W poniedziałek rano w wieku 70 lat, pod długiej i ciężkiej chorobie zmarł aktor i reżyser Emilian Kamiński. Jak poinformowała rzeczniczka prasowa Teatru Kamienica Patrycji Pawlik, artysta zmarł przy rodzinie w swoim domu w Józefowie.
W rozmowie z PAP Olaf Lubaszenko zaznaczył, że Emilian Kamiński kojarzy się "przede wszystkim z wielką siłą, z konsekwencją w działaniu oraz z odwagą". "Dowiódł tego tworząc przez lata Teatr Kamienica, a potem walcząc o niego, cały czas pięknie go rozwijając" - wskazał aktor. "To było jego ukochane dziecko, drugi dom, dzieło życia. Jeśli w tej całej smutnej okoliczności śmierci jest coś pozytywnego, to właśnie to, że to dzieło po nim pozostanie" - podkreślił Lubaszenko.
"Takich ludzi jak Emilian Kamiński - ludzi, którzy zaczynali pracować dość dawno, a potem przez wiele lat działali w nowej Polsce - nazywam pomostami, które łączą świat dawnych mistrzów, których już od lat nie ma z naszym światem współczesności" – zaznaczył aktor. "To dzięki nim teatr, czy w ogóle kultura i sztuka ma szanse mieć ciągłość oraz nie zapomnieć o tym, co kiedyś było ważne, a co dzisiaj jest trudnej wpajać młodym pokoleniom. Dzięki takim pomostom jak Emilian ta pamięć o dawnych zasadach, o tym, co nie powinno odejść w zapomnienie - myślę tu o wartościach i ludziach - ma szanse przetrwać" – podkreślił Lubaszenko.
Artysta wspominał, że z Emilianem Kamińskim poznał się bliżej "przy okazji marzenia, które przez trzydzieści lat chciałem zrealizować, jakim był spektakl Kolacja na cztery ręce". Legendarna inscenizacja powstała przed laty Teatrze STU w Krakowie, a w główne role Jana Sebastiana Bacha i Georga Friedricha Haendla wcielili się Jan Nowicki i Jerzy Bińczycki. "Udało mi się namówić do tego Emiliana i Krzysztofa Jasińskiego, aby wrócić do tego tytułu po latach. To było w 2015 r." – przypomniał.
"Podział ról wydawał się oczywisty – ja byłem Bachem, a Emilian bardzo chciał zagrać Haendla. I zagrał go wspaniale i pięknie" – mówił PAP Lubaszenko. "To było niezwykłe przeżycie, ponieważ w zderzeniu dwóch postaw - Haendla i Bacha - znaleźliśmy także wiele odniesień do współczesnej kondycji artysty, do tego, kim jest artysta w świecie, na jakie kompromisy może, a na jakie nie wolno mu pójść, a także co w swojej pracy robimy dla splendoru, pieniędzy, a co robimy dla tzw. sztuki" – podkreślił aktor.
"Przez autora sztuki Haendel został napisany jako postać hałaśliwa, niebudząca w pierwszej chwili sympatii, jako bufon, lew salonowy, przyjaciel królów i człowiek skupiony na sukcesie, a muzykę traktujący jako narzędzie. Tymczasem Emilian nadał Haendlowi niezwykły, ludzki rys. Widzowie opowiadali nam, że ten Haendel w wykonaniu Emiliana jest taki fajny, taki ludzki, prawdziwy, że jest niejednowymiarowy, budzi współczucie i sympatię" – powiedział w rozmowie z PAP aktor. "To wielka zasługa Emiliana"- dodał.
Olaf Lubaszenko zaznaczył także, że "Emilian przestrzegał wielu zasad, które w teatrze obowiązywały, a które czasami już przestają być dziś tak ważne". "Dla niego istotna była tradycja, szacunek dla tej tradycji, ale też przestrzeganie reguł, które wydawać się mogą dzisiaj archaiczne, takie jak szacunek dla mistrzów, jak to, że aby by wejść w środowisko teatralne, trzeba podchodzić do tego z pokorą i chęcią słuchania tych, którzy wiedzą więcej i są bardziej doświadczeni" – powiedział aktor. "On to pielęgnował, zresztą ten temat często powracał w naszych rozmowach" - dodał.
Aktor przypomniał, że w Teatrze Kamienica w jednej z sal tuż przy wejściu znajduje się ściana, która pamięta czasy dawnej Warszawy, a na niej nazwiska osób ważnych dla świata teatru i estrady, które odeszły. "To namacalny artefakt, którym Emilian pokazywał związek teatru i jego twórcy z przeszłością, stosunek do tradycji" – wskazał Olaf Lubaszenko.
"Emilian miał też to szczęście, że uczyli go najwięksi, ale też mógł z nimi pracować. Myślę tu o Tadeuszu Łomnickim, Adamie Hanuszkiewiczu, Januszu Warmińskim i Gustawie Holoubku. To byli jego mistrzowie" – zaznaczył aktor.
Czasem – zdaniem Olafa Lubaszenki – kiedy Emilian Kamiński pokazał swój charakter, a był także okres stanu wojennego i działalność Teatru Domowego, który Kamiński stworzył razem z kolegami. "Działali, chociaż groziło im za to więzienie" – przypomniał artysta.
Emilian Kamiński – jak przypomniał Lubaszenko – był jednym z prekursorów teatru prywatnego w Polsce. "Walczył o ten teatr. To nie jest tak, że działalność takiej instytucji jest usłana różami, wręcz przeciwnie – to ciągła walka o to, aby funkcjonować" – zaznaczył aktor.
"Jemu się to udało. Teatr Kamienica, obok kilku zaledwie tego rodzaju scen, jest ważnym punktem na kulturalnej mapie Warszawy, ale i w ogóle całej Polski". "Wierzę, że teatr będzie dział dalej z sukcesem, pielęgnując pamięć o swoim twórcy" – zaznaczył Olaf Lubaszenko.(PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
kgr/