Rzecznik PiS o Tomaszu L.: Sikorski powinien wyjaśnić dlaczego znalazł się w komisji likwidacyjnej WSI

2022-12-09 08:41 aktualizacja: 2022-12-09, 12:59
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka
Komisja likwidacyjna Wojskowych Służb Informacyjnych była powoływana przez Radosława Sikorskiego i to on powinien wyjaśnić dlaczego ten człowiek się tam znalazł i jaka była jego rola - ocenił rzecznik PiS Rafał Bochenek, pytany o zatrzymanie Tomasza L.

Jak podał w środę TVN24, Tomasz L. - zatrzymany w marcu 2022 roku przez ABW pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Federacji Rosyjskiej pracownik Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie - 16 lat wcześniej, w 2006 roku był członkiem komisji likwidacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. Według TVN24, L. miał dostęp do największych tajemnic polskiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego.

Zdaniem posłów KO, w tej sprawie trzeba zwołać sejmową komisję ds. służb specjalnych.

Bochenek w piątek w Polsat News został zapytany czy będzie takie posiedzenie komisji i czy będzie informacja szefa MON w tej sprawie. "Najważniejsze, i to mnie cieszy, jako obywatela, że ABW, polskie służby zadziałały i na początku tego roku ten człowiek został zatrzymany i nadal przebywa w areszcie" - odpowiedział rzecznik PiS. Zaznaczył, że nie wiadomo - ponieważ to są materiały niejawne - jaka była rola tego człowieka, jeśli chodzi o współpracę ze służbami rosyjskimi.

W jego ocenie, to "przede wszystkim Radosław Sikorski powinien się odnieść do tego, jak ten człowiek znalazł się w komisji likwidacyjnej. Ta komisja była powoływana przez Radosława Sikorskiego i on powinien wyjaśnić, dlaczego ten człowiek się tam znalazł i jaka była jego rola" - zaznaczył rzecznik PiS.

Zwrócił też uwagę, że Tomasz L. "pracował w Urzędzie m.st Warszawy pod Rafałem Trzaskowskim".

Doniesienia TVN24 skomentował na Twitterze Sławomir Cenckiewicz, który był przewodniczącym komisji likwidacyjnej ds. WSI. "Nie znałem Tomasza L. Do komisji likwidacyjnej ds WSI powołał go min. Sikorski i wtedy go poznałem, nigdy nie utrzymywałem z nim relacji" – napisał. Cenkiewicz dodał, że rola Tomasza L. w komisji likwidacyjnej "była marginalna i dostęp do wiedzy miał ograniczony co potwierdzają dokumenty".

Radosław Sikorski, który był szefem MON w tamtym okresie, odpowiedział również na Twitterze. "Powołałem na wniosek Pana Cenckiewicza i to on winien jest wyjaśnień skąd ten delikwent się na jego liście wziął" - napisał Sikorski.

"Jest przyzwolenie drugiej strony sceny politycznej na agresywne zachowania"

Rzecznik PiS skomentował także na antenie Polsat News wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane podczas spotkania z mieszkańcami Chojnic (woj. pomorskie). Podczas wystąpienia prezes PiS powiedział, że walka polityczna w Polsce jest niezwykle ostra. "Przed chwilą słyszeliśmy tutaj, jak się siłą dobijano, by wejść do tej sali. My jesteśmy gotowi odpowiadać na każde pytanie; jesteśmy gotowi dyskutować z każdym - a nie uczestniczyć w awanturach, albo nawet w bójkach" - mówił. 

Po tych słowach wystąpienie prezesa PiS zostało przerwane przez jedną z osób na sali. Kaczyński zapewnił, że odniesie się do głosu z sali w dalszej części spotkania. Kontynuując wywód ocenił, że walka polityczna w Polsce z pewnością jest "tak ostra, ponieważ interweniują tu siły zewnętrzne". "Są zaangażowane wprost - choćby to niedawanie nam środków z KPO, wbrew prawu, wbrew traktatom europejskim" - mówił. Jak ocenił, w Polsce są osoby, które bardziej sobie cenią "państwa zewnętrzne" niż Polskę, "w szczególności Niemcy". "Tacy ludzie dziś z całą pewnością są zaangażowani w to, żeby Polskę właśnie poprzez tę metodę walki politycznej degradować; by wprowadzać do życia publicznego przemoc, rzucanie kamieniami... przepraszam, że tak mówię, ale po prostu zwykłe chamstwo, sprowadzać nasze społeczeństwo do poziomu lumpenproletariatu - to jest cel tych ludzi" - stwierdził.

"Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa - bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie - będziemy mieli silne państwo, i zniszczymy tych ludzi" - oświadczył Kaczyński. 

