Zgłoszenie o pożarze hałdy opon na składowisku przy ul. Marantowskiej w Koninie strażacy otrzymali w sobotę po godz. 4 rano. Pożar był na tyle duży, że kłęby czarnego dymu widoczne były z odległości kilkudziesięciu kilometrów. W kulminacyjnym momencie pożar objął powierzchnię ok. 2,5 tys. m kw., a w akcji gaśniczej brało udział prawie 50 zastępów strażackich, czyli ok. 200 ratowników. W sprawie zatrzymano 27-letniego mieszkańca Konina, któremu zarzucono podpalenie składowiska. Prokuratura wskazała jednak, że prowadzone w tej sprawie śledztwo wszczęto pod kątem zanieczyszczenia środowiska w wielkich rozmiarach. Podejrzany przyznał się do popełnienia przestępstwa, które zagrożone jest karą od roku do 10 lat więzienia. 27-latek trafił do aresztu.
Mimo zakończonej akcji strażaków, a także dotychczasowych ustaleń śledczych w tej sprawie, problem nielegalnego składowiska przy ul. Marantowskiej w Koninie nadal pozostaje nierozwiązany.
Jak tłumaczyła PAP kierowniczka Wydziału Ochrony Środowiska UM w Koninie Anna Kaszkowiak-Sypniewska, składowisko przy ul. Marantowskiej w Koninie działa od kwietnia 2018 roku. Wtedy to prezydent Konina wydał zezwolenie na zbieranie odpadów na terenie prywatnej działki w zakresie m.in. odpadów metalowych. Zgoda ta – jak wskazała - nie obejmowała odpadów komunalnych.
Kaszkowiak-Sypniewska zaznaczyła, że już w lipcu 2018 roku Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ) Poznań - delegatura w Koninie, przeprowadził kontrolę spółki. Wydano wtedy zalecenia pokontrolne, które nie zostały wykonane. Następnie, we wrześniu 2018 roku, pracownicy WIOS w Poznaniu zawiadomili Komendę Miejską Policji w Koninie, że ujawnili odpady pochodzące z zagranicy i składowane bez zezwolenia. Prezydent Miasta wydał wówczas decyzję o usunięciu nieprawidłowości w zakresie przechowywania odpadów do dnia 30 września 2018 roku.
Śledztwo ws. składowiska prokuratura Okręgowa w Koninie wszczęła na początku października 2018 roku. Kilka dni później - 8 października 2018 roku - doszło do pierwszego pożaru hałdy z odpadami. Wtedy też – w połowie października - decyzją prezydenta Konina cofnięto bez odszkodowania zezwolenie na zbieranie odpadów, zobowiązując jednocześnie spółkę do niezwłocznego usunięcia odpadów. Decyzja ta została przez spółkę zaskarżona, ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Koninie utrzymało zaskarżoną decyzję w mocy.
Kaszkowiak-Sypniewska zaznaczyła, że prezydent miasta prowadzi postępowania egzekucyjne w stosunku do zarządcy składowiska. Postępowanie to ma na celu „przymuszenie go do wykonania obowiązków o charakterze niepieniężnym, wynikających z w/w decyzji, tj. usunięcia odpadów”. Postanowieniem z dnia 20 maja 2019 roku prezydent Konina nałożył też na firmę grzywnę w wysokości 50 tys. zł. Okazała się ona jednak nieściągalna w związku z niewypłacalnością spółki.
Odnosząc się do postępowania karnego ws. składowiska Kaszkowiak-Sypniewska zaznaczyła, że śledztwo - z zawiadomienia prezydenta Konina - wszczęto w przedmiocie popełnienia przestępstwa z art. 183 par. 1 kk (nieodpowiednie postępowanie z odpadami), a w połowie grudnia 2020 roku Prokuratura Okręgowa w Koninie wniosła akt oskarżenia. Kaszkowiak-Sypniewska zaznaczyła, że proces trwa już ponad dwa lata. Miasto Konin występuje w nim jako oskarżyciel posiłkowy.
Na składowisku może znajdować się nawet do 100 tysięcy ton śmieci
Kaszkowiak-Sypniewska pytana przez PAP jak obecnie wygląda kontrola czy monitoring tego składowiska powiedziała, że „odpady są składowane na terenie prywatnym, a nie miejskim. Z kontroli przeprowadzonych m.in. za pomocą drona przez urzędników z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego oraz Wydziału Ochrony Środowiska wynika, że śmieci nie przybywało”.
Wskazała jednak, że obecnie trudno jest oszacować jednoznacznie, ile ton odpadów znajduje się na składowisku przy ul. Marantowskiej.
„Również ciężko jest stwierdzić, co to są za odpady, ponieważ zmieniły swoje kody przez długotrwałe składowanie i spalenie. Szacunkowo na działce może znajdować się nawet do 100 tysięcy ton śmieci. To m.in. zmieszane odpady komunalne i opony” – podkreśliła Anna Kaszkowiak-Sypniewska.
Kaszkowiak-Sypniewska pytana jaki byłby koszt usunięcia tych odpadów i likwidacji składowiska powiedziała, że „szacujemy, że to koszt minimum 30 milionów złotych. To jest kwota szacunkowa, ponieważ nie można oszacować jednoznacznie, ile ton odpadów znajduje się na tym składowisku”.
„Miasto Konin nie jest właścicielem działki, na której firma zdeponowała odpady niezgodnie z decyzją na zbieranie odpadów. Odpowiedzialność za ich usunięcie spoczywa na podmiocie, który je tam zdeponował. Prowadzone postępowanie egzekucyjne wobec spółki okazało się bezskuteczne. Miasto oczekuje na zakończenie procesu karnego, zabiegając jednocześnie, jako oskarżyciel posiłkowy, o orzeczenie środka karnego polegającego na zobowiązaniu do usunięcia odpadów” – podkreśliła.
To już trzeci pożar
Na nielegalnym składowisku przy ul. Marantowskiej miały miejsce trzy pożary. Pierwszy w 2018 roku, drugi w 2019 roku, sobotni pożar był trzecim z kolei. Kaszkowiak-Sypniewska wskazała, że „w przypadku dwóch pierwszych pożarów ich powodem mógł być zarówno samozapłon, jak i podpalenie. Nie zostało to jednoznacznie ustalone. W przypadku ostatniego pożaru było to podpalenie – ujęty został sprawca”.
Miasto Konin złożyło dwa zawiadomienia na policję o możliwości popełnienia przestępstwa. Pierwsze po pożarze w październiku 2018 roku – z tego zawiadomienia toczy się obecnie postepowanie karne, i drugie – w minioną sobotę, 22 kwietnia – to zawiadomienie dotyczy możliwości popełnienia przestępstwa z art. 163 par. 1 pkt 1 kk, czyli sprowadzenia zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mające postać pożaru. (PAP)
autor: Anna Jowsa
jc/