Rajd Dakar. Świetna jazda braci Goczałów na 6. etapie

2023-01-06 17:04 aktualizacja: 2023-01-06, 22:47
Rajd Dakar, fot.  GIGI SOLDANO  PAP/Panoramic
Rajd Dakar, fot. GIGI SOLDANO PAP/Panoramic
Marek Goczał zajął pierwsze miejsce, a jego brata Michał drugie na szóstym etapie Rajdu Dakar w klasie pojazdów SSV (UTV). Trzeci z rodzinnego teamu Eryk uzyskał siódmy czas i spadł z drugiej na czwartą pozycję w klasyfikacji generalnej. Na trzecią awansował za to jego ojciec Marek.

Początkowo zakładano, że szósty etap będzie najdłuższym odcinkiem specjalnym tegorocznego Dakaru. Planowano dystans odcinka specjalnego 467 kilometrów, skrócono go jednak o 100. Powodem były trudne warunki atmosferyczne, ulewne deszcze spowodowały, że pojawiły się problemy z biwakiem, obawiano się także, że śmigłowce nie będą mogły wystartować, gdyby zaistniała taka potrzeba.

Obawiano się także, że zniszczona i rozmiękła trasa może wielu zawodnikom sprawić spore problemy. Dlatego została skrócona, metę odcinka przeniesiono z Al Duwadimi do Rijadu. Zmianie uległy także dwa kolejne etapy przed zaplanowanym na niedzielę dniem przerwy w stolicy Arabii Saudyjskiej.

Problemów na trasie nie mieli kierowcy "klanu Goczałów". Wygrał Marek, drugi Michał stracił do niego 2.26. Trzecie miejsce zajął Hiszpan Gerard Farres Guell, wolniejszy od zwycięzcy o ponad 5 minut. Eryk stracił do zwycięzcy 13.06. W klasyfikacji generalnej prowadzenie utrzymał Brazylijczyk Rodrigo Luppi de Oliveira, który o 20.17 wyprzedza Litwina Rokasa Baciuskę i o 22.32 Marka Goczała. Czwarty jest Eryk Goczał ze stratą 23.34, a szósty Michał Goczał - strata 33.47.

Przed startem do piątkowego etapu polska ekipa poniosła kolejną stratę, bowiem z imprezy wycofał się jadący quadem Kamil Wiśniewski. Powodem był uraz, jakiego kierowca Orlen Teamu doznał na trasie w piątym dniu imprezy. Wiśniewski wywrócił się na trasie odcinka specjalnego, mocno się poobijał i doznał złamania dwóch palców dłoni. Uraz był bolesny, jak się okazało uniemożliwił mu dalszą jazdę. W czwartek Wiśniewski awansował z ósmego na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Piątkowy etap pechowo zakończył się także dla Francuza Stephane'a Peterhansela jadącego hybrydowym Audi, który plasował się na drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej. Francuz to najbardziej utytułowany zawodnik imprezy, wygrał ją już czternaście razy. Ale w piątek wypadek na 212 km spowodował, że musiał się wycofać. W kraksie ranny został jego pilot Edouard Boulanger, który został śmigłowcem przewieziony do szpitala. Wielkie problemy mieli też kierowcy z kolejnych miejsc w klasyfikacji generalnej - Saudyjczyk Yazeed Al Rajhim (Toyota) i Hiszpan Carlos Sainz (Audi) nadal pozostają na trasie, co przekreśla ich szanse na wysokie miejsce w klasyfikacji końcowej.

Wśród kierowców samochodów najszybszy był Katarczyk Nasser Al-Attiyah (Toyota) i umocnił się na pozycji lidera. Drugie miejsce ze stratą 3.29 wywalczył Francuz Sebastien Loeb (Hunter), a trzeci był kierowca z RPA Henk Lategan (Toyota) - strata 8.52. Jakub Przygoński (Mini) miał dziewiąty czas (12.45 straty do Al-Attiyaha), jednak po problemach na poniedziałkowym etapie zajmuje odległe miejsce w klasyfikacji generalnej ze stratą blisko siedmiu godzin do lidera. Al-Attiyah ma w klasyfikacji generalnej 1:05.50 przewagi nad Lateganem.

