze już nic się nie zmieniło i pozostało czekać na wynik drugiego spotkania, kończącego się – jak się okazało - kilka minut później.
Meksykanie co rusz atakowali bramkę Saudyjczyków, lecz byli nieskuteczni. A w doliczonym czasie "nadziali się" na kontratak rywali i ostatecznie wygrali tylko 2:1, co oznaczało, że liczenie kartek nie będzie już potrzebne.
Podopieczni Michniewicza przełamali więc wszystkie schematy polskich mundiali w XXI wieku.
Po raz pierwszy w tym stuleciu nie przegrali swojego meczu otwarcia (0:0 z Meksykiem), następnie wygrali pierwszy mecz MŚ, który nie był jedynie o honor - 2:0 z Arabią Saudyjską. A na koniec przegrali po raz pierwszy swoją trzecią potyczkę w grupie. Poprzednie były jednak tylko o honor. Zwycięstwo nic wtedy nie dawało, a tutaj porażka oznaczała awans.
W 1/8 finału Polska zagra w niedzielę z broniącą tytułu Francją
"Jesteśmy szczęśliwi. Tyle lat czekaliśmy na awans w mistrzostwach świata. Można powiedzieć, że to była szczęśliwa porażka. Możemy teraz rozmawiać o stylu, to nie był wyśmienity futbol, wiemy jakie błędy popełnialiśmy, ale traktujemy ten mecz jako dobre przygotowanie do następnego. Gramy z Francją, poziom będzie podobny do tego z Argentyną albo nawet wyższy" - skomentował kapitan biało-czerwonych Robert Lewandowski na antenie TVP Sport.
Polska z "Trójkolorowymi" zagra w niedzielę o 16. Będzie to 17. starcie tych ekip, a biało-czerwoni czekają na zwycięstwo od 40 lat. Rywale wygrali osiem razy, pięć meczów zakończyło się remisem, a w trzech zwyciężyli Polacy. Bramki: 27-16 na korzyść Francji.
Broniąca tytułu Francja awans z grupy D zapewniony miała już po dwóch kolejkach. W środę zagrała w częściowo rezerwowym składzie i przegrała z Tunezją 0:1.
"Trudności, które mieliśmy, wynikały z wyborów, jakich dokonałem. Nie da się jednak osiągnąć w tym samym czasie wszystkich celów. Wcześniej rozegraliśmy dwa intensywne mecze i teraz dałem możliwość występu zmiennikom" - skomentował selekcjoner mistrzów świata Didier Deschamps.(PAP)
dsk/