Zwolennicy Erdogana i opozycji oczekują na wyniki wyborów. Będzie druga tura?

2023-05-14 07:02 aktualizacja: 2023-05-15, 07:04
Recep Erdogan/Kemal Kilicdaroglu. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN
Recep Erdogan/Kemal Kilicdaroglu. Fot. PAP/EPA/ERDEM SAHIN
Tysiące ludzi zgromadziły się w niedzielę w nocy przed siedzibą Partii Sprawiedliwości i Rozwoju prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. W napięciu, choć spokojnie oczekują na wyniki wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Według ostatnich doniesień Reutersa ani Erdogan, ani jego rywal nie zdobyli 50 proc. głosów i potrzebna będzie druga tura.

Na ulice stolicy Turcji wyjechały samochody zwolenników obecnego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana oraz jego partii, a także jego głównego kontrkandydata - Kemala Kilicdaroglu. Obie strony świętują zwycięstwo w wyborach. 

W wielu punktach stolicy rozlokowano policję, która czujnie obserwuje tłumy. Ludzie oczekują potwierdzonych wyników niedzielnych wyborów. Obie strony podają sprzeczne informacje, zapewniając, że ich kandydat wygrał.

Zwolennicy Erdogana masowo gromadzą się pod siedzibą jego partii, oczekując w napięciu na wyniki wyborów. Wejścia na plac przed budynkiem partii Erdogana pilnują policjanci, barierki i ustawione w pobliżu wozy opancerzone. Nieco dalej, blokując drogę samochodom, rozstawiono wywrotki i autobusy.

Zwolennicy prezydenta Erdogana, mający na ramionach jego podobiznę lub flagę Turcji, zgromadzili się w spokojnym oczekiwaniu przed siedzibą współzałożonej przez niego 20 lat temu partii.

Z kolei ma niewielkim placu przed siedzibą Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) kandydata na prezydenta Kemala Kilicdaroglu zgromadziło się kilkaset osób świętujących oczekiwane zwycięstwo. Wielu ludzi spaceruje z tureckimi flagami i podobizną Mustafy Kemala Ataturka, twórcy świeckiego państwa tureckiego.

"Wolimy nie mówić, kto wygrał. Na razie czekamy na wyniki i oświadczenie naszego prezydenta" - mówi PAP dwójka mieszkańców stolicy. Na pytanie o to, kto jest ich prezydentem, uśmiechają się i odchodzą bez odpowiedzi.

Na wiecu opozycji nastroje są gorące. "Od dawna jasne było, że mediom państwowym nie będziemy mogli ufać" - mówi  Ilkay, młoda mieszkanka tureckiej stolicy. "Fałszerstwa były oczywiste, z nimi też musimy wygrać" - przekonuje.

Jak wcześniej podała turecka telewizja, że po przeliczeniu trzech czwartych głosów Erdogan ma nieco ponad 51 proc., a Kilicdaroglu prawie 43 proc. Ekrem Imamoglu, kandydat opozycji na wiceprezydenta i burmistrz Stambułu, ostrzegł jednak w niedzielę w Ankarze, że sondaże podawane przez państwową agencję Anatolia nie są wiarygodne.

Wybory prezydencie i parlamentarne w Turcji 

Obywatele Turcji wybierali w niedzielę na pięcioletnią kadencję przyszłego prezydenta oraz 600 posłów Wielkiego Zgromadzenia Narodowego Turcji. Czynne prawo wyborcze przysługuje obecnie ok. 64 mln osób, w tym niemal 5 mln wyborców głosujących po raz pierwszy.

W lipcu 2018 r. Turcja przeszła z systemu parlamentarnego na prezydencki. W nowym systemie prezydent wybierany jest bezpośrednio, a funkcja premiera została zniesiona. Kandydat potrzebuje więcej niż połowy głosów, by wygrać w pierwszej turze. Turę drugą zaplanowano na 28 maja.

W wyścigu o fotel prezydenta mierzą się obecny konserwatywny lider państwa Recep Tayyip Erdogan, wspierany przez większość opozycji przywódca centrolewicowej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) Kemal Kilicdaroglu oraz Sinan Ognan, którego poparcie w ostatnich sondażach oscylowało wokół 5 proc. Wyniki opublikowanego w czwartek sondażu Konda dały Kilicdaroglu pięć procent przewagi nad Erdoganem.

Największe poparcie w sondażach uzyskiwały trzy koalicje – Sojusz Ludowy skupiony wokół Partii Sprawiedliwości i Rozwoju; Sojusz Narodowy popierający Kilicdaroglu oraz Sojusz Pracy i Wolności, którego trzon stanowi prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) – również wspierający lidera CHP. Ośrodek Konda umieścił Sojusz Ludowy na szczycie preferencji wyborców, z których 44 proc. wyraziło chęć oddania głosu na tę koalicję. Sojusz Narodowy otrzymał 40 proc. głosów ankietowanych, ugrupowania skupione wokół HDP – ponad 12 proc.

