Wicepremier Kowalczyk: ceny żywności nie spadną w przyszłym roku

2022-12-16 09:37 aktualizacja: 2022-12-16, 15:55
Fot. PAP/Rafał Guz
Fot. PAP/Rafał Guz
"Myślę, że ceny żywności nie spadną w przyszłym roku; naszym ogromnym zadaniem i wysiłkiem jest to, aby nie rosły one tak szybko, jak w tym roku" - ocenił w piątek w Studiu PAP wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk.

Główny Urząd Statystyczny poinformował w czwartek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w listopadzie 2022 r. wzrosły rdr o 17,5 proc., a w porównaniu z poprzednim miesiącem o 0,7 proc. Według danych GUS ceny żywności i napojów bezalkoholowych w listopadzie 2022 r. wzrosły rdr o 22,3 proc.

Minister Kowalczyk w piątek w rozmowie z PAP.PL pytany o rosnące ceny żywności ocenił, że nie sądzi, aby miały one spaść w przyszłym roku. "Myślę, że ceny nie spadną (...) naszym ogromnym zadaniem i wysiłkiem jest to, aby nie rosły one tak szybko, jak w tym roku" - dodał.

Wicepremier podkreślił, że wzrost cen żywności wywołany jest poprzez wojnę na Ukrainie i co za tym idzie, wzrost cen energii i surowców. "Niestety ceny nie są uzależnione tylko od cen rolników, ale głównie wpływają na nie nośniki energii" - zaznaczył.

Minister rolnictwa i rozwoju wsi powiedział, że możemy być spokojni o bezpieczeństwo żywnościowe Polski, która jest "dużym producentem żywności, o czym świadczy duży eksport".

"W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy żywność o wartości prawie 40 miliardów euro, to można powiedzieć, jest duży zapas. W tym roku eksport jest jeszcze lepszy, więc wyraźnie widać, że my te zapasy mamy, produkujemy dużo dobrej, zdrowej żywności i o to się nie musimy martwić" - powiedział.

Wicepremier pytany o obawy rolników o napływ na rynek ukraińskiego zboża, które ma powodować spadek cen wskazał, że "zawsze przy tego typu imporcie jest problem lokalny i czasowy". Przypomniał, że na początku żniw "problem ze zbożem rozstał rozwiązany" poprzez zadeklarowanie skupu zbóż przez Krajową Grupę Spożywczą i spółkę Elewarr. "Udało się opanować tę sytuację, zresztą ona była trochę sztucznie wywołana, niektórzy próbowali siać panikę wśród rolników, aby w panice sprzedawali oni tanio - to się nie udało" - dodał.

"Przepływ zboża z Ukrainy postępuje, natomiast powiedziałbym, że postępuje on w sposób umiarkowany. Jeśli porównamy, że do końca września z Ukrainy przyjechało ponad 2 mln ton zboża, a wyeksportowaliśmy w tym czasie ponad 6 mln, to oznacza trzy razy więcej" - powiedział. "Eksport jest dużo większy niż w ubiegłym roku, czyli tak naprawdę to się bilansuje" - dodał.

Kowalczyk o interwencyjnych odbiorach zwierząt: nie tylko weterynarze, ale i osoby upoważnione

Wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi pytany dalej o tzw. interwencyjny odbiór zwierząt rolnikom przez różne organizacje, które czasem robią to z chęci zysku, odpowiedział: "chcemy to uregulować, bo zwierzęta trzeba chronić".

"Zastanawiamy się nad metodami - może ścisłej kontroli, może dawania uprawnień, ale tylko konkretnym osobom, a nie całym organizacjom" - wyjaśnił Henryk Kowalczyk. Jak mówił, "nie może być tak, że organizacja sama sobie nadaje tytuły inspektorów, robi sobie legitymacje i tym sposobem wchodzi do rolnika (...), by zabierać zwierzęta". Do takich przypadków dochodzi - podkreślił. Przyznał jednak, że są też organizacje "motywowane chęcią pomocy" zwierzętom.

Kowalczyk zwrócił też uwagę na poszanowanie prywatnej własności. "Gdzie tu jest poszanowanie konstytucji, na prywatną własność mogą wchodzić tylko upoważnione państwowe jednostki inspekcyjne" - zaznaczył.

Szef resortu rolnictwa pytany, jakich zwierząt najczęściej dotyczą interwencje, odpowiedział: "Najczęściej słyszę o trzodzie chlewnej i o krowach - najszybciej je można zabrać i najszybciej sprzedać".

