Tom Sizemore od 10 dni walczy o życie. Gwiazdor „Szeregowca Ryana” 18 lutego trafił do szpitala po tym, jak stracił przytomność w swoim domu. Okazało się, że doszło u niego do pęknięcia tętniaka mózgu, który powstał wskutek wcześniejszego udaru. Aktor zapadł w śpiączkę i wciąż pozostaje w stanie krytycznym na oddziale intensywnej terapii. Choć początkowo rodzina wyraziła publicznie nadzieję na jego powrót do zdrowia, wygląda na to, że sytuacja jest obecnie znacznie poważniejsza niż zakładano.
Manager Sizemore’a, Charles Lago, ujawnił w udostępnionym mediom oświadczeniu, iż bliscy gwiazdora spodziewają się najgorszego i najprawdopodobniej wkrótce zdecydują o odłączeniu go od aparatury podtrzymującej życie. „Lekarze poinformowali jego bliskich, że nie ma już nadziei i zalecili podjęcie decyzji o zakończeniu życia. Kolejne oświadczenie zostanie wystosowane w środę. Prosimy o uszanowanie prywatności rodziny Toma w tym jakże trudnym czasie. Jego bliscy pragną podziękować za modlitwy oraz liczne wiadomości zawierające słowa wsparcia. Przeżywają teraz naprawdę trudne chwile” – powiedział przedstawiciel ciężko chorego aktora.
Sizemore zadebiutował w branży filmowej pod koniec lat 80. Po ukończeniu studiów grywał głównie w lokalnych teatrach. Później przyszła pora na występy na dużym ekranie – w samym 1989 roku zagrał niewielkie role w „Urodzonym 4 lipca”, „Przykrej niespodziance” oraz „Osadzonym”. Kolejne lata przyniosły mu kolejne role w takich produkcjach, jak „Urodzeni mordercy”, „Gorączka” czy „Wróg publiczny”. Najważniejszą pozycją w aktorskim portfolio Sizemore’a pozostaje jednak rola sierżanta Mike'a Horvatha w kultowym dramacie wojennym „Szeregowiec Ryan”. Za swoją kreację był nominowany do Satelity. (PAP Life)
js/