Nieco ponad tydzień temu istną burzę w sieci wywołała seria esejów opublikowanych na łamach „New York Magazine”. Prestiżowy periodyk zapowiedział obszerny materiał na okładce swojego nowego numeru, określając mijający właśnie rok mianem „Roku Nepo Baby”. Zyskujący ostatnimi czasy na popularności termin „dzieci nepotyzmu” odnosi się do znanych potomków sławnych ludzi, którzy swój gwiazdorski status zawdzięczają koneksjom. Na kontrowersyjnej okładce pisma widzimy zdjęcia twarzy młodych hollywoodzkich gwiazd umieszczone przy ciałach noworodków. „Oto credo dziecka nepotyzmu: ‘Próbuj, a jeśli na początku ci się nie uda, pamiętaj, że masz za rodziców celebrytów. Więc spróbuj jeszcze raz’. Kochamy ich i nienawidzimy, nie mamy dla nich szacunku, a jednocześnie mamy na ich punkcie obsesję” – można przeczytać w jednym z tekstów.
Wśród rzekomych „dzieci nepotyzmu” znaleźli się m.in. Zoe Kravitz, Dakota Johnson, Lily-Rose Depp, Brooklyn Beckham i Maya Hawke. Oberwało się także Kate Hudson, córce legendarnej aktorki Goldie Hawn oraz znanego wokalisty Billa Hudsona. 43-letnia gwiazda takich produkcji, jak „Nine – Dziewięć”, „Jak stracić chłopaka w 10 dni” czy „Glass Onion”, kilka dni temu odniosła się do tych zarzutów w wywiadzie udzielonym „The Independent”. Laureatka Złotego Globu wyznała, że nie ma wyrzutów sumienia z powodu czerpania korzyści z rodzinnych koneksji. Jak podkreśliła, gdyby potomkowie sławnych osób nie mieli potrzebnych umiejętności i talentu, sukcesu w Fabryce Snów z pewnością by nie odnieśli. „Cóż, tak naprawdę mnie to nie obchodzi. Patrzę na moje dzieci i wiem, że jesteśmy rodziną, która potrafi opowiadać historie. Mamy to we krwi. Ludzie mogą to nazywać, jak chcą, ale to niczego nie zmieni” – stwierdziła Hudson.
Aktorka dodała, że zjawisko nepotyzmu a i owszem, istnieje, jednak niekoniecznie w środowisku aktorów. „Właściwie to uważam, że są inne branże, w których jest to zdecydowanie bardziej powszechne. Może modeling? Na przykład w biznesie dostrzegam to znacznie częściej niż w Hollywood. Zdarzało się, że uczestniczyłam w spotkaniach biznesowych, podczas których zastanawiałam się: ‘Zaraz, zaraz, czyje to dziecko? Przecież ta osoba nic nie wie!’. Nie obchodzi mnie, skąd pochodzisz. Jeśli ciężko pracujesz i wymiatasz, nie ma to żadnego znaczenia” – skwitowała Hudson.
Od chwili opublikowania przez „New York Magazine” kontrowersyjnego materiału o „dzieciach nepotyzmu”, o komentarz pokusiło się wiele sławnych osób, które poczuły się dotknięte wspomnianymi zarzutami.
Jedną z nich była Jamie Lee Curtis, córka nominowanych do Oscara aktorów Tony’ego Curtisa i Janet Leigh. "Tocząca się obecnie dyskusja na temat dzieci nepotyzmu ma na celu próbę umniejszenia, oczernienia i sprawienia bólu” – orzekła gwiazda w opublikowanym na Instagramie poście. Głos w tej sprawie zabrał także znany aktor i scenarzysta, Danny Strong. „Choć istnieje kilka wyjątków, dzieci celebrytów rozwijają karierę w filmie i telewizji, ponieważ są po prostu fantastycznymi aktorami. Nikt nie chciałby zatrudniać przeciętniaków” – napisał na Twitterze laureat nagrody Emmy. W kolejnym tweecie przyznał on jednak, że choć potomkowie gwiazd, którym udało się wybić, nie są pozbawieni zdolności, mają w istocie ułatwiony start. „Ich przewaga polega na opiece mentorskiej oraz dostępowi do agentów i producentów. Mimo że mają większe szanse na załatwienie sobie udziału w castingu niż osoba bez żadnych koneksji, gdyby nie mieli ogromnego talentu, nie zostaliby nigdzie obsadzeni” – zaznaczył. (PAP Life)
mj/