W rywalizacji motocyklistów w piątek na trasie Dakaru najszybsi byli dwaj zawodnicy teamu Husqvarna. Wygrał Argentyńczyk Luciano Benavides, drugi był Amerykanin Skyler Howes - strata 59 s. Trzeci na mecie Australijczyk Toby Price stracił do zwycięzcy prawie 2,5 minuty. Wśród motocyklistów prowadzi Hoves, drugi Price traci do niego 3.31.

Kolejny raz świetnie pojechała załoga holenderskiej ciężarówki Janusa von Kasterena, w której mechanikiem jest Dariusz Rodewald. W piątek ich Iveco uzyskało drugi czas. Wygrała holenderska załoga Martina Vandenbrinka, która objęła prowadzenie w klasyfikacji generalnej, zaledwie o 37 sekund przed dotychczasowym liderem Czechem Alesem Lopraisem (Praga).

Marek Goczał: jechaliśmy nieprawdopodobnym tempem

"W pewnym momencie wydawało mi się, że nie da się jechać szybciej. A wtedy zaczął wyprzedzać mnie mój syn Eryk, a po chwili brat Michał. Mieli nieprawdopodobne tempo" - przyznał Marek Goczał, który wygrał szósty etap Rajdu Dakar w klasie lekkich pojazdów SSV (UTV).

"To był przepiękny odcinek specjalny, naprawdę. W pewnym momencie wydawało mi się, że nie da się jechać szybciej, dawaliśmy z siebie wszystko. A wtedy zaczął wyprzedzać mnie mój syn Eryk, a po chwili mój brat Michał. Mieli nieprawdopodobne tempo. Jechaliśmy razem w trzy załogi, ale wtedy Eryk po jednym skoku skrzywił chyba drążek. To, co robił dzisiaj Eryk jest niewiarygodne. Nie widziałem jeszcze nigdy, aby jakikolwiek kierowca pokonywał dakarowe odcinki w taki sposób. On po prostu frunął po tych szczytach – absolutnie niesamowite" – powiedział na mecie Marek Goczał.

Na etapie z metą w Rijadzie Michał stracił do niego 2.26.

"Na 60., albo 70. kilometrze wyprzedził mnie Eryk i od tego momentu jechaliśmy razem. Kiedy wyprzedziliśmy Marka, Eryk złamał drążek sterujący z tyłu i niestety został na wydmach za nami. Ale naprawdę, jechaliśmy razem niesamowitym tempem. Bardzo mi się podobało, to był świetny etap. Ten wynik zawdzięczam Erykowi, bo robiliśmy dzisiaj razem na tym etapie kosmiczne rzeczy" – podkreślił Michał Goczał.

Najmłodszy z "klanu Goczałów" 18-letni Eryk nie krył entuzjazmu i satysfakcji ze startu w Dakarze, mimo że w piątek spadł z trzeciego na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej.

"Te trasy są po prostu niesamowite. To są najlepsze i najpiękniejsze odcinki, jakie kiedykolwiek jechałem w życiu, a ten był ponad nimi – był po prostu najlepszy. Mieliśmy dzisiaj bardzo dobre tempo. Pod koniec spięliśmy się z tatą – miał chyba lepszą linię przejazdu i nasze auto się poddało. Szybko wymieniliśmy drążek, więc strata koniec końców nie jest duża. Ale jeśli chodzi o sam początek, to chyba nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego etapu" – podsumował Eryk Goczał, który wcześniej wygrał już dwa etapy.

Po wcześniejszych problemach technicznych kolejny raz solidny występ zanotował kierowca Orlen Teamu Jakub Przygoński (Mini), który uzyskał dziewiąty czas w kategorii samochodów.

"Trudne warunki dzisiejszego odcinka - na skutek opadów deszczu wydmy, które pokonywaliśmy, były dość twarde, co prowadziło do uślizgu. Minęliśmy również wypadek Carlosa Sainza i Stephane'a Peterhansela. Jednak nasza jazda przebiegła pomyślnie - kolejne modyfikacje zawieszenia i dobra nawigacja Armanda (Monleona, pilota - PAP) pozwoliły nam trzymać dobre tempo" - przekazał na mecie kierowca Orlen Teamu.

Zgodnie z ogłoszonymi z powodu złych warunków pogodowych zmianami sobotni siódmy etap będzie prowadził z Rijadu do Al Duwadimi. Uczestnicy pokonają 641 km, z czego 472 to odcinek specjalny.(PAP)

mj/