Wiceprezydent zaznaczył, że oficjalnej dokumentacji budowlanej "szpiegowa" nie udało się odnaleźć. "Szukaliśmy wszędzie, staraliśmy się dotrzeć do spadkobierców głównego architekta, chcieliśmy dowiedzieć się, czy miał może jakieś prywatne archiwum" - dodał.
Podkreślił, że brak tej dokumentacji oznacza konieczność jej odtworzenia, przejścia przez wszystkie pomieszczenia, zbadania instalacji, odnalezienia wszystkich przyłączy.
"Do tego dochodzi jeszcze kwestia dokumentacji ciepłowniczej: budynek już od dawna był odłączony od sieci, a po remoncie magistrali przyłącze zostało zlikwidowane. To wszystko niestety zajmuje wiele czasu. Nie ma mowy o pośpiechu – analiza techniczna musi być wykonana rzetelnie" - zaznaczył.
"Znaczne utrudnienie stanowi fakt, że to nie jest obiekt, po którym chodzi się bezpiecznie, zdarzają się wystające kable pod napięciem, a pokonywanie jednej z klatek schodowych wymagało wręcz alpinistycznych zdolności – z uwagi na wyjątkowo zły stan schodów. Korzystamy z pomocy wolontariuszy – ekspertów wszystkich branż: konstruktorów, strażaków, specjalistów od BHP, ogrzewania, elektryki" - powiedział.
Inwentaryzacja jeszcze trwa
Przekazał, że w środę udało się skontaktować z drugim z projektantów kompleksu: Januszem Nowakiem, który obiecał pomóc. "Jeśli – zgodnie z zapowiedzią – przekaże nam dokumenty źródłowe, będziemy mogli zweryfikować nasze własne ustalenia i prawdopodobnie je uzupełnić" - dodał.
Inwentaryzacja kompleksu jeszcze trwa – prowadzone są m.in. odwierty w fundamentach. "Na 90 proc. już możemy powiedzieć, że nie trzeba będzie go wyburzać. Dążymy do przywrócenia budynkowi funkcji mieszkalnej, choć jeszcze nie możemy przesądzić, że będzie to możliwe. Poczekajmy na zakończenie analizy technicznej – myślę, że to już kwestia najbliższych tygodni" - ocenił wiceprezydent.
Wskazał, że już dziś można powiedzieć, że jest kilka problemów. "Choć obiekt wydaje się ogromny, jest tam raptem około setki mieszkań. Klatki schodowe są za wąskie i nie spełniają polskich norm, ani dzisiejszych, ani chyba nawet tych z czasów, kiedy budynek powstał. Żeby przywrócić funkcjonowanie obiektu, będziemy prawdopodobnie musieli uzyskać tzw. odstępstwo. Konieczne będzie też wybudowanie na nowo przyłączy praktycznie wszystkich mediów – kanalizacji, energii elektrycznej, ogrzewania. Ciekawostką jest fakt, że w całej nieruchomości został tylko jeden kaloryfer, a ubytki w rurach i okablowaniu można spotkać co krok" - zaznaczył.
Kilka wariantów remontu
"Rozważamy kilka wariantów remontu budynku. Jeszcze szacujemy koszty, od tego będzie zależeć, czy stołeczny samorząd będzie w stanie samodzielnie udźwignąć tę inwestycję. Jedną z możliwości, które bierzemy pod uwagę, jest udzielenie koncesji zewnętrznej firmie – czyli skorzystanie z formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Koncesjonariusz miałby wyremontować obiekt, w zamian za co miałby prawo część mieszkań przeznaczyć na np. komercyjny wynajem. Jeśli uda się nieco uprościć procedury, to jest szansa na to, że jeszcze w tym roku mógłby zostać wyłoniony partner" - wyjaśnił.
"Szpiegowo" przejęto w marcu
Miasto przejęło "szpiegowo" w marcu. W budynku przy ulicy Sobieskiego 100, w którym w czasach PRL mieszkali pracownicy rosyjskiej ambasady jest ponad 100 mieszkań. Wiele lat temu budynek opustoszał i wymagał remontu. Na przestrzeni lat przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych i stołecznego ratusza podejmowali szereg prób uregulowania stanu prawnego nieruchomości na rzecz Federacji Rosyjskiej w Polsce i odpowiednio w Rosji na rzecz Polski.
Cały kompleks ma przeszło 7 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni użytkowej. Mieszkali w nim pracownicy ambasady i przedstawicielstwa handlowego. Miał też dodatkowe funkcje. W budynkach od strony ulicy był klub rozrywkowy oraz hala do koszykówki na poziomie podpiwniczenia. Budynek położony jest na działce Skarbu Państwa, ale administruje nim miasto.
Budynek po przejęciu przez miasto miał służyć rodzinom ukraińskim i warszawiakom. (PAP)
Autorka: Marta Stańczyk
mar/