Bochenek zwrócił uwagę, że "od pewnego czasu mamy do czynienia z takimi zjawiskami nasilonej agresji, jeżeli chodzi o polskie społeczeństwo, zwłaszcza jeżeli chodzi o drugą stronę sceny politycznej". "Ze słowami bardzo wulgarnymi, agresywnymi, które padają ze strony zwolenników PO. Tych, którzy wspierają Donalda Tuska i którzy bardzo często pojawiają się również na naszych spotkaniach. Również na spotkaniu w Chojnicach byli zwolennicy Donalda Tuska, którzy w sposób bardzo agresywny zachowują się nie tylko wobec polityków, ale także wobec ludzi, którzy chcą się spotkać z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, ubliżając im i uniemożliwiając im udział w spotkaniu" - mówił Bochenek.

Dopytywany o słowa "zniszczymy tych ludzi", polityk apelował, aby nie interpretować ich dosłownie. "Myślę, że prezes Kaczyński miał na myśli przede wszystkim postawy takie agresywne w życiu politycznym, publicznym, które niestety stają się naszą codziennością i jest przyzwolenie z drugiej strony na tego typu zachowania" - zauważył.

Dodał, że nie słyszał krytyki z strony liderów Platformy - jeśli chodzi o obelgi i agresję kierowaną pod adresem zwolenników PiS. "Nie może być przyzwolenia na tego typu zachowania w życiu publicznym, ponieważ jeżeli dopuszczamy do tego typu wypowiedzi agresywnych liderów politycznych czy społecznych, to doprowadzamy również do degradacji społecznej, grup społecznych" - stwierdził Bochenek.

Pytany o zarzuty, że na czwartkowe spotkanie nie wpuszczono lokalnej stacji radiowej wskazał, że redakcje, które chciały wziąć udział w spotkaniach mogły się wcześniej zapisać. "Tak jak na każde inne spotkanie jest przyznawana akredytacja - należy się zgłosić i jeżeli takie redakcje pojawiają się na liście, to są wpuszczane. Natomiast jeżeli ktoś w ostatniej chwili przychodzi, to trudno dla niego nagle wygospodarować miejsce" - tłumaczył polityk PiS.

Zwrócił też uwagę, że zwolennicy PiS nie przychodzą na spotkania z Donaldem Tuskiem i nie ubliżają ludziom, którzy chcą się z nim spotkać, w przeciwieństwie do tych, którzy sprzyjają Tuskowi. "Nasi zwolennicy nie mogą przyjść na spotkanie z prezesem Kaczyńskim w spokoju, tylko muszą mierzyć się z grupą skrajnie wulgarnych, agresywnych osób" - podkreślił Bochenek. 

Rzecznik PiS ws. stawki VAT na gaz 

Czwartkowa "Rzeczpospolita" podała, że od stycznia stawka VAT na gaz wroci prawdopodobnie do poziomu 23 proc. "Choć rząd tłumaczy, że jest to podyktowane stanowiskiem Komisji Europejskiej, to rzeczywistość jest nieco inna: Bruksela dopuszcza, aby kraje członkowskie mogły obniżyć stawkę nawet do 5 proc. Polski rząd tego jednak nie zrobi. Dlaczego? Może chodzić o wzrost wpływów budżetowych w roku wyborczym" - pisała "Rz". Jak dodała gazeta, KE przyznaje, że zerowy VAT na gaz, czyli taki, jaki dziś jest stosowany w Polsce, faktycznie nie może już dalej obowiązywać. Ale jego wysokość może być mniejsza od tej, którą zaplanował polski rząd.

Bochenek pytany o te doniesienia odpowiedział, że KE wymusiła na Polsce podniesienie VAT, który został obniżony do zera.

Dopytywany, czy KE każe Polsce podnieść VAT do 23 proc., odparł, że Komisja "każe nam teraz podnieść VAT co najmniej do 5 proc.". "Są to pewne propozycje ze strony rządu, który musi mieć na uwadze cały budżet i spięcie tego budżetu" - dodał.

"Na pewno rząd będzie reagował na bieżąco na uwarunkowania społeczno-gospodarcze w naszym kraju, tak jak to było dotychczas. Wszystkie tarcze antyinflacyjne, wszystkie dodatki, które były przygotowywane, były odpowiedzią na tą trudną sytuację społeczno-gospodarczą w naszym kraju" - mówił.

"Jeżeli będzie taka potrzeba, jeżeli z analiz rządowych będzie wychodziło, że należy ten VAT przywrócić do niższego poziomu, to na pewno taka decyzja zapadnie. Już nie raz pokazaliśmy, że jeśli chodzi o tego typu decyzje nie mamy z tym większych problmów i zawsze mamy na uwadze przede wszystkim interes polskich" - zapewnił. Dodał, że dla najbiedniejszych rodzin będzie refundacja tego VAT-u. (PAP)

Autor: Rafał Białkowski

mmi/