Na łamach ostatniego numeru „Wysokich Obcasów Extra” ukazał się felieton Doroty Szelągowskiej, który swoją formą przypomina list. Zwraca się w nim do niewymienionej z imienia adresatki. W liście porusza kilka niedawnych wydarzeń ze swojego życia. Przewija się w nim m.in. wątek jej matki, słynnej pisarki Katarzyny Grocholi.
„Mama ma raka. Nie mówiłam ci, bo to się nagle okazało. Za kilka godzin operacja. Powiedziała, że wszystko będzie dobrze” – czytamy w felietonie Szelągowskiej.
Później projektantka wspomina o premierze spektaklu „1989” w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, sztuce, w którym gra jej syn, Antoni Sztaba, studiujący na łódzkiej filmówce. „Wczoraj byłam na premierze spektaklu, w którym gra mój syn. (...) W antrakcie dzwoniłam do matki, ale nie miała siły gadać. Pójdzie pewnie w grudniu, jak wyjmą jej dreny. Ale to już w Krakowie, bo pierwsza premiera była w Gdańsku” - stwierdziła Szelągowska.
Następnie pisze o notariuszu, którego odwiedziła ze swoją siostrą. Jak zdradziła: „Byłam wczoraj z Marią u notariusza. Matka chce pozałatwiać jakieś sprawy, a ja w sobotę jadę do Hiszpanii na trzy tygodnie”.
W liście pojawia się jeszcze jeden fragment, który może dotyczyć Grocholi. „Kończę, bo jeśli chcę dziś jeszcze podjechać do szpitala, to muszę ogarnąć czasoprzestrzeń. Trzymaj kciuki. Odezwę się. Całuję” – kończy swój felieton.
Autorka książek „Nigdy w życiu!” i „Ja wam pokażę!” nie skomentowała jeszcze słów swojej córki. W 2019 r. wyznała jednak, że 32 lata wcześniej zdiagnozowano u niej raka i lekarze dawali jej „najwyżej trzy miesiące życia”.
12 grudnia na swoim Instagramie Grochola zamieściła nagranie w towarzystwie lekarza specjalizującego się w chorobach płuc. Doktor stwierdził, że „teraz będą się ze sobą spotykać odrobinę częściej”, a Grochola powiedziała do internautów: „Nie bądźcie tacy głupi i nie palcie papierosów”.
Natomiast w ostatnią niedzielę 65-latka opublikowała zdjęcie modlitewnika, z którego modlitwy, jak twierdzi, „parę razy pomogły, to i teraz na to liczy”. (PAP Life)
js/