Lokale wyborcze zostały zorganizowane w szkołach lub - na zniszczonym przez lutowe trzęsienie ziemi południowym wschodzie kraju - specjalnych kontenerach. W kraju od sobotniego poranka trwa cisza wyborcza.

Kandydat opozycji na prezydenta zakończył kampanię podkreślając świeckość państwa. Erdogan - znaczenie religii

Kandydat opozycji na prezydenta Kemal Kilicdaroglu zakończył kampanię wyborczą gestem podkreślającym tradycję państwa świeckiego. Jego rywal, obecny szef państwa Recep Tayyip Erdogan, odwiedził meczet Hagia Sophia, kładąc nacisk na znaczenie religii.

Kilicdaroglu odwiedził w sobotę znajdujące się w Ankarze mauzoleum Mustafy Kemala Ataturka - współtwórcy Republiki Turcji i jej pierwszego prezydenta oraz krzewiciela świeckości w państwie powstałym na ruinach Imperium Osmańskiego.

Kandydat opozycji - ciasno otoczony przez prywatnych ochroniarzy, odpychanych przez nich dziennikarzy i tłum zwolenników - złożył kwiaty na grobie Ataturka. Kilicdaroglu stoi na czele formacji założonej przez Ataturka, Republikańskiej Partii Ludowej (CHP).

"Głosuję na Kilicdaroglu z wielu powodów i jednym z nich jest mój protest wobec zwrócenia Turcji w stronę politycznego islamu. Jesteśmy krajem wielu religii i światopoglądów, nie zgadzam się na tak wyraźną dominację jednego z nich" - mówi PAP Demir, próbując zrobić zdjęcie swojemu kandydatowi na prezydenta.

Lider CHP przeszedł przez plac w kierunku grobu "ojca tureckiego narodu" otoczony przez swych zwolenników bijących brawo i machających czerwonymi kwiatami, nawiązującymi do barw tureckiej flagi. "Nie mogę doczekać się jutra i wiem, że dziś nie zasnę. Wierzę, że wygramy i odbijemy naszą Turcję; wierzę, że jutro mój świat się zmieni" - mówi PAP Elif.

Obecny prezydent i lider Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) kończąc kampanię udał się do położonej w centrum Stambułu Hagii Sophii. Świątynia wschodniochrześcijańska z czasów Bizancjum została przekształcona w meczet po podbiciu Konstantynopola przez sułtana Mehmeda II, następnie w czasach Republiki zmieniona w muzeum, by w 2020 roku - decyzją Erdogana - ponownie stać się meczetem.

Prezydent w sobotę modlił się w świątyni otoczony przez wiernych, zwolenników i członków swojego rządu.

W sobotę turecką stolicę nadal pokrywały wyborcze plakaty najpoważniejszych kandydatów prezydenta i liderów partii biorących udział w walce o 600 miejsc Wielkiego Zgromadzenia Narodowego Turcji. Mieszkańcy przechadzali się po Ankarze z przewieszonymi przez ramiona flagami Turcji oraz - przede wszystkim - Republikańskiej Partii Ludowej i Partii Sprawiedliwości i Rozwoju.

W niedzielę po otworzeniu lokali wyborczych miejskie służby rozpoczęły usuwanie powiewających nad ulicami proporców. 

Największe poparcie w sondażach uzyskują trzy koalicje – Sojusz Ludowy skupiony wokół Partii Sprawiedliwości i Rozwoju; Sojusz Narodowy popierający Kilicdaroglu oraz Sojusz Pracy i Wolności, którego trzon stanowi prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) – również wspierający lidera CHP. Ośrodek Konda umieścił Sojusz Ludowy na szczycie preferencji wyborców, z których 44 proc. wyraziło chęć oddania głosu na tę koalicję. Sojusz Narodowy otrzymał 40 proc. głosów ankietowanych, ugrupowania skupione wokół HDP – ponad 12 proc.

Kampanię przedwyborczą w Turcji zdominował temat podupadającej gospodarki kraju i rosnących kosztów utrzymania spowodowanych wysoką inflacją. Inne punkty kampanii to wizja ustroju państwa – system prezydencki wprowadzony przez Erdogana czy parlamentarny preferowany przez opozycję - los zamieszkujących Turcję milionów uciekinierów z Syrii oraz sposoby odbudowy kraju po katastrofalnym trzęsieniu ziemi z lutego br.

Opozycja deklaruje również chęć zbliżenia z Zachodem, jasnego opowiedzenia się po stronie NATO oraz zmniejszenia zaangażowania w konflikty regionalne. W ostatnich miesiącach kierowany przez Erdogana rząd angażował się w roli pośrednika w wojnie na Ukrainie, podjął próbę normalizacji stosunków z m.in. Egiptem i Syrią i blokował akcesję do NATO Szwecji i Finlandii, choć wstąpienie do sojuszu drugiego z państw ostatecznie ratyfikowano.

Z Ankary Jakub Bawołek (PAP)

kgr/ jos/mmi/