Mistrzyni sportu miała okazję rzucić młotem... na pustyni w Katarze. "Było to jedno z moich marzeń"

2023-06-07 12:16 aktualizacja: 2023-06-08, 08:05
Anita Włodarczyk, fot. PAP/Tomasz Wiktor
Anita Włodarczyk, fot. PAP/Tomasz Wiktor
"Na Tajwanie czułam się jak Usain Bolt, jeżdżący po mityngach na całym świecie" - powiedziała PAP trzykrotna mistrzyni olimpijska w rzucie młotem Anita Włodarczyk. Przyznała, że nie startowała już tylko na Antarktydzie i w Australii. Najważniejszym celem pozostają dla niej igrzyska w Paryżu.

Włodarczyk wróciła do rywalizacji po piątej w swojej karierze poważnej kontuzji. Początek sezonu 2023 nie jest dla niej prosty, bo rekordzistka świata (82,98) rzuca na razie w okolicach 69-70 metrów. Doświadczona mistrzyni zachowuje jednak optymizm i spokój. "Najważniejsze, że wróciłam do startów, do treningów. To mnie bardzo cieszy. Całe przygotowania przepracowałam w zdrowiu. Trzeba jednak wykonać pracę, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Bądźmy jednak spokojni. Sezon przedolimpijski przed Tokio był podobny. Co prawda wtedy Bydgoszcz mnie odczarowała, ale to już było blisko igrzysk olimpijskich. Wiem, na jakim etapie jestem teraz" - podkreśliła Włodarczyk.

We wtorek zajęła siódme miejsce w Memoriale Ireny Szewińskiej ze słabym rezultatem 69,54. Przyznała, że nie odlicza czasu do sierpniowych mistrzostw świata w Budapeszcie, bo na jej horyzoncie są igrzyska olimpijskie w Paryżu za rok. Temu właśnie wszystko jest podporządkowane. "Każdy mi mówi, a rozmawiam z wieloma osobami, że mam w sobie spokój i się nie przejmuję obecną sytuacją. I tak właśnie jest. Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie, zaakceptować, że dziewczyny obecnie rzucają 10-12 metrów dalej. Gdybym o tym myślała, gdyby to mnie dobijało, to bym tego psychicznie nie wytrzymała" - mówiła w rozmowie z PAP Włodarczyk.

Dodała, że przeszła ścieżkę przed Tokio i taką samą ma zamiar przejść przed Paryżem. Rzucanie 78 metrów jest dla niej obecnie "kosmosem", ale jedna z największych gwiazd polskiego sportu przyznaje, że jest przekonana, iż może do tego poziomu dojść do igrzysk w Paryżu. W tym roku chciałaby wejść na poziom przynajmniej 75 metrów. Pod koniec maja trzykrotna mistrzyni olimpijska wzięła udział w mityngu w dość egzotycznym dla lekkiej atletyki miejscu, a mianowicie na Tajwanie. "Nie ukrywam, że leciałam tam nieco w ciemno. Na początku tego roku organizatorzy mityngu skontaktowali się z moim menadżerem. Było to spore zaskoczenie. Nawet sobie nie zdawałam sprawy, że na Tajwanie rzucają młotem. Zawodniczki z tego kraju nie są na takim poziomie, żeby startować na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich. Rekordzistką Tajwanu jest dziewczyna, która rzuca 61 metrów" - opowiadała Włodarczyk.

Dodała jednak, że jest bardzo pozytywnie zaskoczona Tajwanem, a także samą organizacją zawodów. "Dla mnie była to trochę egzotyka. Co prawda pokonał mnie jet lag, ale oprócz zawodów było bardzo, bardzo przyjemnie. Na pewno tam wrócę, bo poznałam wielu wspaniałych ludzi. Szczerze? Czułam się jak taki Usain Bolt, który jeździ po mityngach na świecie. Dla nich było to coś niesamowitego. Dla mnie też. Mimo że jestem super zawodniczką, to nigdy nie startowałam z zawodniczkami z Filipin, Hongkongu, Tajlandii czy Tajwanu. Był to super czas — oprócz zawodów" - powiedziała.

Niedawno Włodarczyk miała okazję rzucić młotem... na pustyni w Katarze. Przyznała, że zawsze było to jedno z jej marzeń. "Jeszcze wszystkiego nie publikowałam w internecie. Mam jeszcze jedną fajną niespodziankę. Bardzo mi zależało na tym, aby zrobić sobie taką dość prywatną sesję w miejscu, w którym spędzam dużo czasu. Chciałam mieć fajną pamiątkę z Kataru, z pustyni. To było super przeżycie" - wskazała rekordzistka świata.

Pytana o to, czy nie rzucała młotem już tylko w okolicach Antarktydy, sprostowała, że nie zdarzyło się jej także startować w Australii. Zapytana żartem o letnie igrzyska olimpijskie w Brisbane w 2032 roku roześmiała się bardzo mocno. "Bądźmy realistami" - dopowiedziała dziennikarzom. "Na razie na horyzoncie jest Paryż. Zobaczymy, jak to się wszystko poukłada" - podsumowała. (PAP)

Autor: Tomasz Więcławski

jos/