"To, co zrobimy z tą niewielką liczbą 3 tys. rezerwistów, czy żołnierzy Gwardii Narodowej - to są ludzie, którzy są specjalistami w rzeczach takich jak administracja, logistyka czy medycyna, czyli funkcjach, których potrzebujemy, by wspierać i utrzymać dużą obecność na długi czas" - powiedział Kirby w wywiadzie dla telewizji Fox News. "To jest zdanie sobie sprawy z faktu, że wiemy - że prezydent wie - że środowisko bezpieczeństwa się już zmieniło. Nie zmienia się, nie zmieni się, ale się zmieniło. I musimy zapewnić, żeby mieć odpowiednie siły, by utrzymać dodatkową obecność na wschodniej flance na długi czas" - dodał.
Kirby stwierdził, że po tym, jak w reakcji na rosyjską inwazję USA wysłały do Europy dodatkowe 20 tys. wojsk, ich liczba wynosi 80 tys. (według Pentagonu wraz z pracownikami cywilnymi liczba personelu wynosi 100 tys.).
Biały Dom poinformował w czwartek, że prezydent Joe Biden podpisał rozporządzenie o możliwości powołania 3 tys. rezerwistów do czynnej służby, by mogli oni uczestniczyć w operacji Atlantic Resolve w Europie.
Jak pisze Politico, ruch ten sugeruje, że zwiększenie europejskiego kontyngentu USA nadweręża możliwości sił USA w czynnej służbie. Problemy rekrutacji do sił zbrojnych USA od jakiegoś czasu są przedmiotem debat w Waszyngtonie.
Rzecznik Pentagonu gen. Pat Ryder powiedział dziennikarzom w czwartek, że rozporządzenie "odblokowuje dodatkowe siły na użytek tej operacji". Rzecznik Dowództwa Europejskiego sił USA (EUCOM), kpt. Bill Speaks zaznaczył jednak, że nie oznacza to zmian w liczbie rozmieszczonych żołnierzy USA w Europie, lecz daje "większą elastyczność".
Operacja Atlantic Resolve została rozpoczęta w 2014 r. w reakcji na rosyjską aneksję Krymu i inwazję na Donbas. W jej ramach USA zwiększyły liczbę swoich sił na kontynencie, w tym w Polsce, głównie na zasadzie rotacyjnej.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
sm/ mar/