Chiński ekspert: nie można wykluczyć, że wirus SARS-CoV-2 wymknął się z laboratorium

2023-06-01 11:28 aktualizacja: 2023-06-01, 13:56
Laboratorium. Fot. PAP/EPA/WU HONG
Laboratorium. Fot. PAP/EPA/WU HONG
Z naukowego punktu widzenia nie można wykluczyć, że wirus SARS-CoV-2 wymknął się z laboratorium - przyznał w wypowiedzi dla BBC News prof. George Gao, znany na świecie specjalista, były czołowy doradca rządu chińskiego.

Prof. Gao do 2022 r. kierował chińskim Centrum Kontroli Chorób. Jest immunologiem i pełnił kluczową rolę w strategii walki z pandemią w Chinach, zajmował się też badaniami pochodzenia COVID-19. Obecnie jest dyrektorem Międzynarodowego Instytutu Szczepień Innowacyjnych.

W rozmowie z BBC Radio 4 chiński specjalista zaznaczył, że zawsze można podejrzewać różne scenariusze.

„Taka jest nauka. Niczego nie można wykluczać” - dodał.

Przyznał, że rząd chiński oficjalnie wciąż zaprzecza, by wirus, który wywołał pandemię, mógł wydostać się z laboratorium. Ta wersja wydarzeń nie jest jednak całkowicie wykluczana w Chinach. Jego zdaniem świadczy o tym to, że wszczęto kontrolę w Instytucie Wirusologii w Wuhan, gdzie - jak wiadomo - od kilku lat były prowadzone badania nad koronawirusami. Jednak nie uczestniczyli w niej specjaliści chińskiego Centrum Kontroli Chorób.

Profesor George Gao powiedział, że nie zna wyników tej kontroli. Słyszał jedynie o tym, że niczego nie znaleziono.

„Myślę, że konkluzja jest taka, że wszystko prowadzono tam zgodnie z zasadami (bezpieczeństwa - przyp. PAP). Nie wykryto niczego nieprawidłowego” - stwierdził. Nie przesądza to jednak, że SARS-CoV-2 nie mógł wydostać się z laboratorium.

Bardzo prawdopodobne jest, że wirus ten pochodzi od nietoperzy. Nie wiadomo jednak, czy bezpośrednio przeskoczył na ludzi, czy też pośredniczyło w tym inny gatunek zwierząt. I ten scenariusz jest najbardziej akceptowana przez specjalistów na świecie.

Część badaczy uważa jednak, że nie można wykluczyć tego, że wirus zaatakował jednego z pracownikow ośrodka, w którym prowadzone były badania nad koronawirusami, by lepiej zrozumieć, jakie ewentualnie mogą one stwarzać zagrożenie. Ta wersja budzi też najwięcej emocji i kontrowersji.

Zastanawiająca jest wypowiedź dla BBC profesor Wang Linfy z Singapuru, specjalistki chorób zakaźnych, która przebywała w Instytucie Wirusologii w Wuhan w styczniu 2020 r., czyli wkrótce po wybuchu pandemii w Chinach. Twierdzi, że rozmawiała z pracującą w tym ośrodka jej koleżanką profesor Shi Zengli. Ta przyznała, że miała nieprzespane nocy, gdyż w jej laboratorium podejrzewano, że doszło do zakażenia jakimś wirusem, który mógł w ten sposób się wydostać na zewnątrz. Przeprowadziła jednak badania, które wykazały, że to nie mógł to być SARS-CoV-2 ani żaden inny spokrewniony z nim zarazek zdolny wywołać pandemię.

Wywiad USA ustalił, że kilku pracowników Instytutu Wirusologii w Wuhan zachorowało jesienią 2019 r. Mieli oni wykazywać objawy podobne do tych, jakie wywołuje COVID-19 oraz inne sezonowe chorób zakaźnych.

Profesor Wang przyznała, że podczas pobytu w Chinach w styczniu 2020 r. zasugerowała, by profesor Shi pobrała próbki krwi swych pracowników i zbadała, czy nie ma w nich przeciwciał na obecność SARS-CoV-2. Takie badania wykonano, ale ich wynik był negatywny - nie wykryto w tych próbkach tych przeciwciał. Specjalistka z Singapuru uważa zatem, że pandemia rozpoczęła się na targu w Wuhan.

Inni specjaliści się z tym nie zgadzają. Profesor Ian Lipkin z Columbia University w Nowym Jorku nie wyklucza, że SARS-CoV-2 mógł się wydostać z laboratorium. Zaznacza jedyne, że nie wierzy, by został on celowo zmodyfikowany w ośrodku badawczym. Jednak w jakiś sposób mógł się wymknąć na zewnątrz.

Specjalista wskazuje, że mogło do tego dość nie tyle w Instytucie Wirusologii w Wuhan, lecz w znajdującym się w tym samym mieście laboratorium należącym do chińskiego Centrum Kontroli Chorób, położonym w pobliżu targu owoców morza, gdzie mogło dojść do jednego z pierwszych zakażeń. W tej placówce zgromadzono tysiące próbek krwi oraz odchodów nietoperzy, a stykali się z nimi pracownicy i to bez odpowiednich zabezpieczeń.

„Ludzie tam pracujący mogli zostać skażeni wtedy, gdy przebywali w jaskiniach z nietoperzami” - spekuluje amerykański naukowiec. Zaznacza, że dotychczasowe badanie nie potwierdzają, by zakażenie wirusem SARS-CoV-2 zostało zapoczątkowane na targu w Wuhan. Uważa raczej, że zostało ono na targ zawleczone, natomiast zapoczątkowane je wcześniej - w innym miejscu.

Rząd chiński lansuje trzecią wersję, że wirus ten został przeniesiony na teren Chin z niego kraju wraz z transportem mrożonek.

„Wciąż nie wiemy, skąd pochodzi ten wirus, pytanie to jest wciąż otwarte” - twierdzi profesor George Gao. (PAP)

Autor: Zbigniew Wojtasiński

jc/