Jako drag queen podcinał gardło dmuchanej lalce z podobizną arcybiskupa Jędraszewskiego. Niebawem prawomocny wyrok

2022-12-08 12:07 aktualizacja: 2022-12-08, 15:48
Marek M. na ławie oskarżonych Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Marek M. na ławie oskarżonych Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
15 grudnia Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako sąd II instancji, wyda prawomocny wyrok w sprawie Marka M., oskarżonego m.in. o nawoływanie do zabójstwa arcybiskupa Jędraszewskiego. W czerwcu tego roku sąd rejonowy nieprawomocnie uniewinnił mężczyznę; prokuratura domaga się uchylenia orzeczenia.

W sierpniu 2019 r., podczas wyborów Mr Gay Poland w Poznaniu Marek M. jako drag queen Mariolkaa Rebell wystąpił z dmuchaną lalką, która miała doczepione do głowy zdjęcie abp. Marka Jędraszewskiego. Z ustaleń prokuratury wynikało, że przy słowach odtwarzanej piosenki "…zabiłam go", mężczyzna zasymulował podcięcie nożem gardła duchownego, a dla spotęgowania efektu miał wykorzystać sztuczną krew.

Stołeczna prokuratura oskarżyła Marka M. o publiczne nawoływanie do zabójstwa duchownego, znieważenie arcybiskupa Kościoła rzymskokatolickiego i innych osób tego wyznania oraz o nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych. Czyny zarzucane mężczyźnie zagrożone są karą do trzech lat pozbawienia wolności.

Oskarżony: chciałem uwypuklić problem

Proces Marka M. w Sądzie Rejonowym Poznań Stare Miasto w Poznaniu ruszył w maju ub. roku. Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Przekonywał, że jego występ podczas zamkniętej imprezy nie służył namawianiu do morderstwa, tylko "miał uwypuklić problem" związany z wcześniejszą, wymierzoną w społeczność LGBT wypowiedzią abp. Jędraszewskiego o zagrożeniu "tęczową zarazą".

1 sierpnia 2019 r. w 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, podczas homilii w bazylice Mariackiej w Krakowie abp Marek Jędraszewski mówił, że to z powstańczych mogił narodziła się wolna Polska. "Trzeba było długo na nią czekać (...) Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa" – powiedział.

W czerwcu tego roku Sąd Rejonowy Poznań Stare Miasto w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie i uniewinnił oskarżonego. Sędzia Agata Trzcińska podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "sąd w postępowaniu karnym nie może, co do zasady, pełnić funkcji recenzenta, a tym bardziej cenzora sztuki".

Jak mówiła, "zadaniem sądu nie jest dokonanie oceny występu oskarżonego pod względem moralnym, czy jego wartości artystycznej. Nie ma też znaczenia, czy występ ten się komuś podobał, czy też nie, czy leżał w zakresie jego wrażliwości artystycznej, czy poza nią. Zadaniem sądu w tym postępowaniu jest dokonanie oceny, czy oskarżony przekroczył cienką granicę oddzielającą sferę obywatelskich praw wolności wypowiedzi, wyrażania opinii, krytyki, zabierania głosu w debacie publicznej, której to język ostatnimi czasy uległ radykalizacji i brutalizacji, czy prawa wyrażania siebie w drodze ekspresji, od sfery wyznaczonej mową nienawiści, która nie może być akceptowana w demokratycznym państwie prawa".

Apelacja po uniewinnieniu

Apelację od tego orzeczenia skierowała pod koniec lipca do Sądu Okręgowego w Poznaniu prokuratura, która domaga się uchylenia wyroku sądu pierwszej instancji i przekazania sprawy sądowi do ponownego rozpoznania.

Prokuratura zakwestionowała wydany wyrok wskazując m.in., że sąd orzekający w sprawie nie przesłuchał – o co wnioskowała – świadków, których zeznania mogłoby być istotne dla sprawy, w związku z czym zdaniem skarżącego „doszło do drastycznego ograniczenia postępowania dowodowego i naruszenia zasady bezstronności”.