Odnosząc się do kwestii odbierania psów dodał: "jak się nie da zarobić, to są odwożone do schronisk, na koszt gminy", co powoduje problem bezdomności tych zwierząt. "Chcemy to rozwiązać poprzez czipowanie, po to, żeby w sposób uporządkowany dbać o zwierzęta, żeby ci, którzy co są właścicielami, nie porzucali ich" - powiedział. Wskazał, że często się zdarza, że "na wsiach zostają porzucone psy, bo ktoś wyjeżdża na urlop na dwa tygodnie".

Kowalczyk pytany o to, co z organizacjami, które obawiają się, że nie będą mogły interweniować w przypadku złego traktowania psa przez gospodarza, zapewnił, że "będzie możliwość interwencji przez organizacje". "W tym przypadku spokojnie będą mogły reagować" - powiedział. Zwrócił uwagę, że przypadki złego traktowania zwierząt można zgłosić do weterynarii. "Nie jest tak, że źle traktowany pies, źle traktowane inne zwierzę nie podlega kontroli weterynaryjnej. Podlega" - podkreślił.

"Zastanawiamy się nad tym, żeby nie tylko weterynaria jako lekarz weterynarii, ale osoby upoważnione przeszkolone, mające legitymację państwową czy rządową mogły w to wchodzić. Bo one będą kontrolowane, ewidencjonowane" - wskazał. Podkreślił, że osoby podejmujące tego typu interwencje "muszą być zarejestrowane, licencjonowane, upoważnione".

Kowalczyk zapowiedział, że takie upoważnienia będzie wydawała "najprawdopodobniej weterynaria".

Szef resortu rolnictwa pytany, czy Inspekcja Weterynaryjna jest na tyle wydolna, by mogła to wykonywać, odpowiedział: "Inspekcja Weterynaryjna rozbudowuje się. Będziemy podwajać zasób kadrowy inspekcji weterynaryjnej". Zapewnił, że są na to środki finansowe.

"Chcemy również znacznie podnieść wynagrodzenia" - dodał. Jak mówił, jeśli lekarze weterynarii w inspekcji zarabiają mało, to trudno jest pozyskiwać kolejne etaty.

Kowalczyk o ataku na Karczewskiego

Henryk Kowalczyk w rozmowie z PAP.PL odniósł się także do czwartkowego ataku na senatora PiS Stanisława Karczewskiego.

Karczewski w czwartek poinformował na Twitterze, że podczas świątecznych zakupów został "napadnięty, wulgarnie wyzwany, uderzony i przewrócony". W rozmowie z PAP podkreślił, że atak miał być umotywowany politycznie oraz że usłyszał obelgi pod swoim adresem, a także prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Została złamana moja nienaruszalność cielesna, zostałem uderzony, wyrwano mi telefon, telefon jest uszkodzony" - dodał. MSWiA wieczorem poinformowało, że mężczyzna który dokonał ataku, został zatrzymany przez policję.

"Niestety ten przypadek to jest bulwersujący przykład zbierania owoców mowy nienawiści. Niestety opozycja nie przebiera w słowach, a niektórzy, jak widać, nie przebierają w czynach. Ciągłe mówienie 'będziesz siedział', 'powiesimy was', 'zamkniemy', 'zlikwidujemy', 'wypatroszymy', to wszystko teraz niestety zbiera owoce" - powiedział wicepremier.

Kowalczyk zaapelował do polityków opozycji, aby "pomimo różnic poglądów, szanowali człowieka". W innym wypadku - dodał - "będzie doprowadzać to do kolejnych aktów nienawiści i przemocy".

Napaść na Karczewskiego 

Jak relacjonował Karczewski, podczas świątecznych zakupów został napadnięty i uderzony. "Napastnik zaatakował mnie, bo jestem z PiS. Skala agresji i nienawiści, którą sieje Donald Tusk i PO jest ogromna" - mówił senator PiS.

Do sprawy w czwartek odniósł się rzecznik PiS Rafał Bochenek apelując do liderów partii opozycyjnych, aby "potępili tego rodzaju agresywne zachowania i nie nakręcali spirali hejtu oraz nienawiści".

Również w czwartek w rozmowie z PAP rzecznik PO Jan Grabiec zaznaczył, że naruszenie nietykalności czy bezpieczeństwa każdej osoby, niezależnie od tego, czy jest ona posłem lub senatorem, nie powinno mieć miejsca. "Dziwi mnie natomiast, że sam marszałek Karczewski uczestniczy w nakręcaniu spirali nienawiści. Oskarżenia, jakie miota pod adresem opozycji, Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, przypisując jakąś rolę w tym zdarzeniu partii opozycyjnej jest właśnie nakręcaniem spirali nienawiści" - stwierdził Grabiec. (PAP)

Autor: Adrian Kowarzyk

mmi/