We wtorek pracownicy Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Warszawie oddział w Ciechanowie zostali powiadomieni o wilku złapanym we wnyki, znalezionym przez byłego leśniczego w lesie w okolicach m. Adamowo gm. Strzegowo (powiat mławski). Na miejscu pojawiła się policja, która zabezpieczyła teren, tak aby nikt nie podchodził zbyt blisko wilka, ponieważ zaniepokojony poruszał się, co powodowało, że linka coraz bardziej zaciskała się na jego ciele.
"Jednocześnie natychmiast rozpoczęte zostały działania mające na celu uratowanie tego przedstawiciela gatunku objętego w naszym kraju ścisłą ochroną. Na miejsce ruszył przedstawiciel RDOŚ w Warszawie koordynujący akcję z pracownikami warszawskiego ogrodu zoologicznego - dr Agnieszką Czujkowską, Katarzyną Łochowską i Patrycją Kasprzak, a z południa Polski pośpieszył dr hab. inż. Robert Mysłajek – wiceprezes Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". Gotowość pomocy zadeklarowały także Lasy Miejskie-Warszawa prowadzące ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt" - przekazała Antonowicz.
Po dotarciu na miejsce pracownika RDOŚ i przedstawicieli ZOO i szczegółowej analizie sytuacji, podjęto decyzję o uśpieniu wilka, aby go wyplątać z wnyków, które zacisnęły się na tylnej części ciała.
Wilk był bardzo wycieńczony
"Niestety okazało się, że wilk był bardzo wycieńczony, walczył o to żeby się oswobodzić z wnyków. Tam były dwie pułapki. Z jednej udało mu się uwolnić natomiast druga zacisnęła mu się na tylnej części ciała. Próbował się podkopać, ale nie miał szans się wydostać. Doprowadziło to do wycieńczenia, odwodnienia. Miał także bardzo opuchnięte tylne łapy, na których nie był w stanie stanąć. W związku z tym została podjęta decyzja, że nie można go wypuścić tylko trzeba dalej go zdiagnozować i objąć specjalistyczną opieką" - zaznaczyła rzeczniczka.
Gdy tylko było to możliwe zwierzęciu podane zostały leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, podłączona została kroplówka na wzmocnienie, a rany opatrzone. Następnie wilk został przeniesiony do skrzyni transportowej i wyruszył w drogę. W okolicach Warszawy został przekazany przedstawicielowi Stowarzyszenia dla Natury "Wilk", który zawiózł go do ośrodka rehabilitacji zwierząt Mysikrólik.
Wiek wilka oceniono na ok. 2 lata. "To młody osobnik, samiec, który najprawdopodobniej odłączył się od swojej rodziny i rozpoczął migrację. Styczeń-luty to okres kiedy wilki migrują i szukają dla siebie miejsca" - wyjaśniła Antonowicz.
Aktualnie wilk jest pod obserwacją specjalistów ze Stowarzyszenia dla Natury "Wilk". Poddawany jest badaniom diagnostycznym. Wilk prawdopodobnie przebywał we wnykach od dwóch dni, co miało ogromy wpływ na jego stan zdrowotny, oprócz ciężkich ran zadanych przez wnyki jest bardzo odwodniony i wyczerpany.
Dobra wiadomość
"Dostałam informację, że wilk zaczął stawać na tylnych łapach. To bardzo dobra wiadomość, ponieważ martwiliśmy się o to te łapy, czy będą sprawne i czy nie został uszkodzony kręgosłup, a tym samym czy wilk będzie miał szanse funkcjonować na wolności. Wygląda więc na to, że poprawia się jego stan zdrowia. Cały czas jest jeszcze badany, podawane są mu leki i kroplówki. Czekamy na dalsze informacje. To pewnie kwestia 2-3 dni kiedy będziemy coś więcej wiedzieć. Mamy nadzieję, że uda się go przywrócić naturze" - przekazała w środę wieczorem Antonowicz.
Zaznaczyła, że jeśli zwierzę jest w stanie umożliwiającym mu funkcjonowanie w przyrodzie to jest ono z powrotem transportowane w miejsce gdzie zostało znalezione.
Przypomniała również inną akcję ratunkową z 2020 roku w nadleśnictwie Sarnaki. "Tam wilk był w na tyle dobrej kondycji, że udało się go po zaopatrzeniu ran i podaniu leków, wypuścić na wolność. Przez pewien czas miał obrożę telemetryczną. Obecnie dzięki materiałom z fotopułapek wiemy, że wilk ma się dobrze i funkcjonuje w przyrodzie, nawet założył już rodzinę" - podkreśliła. "Wiemy także, choć nie braliśmy udziału w tej akcji, że w 2018 roku, bardzo blisko tej lokalizacji z tego roku, także został złapany we wnyki wilk. Został wtedy zbadany i opatrzony przez lekarza weterynarii, a ponieważ był w dobrym stanie został wypuszczony na wolność" - dodała.
Podkreśliła, że w pułapki skonstruowane z metalowych linek, drutów, wpadają sarny, jelenie, łosie, dziki, wilki i mniejsze zwierzęta. "Walcząc o wolność, często ranią się dodatkowo, kaleczą, wyrywają nogi ze stawów. Giną uduszone, poranione, a czasem rozszarpane przez drapieżniki. Ofiarą kłusowników padają również ludzie – wpadnięcie we wnyki może skończyć się inwalidztwem" - podkreśliła.
Zgodnie z obowiązującym prawem za kłusowanie grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Przestępstwem jest m.in. polowanie poza obwodem łowieckim, polowanie przez osoby nie należące do Polskiego Związku Łowieckiego, nie posiadające wymaganych zezwoleń, zabijanie zwierząt objętych ochroną lub w czasie okresu ochronnego, a także wykorzystywanie wnyków, sideł itp.
Wnyki, sidła potrzaski stanowią ogromne zagrożenie również dla spacerujących po lesie ludzi. Antonowicz zaapelowała, że jeśli zauważymy w lesie podejrzane "instalacje" należy to niezwłocznie zgłosić na policję i powiadomić pracowników najbliższego nadleśnictwa. "W ten sposób możemy przyczynić się do uratowania nie jednego dzikiego mieszkańca lasu" - dodała.
Na stronie RDOŚ w Warszawie znalazły się podziękowania dla wszystkich zaangażowanych w akcję ratunkową: wójta gminy Strzegowo, mławskich policjantów oraz pracowników warszawskiego ogrodu zoologicznego i przedstawicieli ze Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” za opiekę nad wilkiem w ośrodku rehabilitacji i pomoc w realizacji działań w terenie. (PAP)
Autorka: Marta Stańczyk
mj/