Zdaniem prokuratury sąd dokonał też błędnych ustaleń faktycznych, „a wyrażających się w mylnym, pozbawionym obiektywizmu oraz sprzecznym z zasadami logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego uznaniu, że zgromadzony materiał dowodowy nie wskazuje, że podczas występu oskarżony Marek M. dopuścił się popełnienia przestępstwa, zaś jego zachowanie stanowiło jedynie wyraz dozwolonej twórczości artystycznej i wolności słowa". W ocenie prokuratury „analiza uzasadnienia wyroku i zawartej w nim argumentacji wywołuje refleksję, że sąd skoncentrował się na okolicznościach dających podstawę do uniewinnienia oskarżonego, przez co dążył do urzeczywistnienia z góry powziętej tezy braku sprawstwa i winy oskarżonego Marka M.".

Sąd - w ocenie prokuratury - „wydając wyrok oparł się w zasadzie wyłącznie na relacji oskarżonego, który wskazywał, że nie chciał nawoływać do nienawiści, zaś jego zachowanie było jedynie reakcją na słowa arcybiskupa wypowiedziane 1 sierpnia 2019 r. podczas Mszy Świętej z okazji 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Relacja procesowa oskarżonego, zdaniem prokuratury, stanowiła wyłącznie przejaw przyjętej przez niego linii obrony, którą sąd błędnie uznał za prawdziwą".

Prokuratura wskazała też, że w jej ocenie nie istnieją żadne wątpliwości, że forma przekazu scenicznego zaprezentowana przez Marka M. stanowiła nawoływanie do popełnienia zbrodni zabójstwa arcybiskupa Jędraszewskiego. Zdaniem prokuratury, „akceptacja przyjętego przez sąd rozstrzygnięcia, może w konsekwencji zostać odebrana przez pozostałych członków społeczeństwa jako swoiste przyzwolenie na zachowania agresywne, co nie powinno mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa".

Obrońca: pan Jędraszewski jako osoba publiczna powinien jednak bardziej ważyć słowa

W czwartek sprawę rozpoznał Sąd Okręgowy w Poznaniu. Obrońca oskarżonego adw. Ewelina Zawiślak odpowiadając na apelację prokuratury podkreśliła, że „sąd pierwszej instancji wnikliwie przeanalizował materiał".

"Prokuratura zarzuca, że sąd błędnie ocenił wyjaśnienia oskarżonego, ale wyjaśnienia oskarżonego są jedynym rzetelnym dowodem - bo na pewno nie można za takie uznać zdjęć, które zostały nijako uchwycone w pewnym momencie i nie obrazują praktycznie nic z tego, co było. Nie mamy nagrania, nie mamy bezpośrednich świadków, którzy widzieli ten występ. Ja już wcześniej podnosiłam, że to był taki wyraz artystyczny, który mógł się podobać, bądź nie. Uważam, że nie można za to ścigać pana M., który występował jako Mariolkaa Rebell” – podkreśliła.

Dodała, że „pan Jędraszewski jako osoba publiczna powinien jednak bardziej ważyć słowa i jeżeli już głosi takie śmiałe tezy, to musi liczyć się z krytyką”.

„Nie może być tak, że osoba która ma nijako – mogę śmiało powiedzieć – taką władzę w naszym państwie, może mówić dowolne słowa i uważać, że nikt nie może go krytykować. Mariolkaa Rebell, jako występ, spróbowała to skrytykować i jest tutaj gdzie jest, czyli w sądzie okręgowym. Natomiast słowa, które zostały wypowiedziane przez arcybiskupa oprócz takiego można powiedzieć powszechnego potępienia - może nie powszechnego, ale potępienia – nie odnalazły żadnej drogi prawnej, tymczasem pan Marek jest przed sądem drugiej instancji” - zaznaczyła.

Obrona wniosła o nieuwzględnienie apelacji prokuratury i utrzymanie w mocy wyroku sądu pierwszej instancji.

Sąd Okręgowy w Poznaniu odroczył wydanie orzeczenia w tej sprawie do 15 grudnia. (PAP)

autor: Anna Jowsa

mar/